Siukum Balala Siukum Balala
1209
BLOG

Moja pierwsza miłość ( 1 )

Siukum Balala Siukum Balala Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

image

Idę sobie, proszę ja was, ulicą Puszkińską w mieście Odessa, z zamiarem skręcenia w lewo. Ma się rozumieć nie w sensie ideologicznym. Zmierzam w kierunku ulicy Żukowskiego, róg Riszeliewskiej w celu zaznajomienia się z miejscem stałego zameldowania niejakiego Izaaka Babla vel Bobla z zawodu pisarza. Mijam pomnik dandysa - zesłańca w osobie Puszkina Aleksandra Siergiejewicza. Mijam dom, w którym odbył zsyłkę.

image


image

Ech ! te carskie zsyłki, prawdziwa katorga. O takich zsyłkach prawdziwi rewolucjoniści - po stworzeniu państwa prawdziwej szczęśliwości - mogli sobie jedynie pomarzyć. O ile przetrwali śledztwo i o ile wcześniej tow. Jeżow nie wpakował im kulki między oczy. A cóż to była proszę państwa za zsyłka ? Ano mieszka sobie zesłaniec na reprezentacyjnej ulicy Odessy, w niczego sobie kamienicy z podwórkiem i odbywa zsyłkę. Ma się rozumieć ulica Puszkińska to nie Deribasovska, ale też ulica - podobnie jak kamienica - niczego sobie.

image

Tu w Odessie wszystkie ulice równe, choć krzywe, wszystkie zmierzają do Primorskiego Bulwaru. Ludzie też równi. Dziś wozak, jutro Król - jak przykładowo Benia Krzyk - a pojutrze siedzisz sobie jak pchełka przed obliczem prokurora i zastanawiasz się ile dołoży. Jeśliś wor w zakonie dobra nasza. Złodziej ma szacunek i u prokurora i ulica go uszanuje, bo to element ideologicznie pewny. Trzy lata, tyle co nic. W przypadku elementu ideologicznie niepewnego nie ma zmiłowania. 10 lat łagru za kołem polarnym, albo psychuszka. Bądź mądry i wybierz tu sobie bratku życiową drogę ? Tak dobrze, a tak jeszcze gorzej. Tak tu jest w tej Odessie, wszystko jest na opak. Dziwić się jednak nie ma czemu, skoro Prima Aprilis jest w mieście dniem urzędowo wolnym od pracy. Ludzie tu humor mają i humor dobry docenić potrafią.

image

Spędza sobie tedy Puszkin Aleksander Siergiejewicz katorgę w tym wesołym mieście Odessa, a po południu wpada na herbatkę do pałacu generał - gubernatora Woroncowa. A kiedy generał - gubernator Woroncow hula sobie po swojej nowej prowincji : buduje, naprawia co się da, on ten poeta psuje mu żonę.

image

Pałac księcia Woroncowa 

A psuć było kogo, bo księżna Ksawerowna Branicka, z tych Branickich, była kobietą nad wyraz urodziwą. Była przy tym muzą, protektorką, miłośniczką dobrej literatury, malarstwa, muzyki jak i dobrego teatru. Sama bardzo zdatnie grała na organach, a nade wszystko zawsze wokół niej był wianuszek adoratorów. Pośród, których najważniejszy był ulubiony poeta cara, wspomniany Aleksander Siergiejewicz. Księżna Elizawieta Ksawerowna Woroncowa była osobą bystrą i inteligentną, zatem poecie nie udało się jej do końca zepsuć, bowiem historia nie odnotowała w rodzinie księcia Woroncowa, narodzin potomka o wyraźnie abisyńskiej urodzie. Takiego wypisz - wymaluj generał - gubernatora Tallina, Ibrahima Pietrowicza Hannibala. Widać księżna Woroncowa stosowała kalendarzyk. Ale weź tu polskiej arystokratce z rodziny katolickiej, w kraju prawosławnym upilnuj kalendarzyka. Pomylisz juliański z gregoriańskim i już czort jakiś obcy, kędzierzawy w rodzinie się rodzi. Abisyńczyk.

image

Jednak dzięki roztropności księżnej, Puszkinowi się upiekło, a sam car mający słabość do żony Aleksandra Siergiejewicza, przymknął oko na jego odeskie, miłosne ekscesy. Puszkinowi się udało, a Izaakowi Bablowi wręcz przeciwnie. Poczęstowany kulką przez tow. Berię wszedł do panteonu pisarzy radzieckich i jako jeden z najwybitniejszych pozostaje w nim do dziś. Bo tow. Stalin nie miał carskich słabości. Co to to nie. Ten purytański Gruzin nie mógł tolerować sytuacji, w której wzorem poety Puszkina, pisarz Babel obrabia babę sowieckiego " generał - gubernatora " tow. Jeżowa.

image

Towarzysz Stalin był stanowczy i bardzo zasadniczy w kwestiach obyczajowych. Gruzin. Nie mógł ścierpieć i dłużej patrzeć na męki zdradzanego tow. Jeżowa - rogacza, zatem i jemu też pomógł przejść na drugą stronę sowieckiego lustra na Łubiance. Takie to rozmyślania towarzyszyły mnie kiedym minął synagogę Brodzką i dziarsko kroczyłem w stronę Riszeliewskiej ulicy.

image

Pobłądziłem jednakże w owym zamyśleniu i wówczas to - na ulicy Jewriejskiej - zobaczyłem zjawę. Nie ! nie ! nie był to Benia Krzyk, ani nawet Miszka Japoniec. To była ONA, moja pierwsza miłość. Nie mogłem się mylić. Nie zmieniła się wiele. Wszystko we mnie odżyło. Wszystkie wspomnienia, wszystkie przeżyte chwile. Tylko ONA ja + moja żona. Byliśmy nierozłączni. Drżałem.

image

Wszechmocna siła wspomnień i dawnych sentymentów poczęła szarpać dawno uśpione struny. Ileż to razem przeżyliśmy, ile dróg przebytych, ile wspomnień. Mimo, że bez modnego dziś " liftingu " nie przypominała dawnej piękności to potrafiła jeszcze rozsiać swój nieodparty czar i omotać ! omotać ! omotać ! Kształtna jeszcze, choć nie na dzisiejszą modłę, dziś inne w modzie. Bardziej smukłe, powłóczyste bardziej w kształtach. No i chudsze o urodzie bardziej wyzywającej. A w niej była jakaś słowiańska uległość nadwołżańskiej służebnicy, choć czuło się włoski - po ojcu - charakterek.

Ech ! swołocz, ależ się trzyma. Z diabłem chyba w zmowie.  

                                                                                      CIĄG DALSZY NASTĄPI 


image


image


image

Ja i Babel 

image

Dom Izaaka Babla, róg Riszeliewskiej i Żukowskiego






Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości