( ilustracja z netu )
Jak wygląda przysłowiowe wylewanie dziecka z kąpielą zaprezentował wczoraj brytyjski urząd statystyczny. Jesteśmy w trakcie czegoś co jest quasi wojną. Zadłużenie sektora publicznego w UK osiągnęło kwotę 303 miliardów funtów. Co daje 14,5 % PKB. Suma bliska tej jaką odnotowano tuż po zakończeniu II wojny światowej. Wówczas zadłużenie brytyjskiego sektora publicznego sięgnęło 15,2% PKB. W czasie najgorszego z dotychczasowych kryzysów, czyli kryzysu w 2008 roku zadłużenie wynosiło 10%PKB, a podczas największych turbulencji w brytyjskiej gospodarce, w latach 70-tych XX wieku, to zadłużenie wynosiło ledwie 3,4 % co wówczas było niemal katastrofą. To świadczy o odpowiedzialności obecnego politycznego establiszmentu, formowanego przez Fejsa, Twittera i Insta, z politykami klasy np. Margaret Thatcher.
Sam program urlopowy wdrożony podczas pierwszego lockdownu kosztował brytyjskiego podatnika 57 miliardow funtów. Dla mnie było coś przerażająco głupiego w tym rechocie idących na płatne, 3 - miesięczne urlopy.
- Cha, cha ! a co mi zależy ? frajerzy płacą za nic nierobienie, nie waham się.
"There is no such thing as a free lunch" - chciałoby się powiedzieć
Rechot ludzi, którym płacono za bezczynność, pieniędzmi które zostaną im zabrane w najróżniejszej formie w nadchodzącym czasie " powojennym " Obym się mylił.
Nie jest dla mnie pociechą, że statystyczna brytyjska rodzina zaoszczędziła podczas pierwszego lockdownu ok. 700 funtów. Głównie z powodu ograniczenia w podróżowaniu, bo już nie w konsumpcji skoro dochody sprzedaży wysyłkowej i dochody firm kurierskich poszybowały w sposób przez nikogo nie przewidywany. W każdym razie ja idę na urlop aby wesprzeć zaoszczędzoną kwotą 700 funtów, sektor turystyczny bliższej - czyli szkockiej i walijskiej - "zagranicy " Skoro Polska dla mnie zamknięta. Nara.
