Bohaterem drugiego dnia peregrynacji olimpijskiego ognia po Wyspie był Mark Ormrod. Impreza ma wszystkie cechy peregrynacji relikwii - świętego ognia, ale to nic złego skoro nie napędzają tego złe sprężyny ani nie stoją za tym złe intencje a sam przebieg imprezy doskonale służy społecznej integracji.
Mark Ormrod, służący w oddziałach królewskiej piechoty morskiej w Afganistanie, w wigilię Bożego Narodzenia 2007, stracił na minie-pułapce obie nogi i rękę. Po wyjściu ze spitala, po okresie depresji spowodowanej życiem na wózku, Mark dzięki pomocy przyjaciół, którzy zebrali pieniądze na zakup nowoczesnych protez, wrócił do normalnego życia i postanowił pomóc tym, którzy znaleźli się w identycznej sytuacji jak on.
Dwa lata temu, w USA przebiegł 3500 mil zbierając pieniądze na zakup protez. W tym roku z taką samą intencją ma zamiar objechać Wyspę rowerem,od Plymouth do Plymouth - 3000mil. Mark działa jako wolontariusz w Royal Marines Association, jest jednocześnie terapeutą, pomaga żołnierzom dotkniętym post war stress disorder. Mark twierdzi, że w nieszczęściu, które go spotkało musi być jakiś ukryty cel , jestem teraz inny niż kiedyś- twierdzi- lepszy a co najważniejsze mogę cieszyć się moim 14-tygodniowym synem.
W najgorszym spotkało mnie najlepsze.
"Anything to do with representing my country is a really big thing for me"
Nie twierdzę,że w Anglii nie występuje "patriotyzm" typu aktorka Peszkówna, jeśli nawet istnieje to normalne dziennikarstwo takich postaw nie propaguje.
Inne tematy w dziale Rozmaitości