Nie przepadam za powrotami, mimo że jestem wielkim zwolennikiem hasła " wszędzie dobrze, a w domu najlepiej " Powroty napawają smutkiem, bo coś bezpowrotnie się skończyło. Piękne lato odeszło, zaczęła się jesień niełaskawa. Rozpoczynamy na tym blogu nowy rozdział. Czekał na mnie po powrocie świeżutki, zapakowany w folię bąbelkową iPad. Stary, chyba sześcioletni, też odszedł w siną dal, jak przepiękne tegoroczne lato. Był ze mną na salonie od samego początku, bardzo krótko korzystałem z " Acera " który jednak miał klawiaturę zbyt wolną jak na moje tempo, a iPad ma najlepszą, najbardziej ergonomiczną, najbardziej czułą klawiaturę, więc muszę kontynuować na tym sprzęcie.
Jora. Marina " Nawigator "
Wyjazdy do Polski zawsze kończą się jakąś destrukcją sprzętu. W lipcu straciłem telefon i czytnik LCD w aparacie. Nic to, nowy czytnik kupiłem u braci Chińczyków za niewielkie pieniądze. Jestem wielkim entuzjastą i optymistą wszystkiego, nawet tego, że sam potrafię wymienić czytnik LCD. Niestety optymizm i entuzjazm nie wystarcza. Potrzebna jeszcze wiedza i doświadczenie, której zabrakło. Skończyło się na przecięciu zasilania ekranu, a dolutowanie kabelków skończyło się zniszczeniem jeszcze czegoś, więc mam aparat, czytnik się ładnie świeci, ale sterowania zabrakło. Dobre i to. Telefon, choć wyłowiony nie odezwał się do dziś. Nawet nie próbuje go lutować, ani wstawiać nowego prostownika od telefonu " Tulipan ", bo to chyba nie ma sensu. Stary iPad choć wysłużony mógł jeszcze trochę posłużyć, jednak upadek plecaka i uderzenie ceglastego Nikona załatwiło ekran. Też nie będę lutował, bo to również nie ma sensu, a do ZURiT - nie oddam, bo te niezwykle potrzebne zakłady usługowe również odeszły w siną dal. Nawet repasacji pończoch nie ma w PDT " Dukat " w Olsztynie. Co ten PiS wyrabia w tym kraju, że wszystko idzie w likwidację ? No może nie wszystko, bo hotele nad Tałtami się rozwijają, mariny nowe, profesjonalnie zaprojektowane, zorganizowane i prowadzone też mają się dobrze. Mimo zimna są jeszcze twardziele, którzy pływają, a tym którym zabrakło odwagi i chęci stoją na pomoście.
Pozostali twardziele i odważni przenieśli się na trasę rajdu wokół Mikołajek.
Ciszę błogą nad jeziorami zakłócił ryk maszyn i szalejących chłopaków oraz ryk helikoptera. No ale nie mam pretensji, bo jak zaznaczyłem na wstępie jestem entuzjastą i optymistą wszystkiego, nawet " hołowczycowania " wzdłuż Tałt. To jest jakieś przedłużenie sezonu, który w Polsce jest dość krótki. Miasto zarobi, Tadek Gołębiewski zarobi, bo u niego się wszyscy zakwaterowali. Czegóż więcej potrzeba ? Potrzeba jest zarabiania i jest potrzeba tracenia, więc jedni zarabiają, a inni tracą. Takie są reguły życiowej ruletki i aby do lata i oby mój ekran wytrzymał kolejne 6 lat na salonie. Tego sobie życzę, a jak ktoś mi tego nie życzy to pies go całował. Są jeszcze bracia Chińczycy, którzy produkują iPady w nieograniczonych ilościach.
Jedni tracą, drudzy zarabiają. Rytm notki i okoliczności przypomniały mi wiersz Puszkina " Jesień " choć Puszkin z Mikołajkami i z ZURiT-em nie miał nic wspólnego. Dziwne skojarzenia ma człowiek po powrocie z Polski. Wiersz jest pisany cyrylicą, o której wspominał Donald Tusk przy okazji afery podsłuchowej.
– Chcę mieć pewność, że będziemy realizowali polskie scenariusze – zaczął premier dodając: – Nie wiem, jakim alfabetem jest pisany ten scenariusz. Szybko okazało się, że skrypt najprawdopodobniej pisany jest cyrylicą.
Czy ten polityczny cynik, a przy okazji polityk w krótkich majtkach - sądzi, że wszystkie skrypty i wiersze na świecie pisane są w języku Goethego i Heinego ?
Уж небо осенью дышало,
Уж реже солнышко блистало,
Короче становился день,
Лесов таинственная сень
С печальным шумом обнажалась,
Ложился на поля туман,
Гусей крикливый караван
Тянулся к югу: приближалась
Довольно скучная пора;
Стоял ноябрь уж у двора.