Pomnik brytyjskiego kolonializmu, ale też atrakcja turystyczna.

Pomnik królowej Wiktorii, Valetta, ilustracja z domeny publicznej, link: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Statue_of_Queen_Victoria,_Valetta,_Malta.jpg
W samym sercu Valletty, miasta o murach z piaskowca i oknach pomalowanych na błękit i zieleń, jest plac, którego oficjalna nazwa brzmi Republic Square. Ale jeśli zapytasz mieszkańców, większość i tak powie: Pjazza Reġina – Plac Królowej.
Od końca XIX wieku stoi tam, dokładnie naprzeciwko zabytkowego gmachu Biblioteki Narodowej, marmurowy pomnik brytyjskiej królowej Wiktoria (1819 - 1901), przedstawionej jako postaci siedzącącej na tronie ze wzrokiem utkwionym gdzieś ponad przechodniami.
Królowa Wiktoria nigdy na Maltę nie przyjechała. Nie spacerowała po zatłoczonych uliczkach Valletty, nie patrzyła na złote kopuły kościołów. A jednak jej postać, wyciosana z marmuru przez sycylijskiego rzeźbiarza Giuseppe Valentiego, trafiła na sam środek stolicy. Był rok 1891, a Wyspa Rycerzy Maltańskich od pół wieku żyła w cieniu brytyjskiego imperium.
To, że stanęła właśnie tam, to wynik całej serii symbolicznych przesunięć. Na placu stał wcześniej pomnik Wielkiego Mistrza Zakonu Maltańskiego, António Manoela de Vilheny. Kiedy gubernator John Le Marchant zapragnął uporządkować przestrzeń, przeniósł starego bohatera do pobliskiej Floriany, a w jego miejsce zasadził pomarańczowe drzewa. Trzy dekady później ścięto je, aby zrobić miejsce dla marmurowej monarchini. Historia kolonii bywała bezlitosna – nawet drzewa musiały ustąpić królowej.
Ale rzeźba nie jest zwykłym portretem władczyni. Jeśli przyjrzeć się uważnie, można dostrzec delikatny szal narzucony na ramiona Wiktorii. To koronka maltańska – drobiazg, który łączy potęgę imperium z lokalnym rzemiosłem. Królowa rzeczywiście wspierała maltańskich koronczarzy: zamawiała rękawiczki i chusty, dzięki czemu sztuka ta przetrwała czasy kryzysu. Tak w kamieniu zapisano wdzięczność wobec patronki, która nigdy nie postawiła tu stopy.
Wokół cokołu widać dwa herby – brytyjski i maltański – jak dwa światy, splecione w marmurze i brązie. A jednak to miejsce, choć uroczyście odsłonięte w 1891 roku, najbardziej ożyło dziesięć lat później. W styczniu 1901 r. Maltańczycy przyszli na plac, by opłakać śmierć królowej. Monument stał się ołtarzem zbiorowej żałoby.
Przetrwał także najczarniejsze chwile. Podczas II wojny światowej niemieckie i włoskie samoloty bombardowały Maltę dzień po dniu przez ponad pięć miesięcy, wiele budynków legło w gruzach. Marmurowy pomnik Wiktorii nie uległ zniszczeniu, choć obity odłamkami poszarzał od pyłu i erozji kamienia.
Czas jednak nie ma litości. Zniknęły palce z dłoni królowej, część berła, fragment diademu. Deszcz i słońce żłobiły w marmurze drobne rysy, a gołębie, których wiele wtedy było, zostawiały swój ślad bez pytania o zgodę.
Dopiero w 2011 roku ruszyła pełna konserwacja. Specjaliści odrestaurowali brakujące elementy, wyczyścili kamień, przywrócili blask herbom. Do prac dołożyły się organizacje społeczne i prywatni sponsorzy – niby niewielka statua, a jednak traktowana jak wspólne dziedzictwo.
Dziś pomnik jest częścią codzienności. Obok siedzą turyści z kawą i pastizzi, dzieci biegają z goframi, a starsi Maltańczycy kręcą głowami, że wszystko się zmienia – poza królową, która siedzi tu niewzruszona. Choć oficjalnie mamy Republic Square, w języku codziennym zwycięża „Plac Królowej”. Pamięć bywa uparta.
Co jakiś czas jednak wraca pytanie: czy figura powinna tu stać? Krytycy widzą w niej symbol kolonializmu, inni mówią, że zburzenie byłoby fałszowaniem historii. I rzeczywiście – marmurowa monarchini stała się czymś więcej niż ozdobą. To punkt, w którym krzyżują się emocje: duma, sprzeciw, nostalgia, kontrowersja.
Kiedy więc będziesz w Valletcie i trafisz na niewielki plac otoczony kafejkami, spójrz na tę białą postać. Nie jest tylko pomnikiem. Jest świadkiem – czasów, gdy Malta była brytyjską kolonią, czasów bombardowań i odbudowy, a dziś – dyskusji o tożsamości i pamięci. Marmurowa królowa wciąż patrzy ponad głowami przechodniów. I w tym spojrzeniu odbija się nie tylko historia, ale i pytanie o przyszłość.
Inne tematy w dziale Kultura