Smok Eustachy Smok Eustachy
320
BLOG

Felieton nadaje ton

Smok Eustachy Smok Eustachy Popkultura Obserwuj temat Obserwuj notkę 2
Pojawiają się nowe pokolenia ofiar gimbazowej reformy szkolnictwa. Taki jest jej sens podstawowy: Jak się za dużo nauczysz i nabędziesz umiejętności to oblejesz naturę. Dwa: kształceni sa przez ćwiczenia następujące:
Dostajesz tekst do analizy:
Jasio poszedł do sklepu i kupił chleb, mleko i kilo buraków. Potem wrócił do domu przez park.

I do tego pytania są:
  1. Gdzie poszedł Jasio?
  2. Czy kupił mleko?
  3. Którędy wrócił?

Teraz jeszcze dojdą pytania z marksizmu-leninizmu czyli standardy LGBT+, np. ile razy masturbował się po drodze.

W każdym razie wyrosło pokolenie zdolne jedynie do produkcji treści typu?


Krowa na pastwisku - RIGCZ czy RAK?
Change my mind.

Pojawiła się zatem paląca potrzeba zaprezentowania felietonu. O felietonie Wikipedia poucza nas tak:

Felieton (fr. feuilleton – zeszycik, odcinek powieści) – specyficzny rodzaj publicystyki, krótki utwór dziennikarski (prasowy, radiowy, telewizyjny) utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający - często skrajnie złośliwie - osobisty punkt widzenia autora.

Charakterystyczne jest częste i sprawne "prześlizgiwanie" się po temacie. Gatunek ten wprowadzony został w XIX wieku, w epoce dynamicznego rozwoju prasy wielkonakładowej, a dokładnie po raz pierwszy na łamach francuskiego "Le Journal des débats". Felieton jest zwykle umieszczany na stałej kolumnie (tzn. stronie gazety lub czasopisma - stąd po angielsku stały felietonista to columnist), zwanej kolumną felietonową. We Francji nazywano go pogawędką z czytelnikiem (causerie) lub kroniką (chronique).

Trzeba umieć to pisać, jakieś fajne bon-moty muszą być, czyli onelinery. Przejścia miedzy tematami dopracowane. Dygresje i wtrącenia pogrążające. Głębia przemyśleń też musi być. Jako przykład niech posłuży felieton Stanisława Lema "Rozkosze postmodernizmu" pochodzący ze zbioru "Sex Wars". Oberwało się tu i Marvelowi, i Star Trekowi, i współczesnej filozofii. I TV przede wszystkim za prymitywizację przekazu. Dostaje się tez światowej polityce. Najlepiej problem podsumować jednym zdaniem i to wtrąconym na marginesie.


I tu mam tzw. zagwozdkę: czy dalej uprawiać ten rodzaj twórczości licząc się z niezrozumieniem przez gimbazę, czy może samoograniczyć formy ekspresji blogowej? Gimbaza to przecież nasza przyszłość, przyszłość Narodu, Unii Europejskiej i ludzkości  w ogóle? Zanika jak widzę rozumienie terminu "złośliwości". Zwyzywać - tak. Zbluzgać - można. Ale żeby zachować tzw. normy wypowiedzi? No nie. Podjąłem decyzję, że nie będzie ograniczenia niech kwiczą. A tu ów przykład:

 Zaczynam w środku albo od końca lub gdzie indziej, bo na tym nowoczesność polega. Zresztą może już i na to ktoś wpadł, że należy wziąć Tycjana, zmieszać z Velasquezem, dokropić Boschem i ewentualnie pociętego Vermeera kawałki podlepić, i już jest postmodernistyczny hyperkonceptualizm.

Stare nocniki, nawleczone na dłuuugi słup telegraficzny, z postumentem jako szafą grającą, której korba wetknięta być musi w zadek sowy. Bardzo nowoczesne. Pokrajana na plastry opona samochodowa, różami i różańcami ozdobiona. Śmiałe, ale może już nie warto się aż tak wysilać, bo czyż nie jest prawdopodobne, że ktoś już to dawno temu wykoncypował? Nie przypuszczam, ażeby drugi facet, nazwiskiem Mel lub podobnie, w pobliżu Ziemi Ognistej Wizję lokalną był napisał po hiszpańsku, a całkiem od Lema niezależnie. Tak daleko myślą sięgać nie śmiem. Z drugiej strony jednak widzę, że nadzwyczaj ciężko jest na taką myśl albo na taki zestaw pojęć lub słów tylko, albo kolorów czy paciorków się zdobyć, który nie jest dzisiaj mimowiednym  powtórzeniem sekwencji tożsamej, gdzieś na świecie już, a przez kogoś artystycznie ułożonej. W ogóle jest tak, że wszystko ciekawe, ładne, zabawne, spójne, logicznie sensowne, kolorystycznie smaczne, narracyjnie fascynujące, fabularnie oryginalne zostało napisane i wydane bardzo dawno temu gdziesik, więc teraz nie ma innej rady, gdy parcie weny twórczej rozszalałe się nasili, jak tylko bredzić nieciekawie, nudzić, obrzydzać, dekonstruować, antylogicznie mamrotać, błotnisto malować, mendzić, defabularyzować i potworne praramoty na piedestały wznosić.

[..] na satelitarną TV zapadłem. Wszystko to prawie jak u McLulhana: "Medium is the Message!". Przekazior jest przekazem. Albo pokazują retro nie barwione, albo barwione, koronacje i wojny, pierwsza i druga światówka ulubionym są tematem. Albo filmy seriale: salonowy, dynastyczny (mnie bardzo mdli już przy czołówce zwanej forszpanem - nie mogę). Albo człeczyna, który, gdy go poddusić lub nożem ucisnąć krtań bądź do kasy pancernej wstawić i zamknąć, pęcznieje cały na zielono ("Incredible Hulk"), dwa i pół lub trzy metry wzrostu, stal jak stare szmaty drze, łagodnie rycząc przez rozwalane sobą mury i ściany na bosaka przechodzi, przy czym uprzednio mu w zbliżeniu koszulę flanelową, porządną, pęczniejące muskuły na strzępy drą. Żal koszuli i nie wiem, skąd zaraz następną bierze. Albo tenże sztukmistrza udaje i potrafi kajdanki przerobić na chustkę do nosa. A ponadto wieczorem wszyscy strzelają do wszystkich, trup krwawy gęsto pada, poprzecinane to reklamami, reklamy po prostu cudne, jakieś palmy, południe, czarowne dziewice całują się z cudnymi młodzieńcami i zaraz pakują do szeroko rozśmiechniętej jamy (ustnej) makaron, zupę z ptysiami, coca-colę, pastę do zębów, pomidora, marcepany, lodówkę, aparat do golenia samokiwający się elektrycznie oraz prawdziwe ręczniki papierowe. Po czym znów trupy padają, bo gangsterzy strzelają albo modne teraz żeńskie morderczynie bez litości i bez majtek. Tylko książek ani niczego drukowanego jakoś nie reklamują.

[..]. Dużo tego i nowoczesność kolaże wywołuje, ale trupów moc. Osobno serial z panem doktorem, żaden lekarz nie ma tej słodyczy lekarskiej, co ten aktor. Happy end zginął, nie wiem, jak dawno temu, piękne dziewczyny, kobiety z rakiem ("casus inoperabilis, in op" w skrócie) giną pomału, lekarz im towarzyszy, muzyka, grób w kwieciu, przy takim doktorze i skonać miło, łóżka, operacje, płyn z wiszącej butelki, czyli kroplówka, instrumenty i znów trup. Jakoś z trupem sprzężenie zwrotne wciąż silnie działa. I SF. "Star Trek" człekokształtny i rysowany: wszyscy w bluzkach kolorowych; których nigdy prać nie trza (jakoż i nie piorą), nikt do wychodka nie musi (jakoż i nie chodzą), guziki naciskają i straśne różne potwory ogniorzygne ich atakują, ale nic nie będzie, reżyser nie pozwoli, żyć musi i stałych dochodów potrzebuje i to mnie uspokaja, gdyż Knight Rider cały w ondulacjach przepiękniś, bez broni gangsterów załatwia, auto, z którym on rozmowy wiedzie, pędy w tę i we w tę.

Całość tu:

https://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/rozkosze-postmodernizmu/22f3k

Kilka zdań wyjaśnienia: 1. Mam chwilowo dość kłapania bredni o niewyszkolonej załodze. 2. Mam chwilowo dość kłapania bredni o Sasinie. 3. Mam chwilowo dość kłapania bredni o Kaczafim wysyłającym brata. Kwestie te są omówione po wielokroć i obecnie wypisywanie pierdół na te tematy szczególnie przez trolle w stylu Chirla, etc etc musi być traktowane jako wrzutki. Będę kasował bez ostrzeżenia. 4. Zabanowanych odbanuję jak mi przyjdzie ochota. 5. Maskirowce mówimy nie ale nie banujemy, przynajmniej na razie. Szczególnie nie banujemy Piko bo z A-Temem kto wie? Jak jakiś troll chce dyskutować na w/w tematy to niech zrobi wpis u siebie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura