Znamienne dla obecnej sytuacji jest narzekactwo i kwękactwo. Weźmy warszawską deklarację LGBT+: ileż było kwęku. Ale żeby odpowiedzieć konkretnie kartą Kato+ - to już nikt. Mowa nienawiści do nas, różne tam takie te. Stosunek firmy do katolicyzmu kryterium przy zamówieniach publicznych. Jest to sensowne, podobnie jak monitorowanie zachowań katofobicznych i antypolonizmu. Sytuacja obecnie jest taka, że katofobia i antypolonizm jest największym, najbardziej palącym problemem. Nasilają się prześladowania katolików w szkolnictwie. Jeśli tu i ówdzie na religię uczęszcza 27% to znaczy, że są mniejszością i o prawa tej mniejszości trzeba walczyć. Itp itd.
Pojawia się pytanie, czemu nie chcą? Nie wiem czemu nie chcą. Czy mają inne rzeczy do roboty, np. Nycz Tower? Reżim obecny jest sprzyjający czy nie?
Jakiekolwiek działania podejmują ruchy oddolne, jak Ordo Iuris, czy publicyści i inny element. A gdzie są uczelnie katolickie i czemu funkcjonariusze naukowi skupiają się na głoszeniu herezji za nasze piniądze?
Czy katolicy są w Polsce większością czy mniejszością? Raz się podaje, że 97% a drugi, że 40% bo tyle chodzi do kościoła w niedzielę. Trzeba więc opracować plan ochrony mniejszości.
CDN kiedyś, czyli projekt karty KATO+.