Mój hymn o starych babach, jak go określiła Agawa, powstał nie bez powodu. Uwielbiam wychwytywać w tłumie zapomniane staruszki - świadków historii i nakłaniać je do wspomnień. One nie wiedzą jeszcze, co to dyktafon. Ale cieszą się jak dzieci, mogąc wrócić do dawnych dni..
Na ulicy taka osoba jest szara i przykurzona. Z trudem ciągnie wózek z zakupami, zaklinając się oczywiście, że nie potrzebuje pomocy. Podjeżdżam zakosami na Srebrnym.- Ja słyszałam, że pani pamięta wojnę.. - stwierdzam odkrywczo. Staruszka przystaje. Podnosi głowę i patrzy łagodnym wzrokiem, pełnym zrozumienia.
- Noo, a co pani by chciała wiedzieć?
- WSZYSTKO - stwierdza Włóczykij.
- Eech, proszę pani - rozmyśla się nagle ona.- A kogo to teraz interesuje? Widzi pani, co za czasy..
- No, ale MNIE interesuje.. - patrzę na poły błagalnie.
Chwila targu z powoływaniem się na długoletnie doświadczenie wnuczki, prawnuczki, i kim jeszcze Włóczykij jest.
- No?? - mówi z niedowierzaniem staruszka.- To może by się coś znalazło.. - uśmiecha się już bardziej odważnie, a nawet łobuzersko.- Mam nawet jakieś zdjęcia.- Pani wejdzie? - zaprasza, wskazując na sfatygowana furtkę do ogrodu.- To ja lecę do domu po taśmy! - piszczę z radości. I robię w tył zwrot.
*
Najpierw trzeba cichutko, na palcach, wejść do maleńkiego pokoiku. Tam należy zgodzić się na wypicie herbaty. A przy tym czatować na moment, kiedy rozmówczyni wydaje się być skłonna przerwać monolog i otworzyć się na rozmowę tematycznie ukierunkowaną. I zaczyna się.. Z zabytku, z cichej wody zamienia się w zbuntowaną, młodą kobietę, która x lat temu walczyła o skradziony majątek, bezskutecznie pisała listy do prasy, pytając o zagadkę czyjegoś zwycięstwa albo śmierci; naukowca, a w ramach odpoczynku od wojny, w zakochaną we wnuczkach babcię. Słucham opowieści z wypiekami na policzkach, zmieniam taśmę albo baterie w dyktafonie, patrzę z niepokojem na godzinę 21. na zegarze w kącie.- Ja i tak nie mogę spać w nocy - uspokaja pani Ania, Frania czy Stanisława - i śmieje się. Z koperty, pudełka wyjmuje kilka fotografii. Na niektórych są twarze, które ja nawet znam, ale dużo młodsze.. - A ile zdjęć mi ukradli.. - dodaje.
**
One czują się ważne, a ja przeżywam przygodę, jak rolę w filmie dokumentalnym. To jest coś fantastycznego. Na kilku metrach kwadratowych, zawalonych książkami, kwiatami, koło obrazka "Jezu, ufam Tobie", plastykowej figurki NMP, ozdób własnej roboty, żyją sobie istoty, które nie mają pojęcia, że ja szukam
ich historii jak skarbów.- A tego proszę nie pisać - mówi w pewnym momencie staruszka.- Bo to było smutne: widzi pani, ten człowiek zdradził.. - i opowiada akurat taką historię, która by mogła trafić do archiwum IPN.- No, nie!!!? To ja chociaż nagram.. - zapewniam słodko.- Tylko może nie napiszę, skoro pani nie chce - jęczę z cicha, gotowa na to najwyższe poświęcenie.
Ale nie powiedziała mi - Dziecko, to historia zbyt straszna dla ciebie. Dość na dzisiaj!
To już dobry znak!
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura