Godzinę przed Wigilią wyrwałam na rower. W domu wszystko gotowe. Czas kompletnej ciszy oczekiwania. Chciałam przebyć go w drodze. Zapakowałam się w szczelną kurtkę. Wyciągnęłam z komórki ociężałego Srebrnego. Deszcz zabębnił w kaptur i w stalową ramę..
Nad Wrocławiem szarzał zmrok. W niczym nie przypominał to nocy grudniowej. Srebrny taplał się w błotnistych koleinach. Nigdzie drogi ni kurhanu. Miałam śmieszne uczucie, że jestem jedyną żywą osobą na tym świecie. Pomyślałam, że skoro już jestem w drodze, to zajrzę do Carrefoura i nabędę baterie do aparatu. A tam sklep po sklepie zamknięty.
Wpół do czwartej. Wigilia w superkmarkecie.
Szłam aleją, takim pasażem. Pierwszy moment, kiedy mi się tam prawie spodobało. Nie wyła już muzyka z megafonów. Światła były w większości wygaszone. A na szybach zawisły rolety. - Miejsce dla ludzi - doszłam do wniosku. - Dopiero wtedy, gdy nikogo nie ma. Mimo że to świątynia handlu, na widok której odwracam głowę, ilekroć tamtędy przejeżdżam, w półmroku była tajemnicza jak wnętrze opery, którą zwiedzałam kiedyś po zamknięcu festiwalu.
Po samym superkamrkecie snuły się resztki zwiedzających, czyli późnych kupców. Patrzyłam na sprzedawczynię w fotograficznym i myślałam, czy ona tu jeszcze tkwi, bo jest samotną emerytką i nie spieszy sie jej do domu? - Na fotografii nie znała się wcale. - Ja tu tylko kasuję - powiedziała. Ratunku..
Wróciłam do Srebrnego. A tam padało już na dobre. Wracałam w ciemności, patrząc w okna domów. Oni tam już pewnie jedli Wieczerzę, a ja beztrosko włoczyłam się po ulicach. Jakbym należała do innego czasu. - Ciekawe, które okna należą do Domów Wigilijnych? A które do tych, gdzie się tylko ubiera i idzie dalej, w gościnę? - Woda szumiała i szumiał kaptur. W tym szumie umknął mi odgłos dzwonów na Wieczerzę..
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości