fot. J. Sulanowski
fot. J. Sulanowski
Sulanowski Sulanowski
284
BLOG

Parkowanie w centrum Poznania. Potrzebny głos rozsądku

Sulanowski Sulanowski Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Władze Poznania chcą wprowadzić wokół Starego Rynku tzw. strefę uspokojonego ruchu. Dlaczego "tzw."? Bo pod tą piękną nazwą kryje się również zamiar likwidacji około 160 miejsc postojowych, a to oznacza problemy dla mieszkańców Starego Miasta oraz dla znajdujących się w ścisłym centrum Poznania firm.


Konsultacje

Trudno mi uwierzyć, że projekt wprowadzenia tzw. strefy uspokojonego ruchu wokół Starego Rynku był efektem konsultacji m.in. z tamtejszą radą osiedla. Przeczyłby temu ogromny opór ze strony mieszkańców i przedsiębiorców, który miałem możliwość zaobserwować na spotkaniach organizowanych przez Zarząd Dróg Miejskich. ZDM jednak poinformował, że kilkakrotnie spotykał się z radą osiedla Stare Miasto, co zostało udokumentowane. Być może jakaś znacząca grupa radnych osiedla rzeczywiście postulowała takie rozwiązania, ale teraz jakby w tej sprawie ucichła pod wpływem protestów społecznych, które się objawiły. Urzędnicy chwalili się, że przeprowadzili również spotkanie z seniorami – sądząc z pokazanych zdjęć, nie była to zbyt reprezentatywna grupa, ponieważ liczyła zaledwie kilka osób.

Ze smutkiem muszę stwierdzić, że do zapowiadanego szeroko spotkania podsumowującego konsultacje z mieszkańcami, ZDM nie przygotował się najlepiej. Urzędnicy nie przedstawili zaktualizowanych map z zaznaczonymi poprawkami, podawali błędne wyliczenia co do ilości likwidowanych miejsc postojowych. Nie uzyskałem również odpowiedzi na pytanie, o ile zmniejszą się przychody miasta w związku z likwidacją miejsc postojowych w Strefie Płatnego Parkowania. Jeden z uczestników spotkania słusznie zauważył, że ze względu na to nieprzygotowanie, spotkanie podsumowujące powinno się odbyć w terminie późniejszym, tym bardziej, że urzędnicy nie zdążyli jeszcze odpowiedzieć pisemnie na wszystkie zgłoszone przez mieszkańców uwagi. Inna osoba stwierdziła, że informacja o planowanych zmianach i konsultacjach została w niewystarczający sposób podana do publicznej wiadomości – można było do zawiadomień o wysokości podatku od nieruchomości dołożyć ulotkę informacyjną, że kwestia tzw. uspokojenia ruchu i likwidacji miejsc postojowych będzie przedmiotem zainteresowania magistratu.


Pozorne korekty

Jeśli chodzi o poprawki, które do swojego pierwotnego projektu wprowadził ZDM, to okazały się one w zasadzie kosmetyczne. Urzędnicy co prawda odstąpili od pomysłu, aby z ul. Paderewskiego zrobić deptak, ale co z tego, skoro zapowiedzieli ustawienie znaku zakazu jazdy w obu kierunkach (B1). Podobnie ma się sprawa z ilością likwidowanych miejsc postojowych – pierwotnie ZDM chciał likwidować 160 miejsc, a po poprawkach wyszło, że zlikwidowane będą 152 (o ile w końcu dobrze policzyli). Co do kopert dla dostawców ponoć urzędnicy zaproponowali jakieś korekty, ale nie było możliwości odnieść się do tego, ponieważ nie zostały one przedstawione na mapie. Jedynie zmiany dotyczące miejsc postojowych dla autokarów zostały w pewnym stopniu złagodzone na korzyść turystów i przewodników. Ale najważniejsza sprawa – nie przedstawiono projektu budowy wielopoziomowego parkingu kubaturowego naziemnego lub podziemnego ani parkingów karuzelowych. W zamian za to ZDM przekonywał, że miejsce dla mieszkańców ma znaleźć się na parkingu na Chwaliszewie. Nie jestem przekonany, czy te zapewnienia są w 100% pewne, ponieważ są różne pomysły co do zagospodarowania tamtego terenu: jedni chcą, aby tam był parking, drudzy, aby znajdował się tam park, a o ile pamiętam, to gdzieś jeszcze krąży trzecia koncepcja, aby odkopać stare koryto Warty i przywrócić miasto rzece (lub na odwrót).

Nie zgadzam się z zaprezentowaną przez ZDM i wiceprezydenta Macieja Wudarskiego metodyką konsultacji społecznych, a dokładniej z ich zakresem. Urzędnicy upierali się, aby analizę ograniczyć jedynie do planowanego obszaru tzw. strefy uspokojenia ruchu. Uważam, że to błąd, ponieważ proponowane zmiany będą znacząco oddziaływać na sąsiednie ulice. Analizą powinno być objęte przynajmniej całe Stare Miasto, a to dlatego, że jeśli aż 30% miejsc postojowych ma być zlikwidowanych w tamtym miejscu, to kierowcy będą starali się parkować w okolicy. A sytuacja parkingowa w okolicy również jest rozwojowa, że przytoczę tu tylko sprawę zagospodarowania działek w pobliżu Teatru Polskiego – na razie jest tam parking, ale toczy się właśnie dyskusja, co w tamtym miejscu wybudować. Podobnie jest z kwestią ograniczenia tranzytu przez centrum miasta – te wszystkie pojazdy będą musiały jakoś pomieścić się na I i II ramie komunikacyjnej. Nie wszyscy przesiądą się na rowery.


Kwestia kosztów

I została jeszcze kluczowa kwestia – pieniądze. Jeden z mieszkańców wyraził podejrzenie, że skoro tyle miejsc postojowych w centrum ma zostać zlikwidowanych, to chodzi o to, aby zwiększyć obłożenie na parkingach prywatnych, np. w galeriach handlowych, a więc by ktoś na tym zarobił. Nie wydaje mi się, aby taki był cel proponowanych przez władze miasta zmian, choć pewnie po ich wprowadzeniu tego typu efekt nastąpi. Najważniejsze jest to, aby dowiedzieć się jakie koszty przy tej okazji poniesie skarbiec miasta. Po pierwsze, ile będzie kosztowało przemalowanie jezdni, ustawienie nowych znaków oraz (co najistotniejsze dla niektórych) stojaków rowerowych? Po drugie, niepokojące jest to, że urzędnicy nie potrafili, choćby w przybliżeniu, określić o ile zmniejszą się przychody miasta z tytułu likwidacji 150-160 miejsc postojowych (przypomnijmy, że na tym obszarze obowiązuje Strefa Płatnego Parkowania i miasto osiąga przychody z tytułu opłat abonamentowych oraz opłat za czasowy postój). Po trzecie, wiceprezydent Wudarski kilkakrotnie wspominał, że miasto prowadzi rozmowy z właścicielami parkingów prywatnych, aby ceny abonamentów dla mieszkańców były niższe – a to też musi przecież kosztować, bo każdy kto ma parking, chce na nim zarabiać.

Wszystko to sprawia wrażenie, że obecne władze Poznania są oderwane od rzeczywistości. Powołują się na przykłady innych miast, organizują niby-konsultacje, po to tylko, aby nazywało się, że sprawa została uzgodniona z mieszkańcami, nie mówią o konsekwencjach finansowych, nie proponują odpowiedniej alternatywy dla tych, którzy korzystają z samochodów. Prezydent naszego miasta puszcza mimo uszu głosy większości mieszkańców Poznania, a słyszy tylko tych, którzy są wyznawcami „kopenhagizacji”. Potrzebny jest zatem głos rozsądku ze strony Rady Miasta Poznania. Klub PiS już się na ten temat wypowiedział na sesji 21 lutego 2017 r. Powtórzę konkluzję tego wystąpienia: mniej fanatyzmu, więcej realizmu.


#Poznań #parkowanie

Sulanowski
O mnie Sulanowski

radny Miasta Poznania, radny osiedlowy, członek Prawa i Sprawiedliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka