spodlasu spodlasu
1021
BLOG

Powstanie Warszawskie jako lekcja historii. Czego nas dziś uczy Powstanie Warszawskie?

spodlasu spodlasu Powstanie Warszawskie Obserwuj temat Obserwuj notkę 99


image

1. Historia est magistra vitae - mawia stare łacińskie powiedzenie, przypisywane Cyceronowi i w dzisiejszych czasach częstokroć po nim powtarzane w Polsce i na świecie. W Polsce zresztą mamy swoje własne przysłowie, które tę mądrość upowszechnia: "Mądry Polak po szkodzie" - to przysłowie doceniające doświadczenie życiowe w gromadzeniu zbiorowej jak i indywidualnej mądrości. Potoczna obserwacja jednak dowodzi, iż trafność tego powiedzenia nie obowiązuje automatycznie i bezwarunkowo, że pozytywne i bolesne nauki jakie czasem daje - różnym społeczeństwom i narodom - historia, z trudem trafiają do potocznej świadomości oraz świadomości elit rządzących.

Spróbujmy jednak zastosować tę starożytną maksymę do "lekcji historii" jaką było Powstanie Warszawskie. Czy to wydarzenie może nas czegoś nauczyć dzisiaj, po 76 latach? Co nam ono mówi,  jakie płyną  z niego wnioski dla dzisiejszego społeczeństwa i państwa? Wydaje mi się, że takie postawienie pytania ma nieco więcej sensu i wynika z niego więcej korzyści niż z bezużytecznych i chyba niekonkluzywnych sporów na temat jego korzyści, racjonalności i celowości. Chociaż, z drugiej strony, oczywistym jest, że osoby zainteresowane Powstaniem i sporem wokół niego toczonym nieco inne korzyści będą w nim dostrzegać i wyciągać wnioski.

2. Zacznijmy zatem od aspektu militarnego. Powstanie Warszawskie uczy, mówi dobitnie po raz kolejny (nie tylko w historii Polski), że konflikt militarny wygrywa się dzisiaj (ale jest tak chyba od czasów średniowiecza i wynalezienia kuszy) dzięki przewadze w uzbrojeniu jaką daje przewaga technologiczna. Klęska Powstania wynika wprost z dysproporcji sił i środków jakimi dysponowało Państwo Podziemne i AK w Warszawie oraz hitlerowskie Niemcy. Rozpoczynanie walki w mieście, w sytuacji gdy można było uzbroić w broń ręczną jedynie co dziesiątego żołnierza (nie licząc granatów) licząc na to, że do zwycięstwa poniesie powstańców "furia zemsty" (słowa gen. A. Chruściela "Montera" w trakcie jednej z narad przed Powstaniem) mogła skończyć się tylko tak jak się skończyła - masakrą. Dzisiaj wśród polemik o sensowności PW wyczytać możemy, że krytycy walk w Warszawie w 1944 roku są/byli  przeciwnikami zbrojnej walki i oporu. Wydaje mi się, że jest dokładnie odwrotnie. To co wielokrotnie krytycy PW powtarzali (zawodowi historycy, w tym byli żołnierze i powstańcy) to słowa o absurdalnym rozkazie  walki w sytuacji GDY WOJSKO JEST WŁAŚCIWIE BEZBRONNE, nie posiada dostatecznych środków do zrealizowania wyznaczonych, militarnych celów. A tak właśnie było w Warszawie w 1944 roku. Jeśli zatem coś pozytywnego ma dzisiaj wynikać z dramatycznych walk w Warszawie 76 lat temu to...nasze zainteresowanie stanem naszej dzisiejszej armii i jej uzbrojeniem. Pierwszy sierpnia powinien być dniem, w którym Minister ON składa publiczny raport, w którym - dla szacunku poległym w Warszawie - ma wykazać w jaki sposób zwiększył siłę i wyposażenie armii, w jaki sposób środki przeznaczane na obronność zwiększają techniczny potencjał naszych fabryk i naszą obronną niezależność.

3.We Wrześniu 1939 roku Warszawa skapitulowała po trzech tygodniach obrony. Warszawy broniło wówczas około 100 tys. zawodowych żołnierzy, uzbrojonych w artylerię, czołgi i ciężką broń maszynową. Jednak i to było za mało wobec absolutnej dominacji Niemców w powietrzu i w ciężkiej artylerii. Na co zatem liczyli przywódcy Powstania wydając decyzję o walce w Warszawie? Z opracowań historyków mówiących o wydarzeniach w ostatnich dniach lipca 1944 roku wiemy, że przywódcy Państwa Podziemnego liczyli i na rychłe wejście wojsk sowieckich do Warszawy, które według "Montera" 31 lipca miały już wjeżdżać na Pragę, i na rychłą ucieczkę wojsk niemieckich oraz na ewentualną pomoc Brytyjczyków i Polskiej Brygady Spadochronowej, gdyby zawiódł wariant pierwszy i drugi. Jak wiemy wszystkie te założenia okazały się błędne. Ani Niemcy nie byli tak słabi jak sądzono, ani Sowieci nie wkraczali na Pragę - wręcz przeciwnie, 30 lipca właśnie ruszył niemiecki, pancerny kontratak w kierunku Radzymina i Wołomina a nadzieje na wsparcie brygadą Sosabowskiego były zwykłymi mrzonkami (zresztą zrzucanie spadochroniarzy na miasto nasycone już wojskiem i bronią maszynową mogło skończyć się tylko kolejną katastrofą). Krótko mówiąc: decyzja o Powstaniu wydana została w wyniku serii błędów w ocenie sytuacji i braku możliwości sprawdzenia wiarygodności docierających informacji. Właściwie Powstanie w Warszawie wybuchło 1 sierpnia "przez pomyłkę". Gdyby decydujący o Powstaniu Bór - Komorowski i Delegat rządu na Kraj (Jankowski) mieli wgląd w rzeczywisty stan wydarzeń, decyzji o walce by nie wydali (na pewno dniem W nie byłby 1 sierpnia). W konsekwencji mieliśmy spontaniczną prowizorkę. Zamiast realizacji precyzyjnie zaplanowanych, przygotowanych i wcześniej ćwiczonych zadań mieliśmy chaotyczną improwizację okupioną ogromnymi stratami w atakach na cele, których w ówczesnej sytuacji zdobyć się nie dało. Czy z tej serii pomyłek wypływają jakieś wnioski dla dzisiejszych (z ostatniego 30-lecia) decydentów? Zastanówmy się ile zmian w Polsce, reform w kraju wprowadzano bez należytego (co się okazywało po kilku latach) rozpoznania, wiedzy, analiz. Wymieńmy kilka: "plan Balcerowicza" z otwarciem rynku dla firm zagranicznych, przy równoczesnym podniesieniu stóp procentowych kredytów i obłożeniem podatkiem wzrost wynagrodzeń w firmach państwowych (krytykowany przez prof. W. Kieżuna, powstańca "ikonę"), prywatyzację sektora bankowego, energetyki, ubezpieczeń, telekomunikacji - odkupowanych obecnie po (często) znacznie wyższych cenach. Dodajmy do tego reformę ubezpieczeń (OFE), szkolnictwa (wprowadzone gimnazja, redukcja znaczenia szkół zawodowych), służby zdrowia (kasy chorych). Żyjemy w chaosie podejmowanych przez rządzących i zmienianych o 180 stopni - po kilku latach - decyzji i wprowadzanych zmian. Na szczęście, za te nieprzemyślane zmiany nie płaciliśmy już krwią ale "tylko" pieniędzmi...grubymi miliardami złotych, jednak i dzisiaj wiele podejmowanych decyzji nie ma uzasadnienia racjonalnego, ekonomiczno - społecznego a jedynie polityczne. Czy - przez wzgląd na ofiarę Powstania można dzisiaj oczekiwać od polityków czegoś więcej niż tylko o dbałość o własne interesy lub uleganie różnym lobby (krajowym i zagranicznym)?

4. Co nam mówi, czego uczy dzisiejszy kult Powstania Warszawskiego i jego tragicznej ofiary? Kultywując tragedię Powstania Warszawskiego zapominamy, odsuwamy na dalszy plan coś, z czego powinniśmy być przede wszystkim dumni, o czym powinniśmy uczyć młodzież i co przede wszystkim powinniśmy promować. To budowa Państwa Podziemnego w czasie okupacji. Mrówcza, pozytywistyczna praca tysięcy, setek tysięcy ludzi organizujących - poza działalnością zbrojną - podziemne instytucje kultury, sztuki, prasę podziemną, sądownictwo, edukację (100 tys. absolwentów szkół średnich), pomoc społeczną (ratowanie "dzieci Zamojszczyzny", Żegota), uniwersytety. Setki, jeśli nie tysiące, absolwentów tych "tajnych kompletów" zginęło potem w Powstaniu...a mogło być inaczej. W Powstaniu Warszawskim ginęły przyszłe elity. Poeci, naukowcy, absolwenci tajnych uniwersytetów. Czy gdyby nie było Powstania zabrakłoby nam bohaterów walki? Oczywiście, że nie! Od lutego 1944 trwała akcja Burza za terenach "zabużańskich": Wołynia, Wileńszczyzny, Lwowskiego. Każde z tych regionalnych Powstań miało swoich bohaterów, tak jak i akcja "Burza" w Lubelskiem i Białostockiem i na Podkarpaciu. Śmierć tych elit, ich wypędzenie z Warszawy i zniszczenie miasta wraz z całym dziedzictwem jej kultury ułatwiło potem sowietyzację kraju. Zabrakło tych, którzy w nowej, komunistycznej rzeczywistości prowadziliby dalej podziemne instytucje pomocy społecznej, kultury, edukacji, nawet w rodzinnej skali mikro, gdy w początku lat 50-ych groziły za to surowe represje. Ich tragiczna śmierć lub wywiezienie do obozów koncentracyjnych przesłoniła jednak ten pozytywistyczny wysiłek ludzi budujących Państwo Podziemne. My tych ludzi nie kultywujemy, my tych ludzi nawet nie znamy lub zapominamy - przez kult "krwawej ofiary" Powstania. A dzisiaj wzorów takich postaw - "heroizmu pracy" potrzebujemy chyba najbardziej. Potrzebujemy ich i na pomnikach i w nazwach ulic. To także byli bohaterowie. Dzisiaj zapomniani.

image

spodlasu
O mnie spodlasu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura