spodlasu spodlasu
1004
BLOG

Skąd przyjadą imigranci? - 500+ nie działa.

spodlasu spodlasu 800 plus Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

GUS podał najnowsze dane dotyczące stanu i ruchu naturalnego ludności w Polsce w czerwcu 2019. Możemy tam wyczytać, że w czerwcu urodziło się 28,5 tys. dzieci. To dużo czy mało? Te 28,5 tysiąca urodzeń to najniższa liczba od wielu lat. W ubiegłym roku w czerwcu urodziło się o ponad 4 tys. dzieci więcej (32,8 tys.). W roku 2014, kiedy o „500+” nikt jeszcze w Polsce nie myślał, w czerwcu przyszło na świat 31, 2 tys. dzieci. 

Ogółem w ciągu pierwszego półrocza łączna liczba urodzeń osiągnęła niewiele ponad 182 tys. dzieci. W roku ubiegłym było to o blisko 12 tys. więcej. Jeśli przyjmiemy założenie, że w ciągu następnego półrocza urodzi się porównywalna liczba dzieci (a tak było w poprzednich latach) mielibyśmy w historii (przynajmniej od 1921 roku) jeden z niewielu rekordowo negatywnych (niskich) roczników pod względem urodzin. Na przestrzeni 98 lat (nie licząc okresu okupacji) jedynie w latach 2002-2005 (rządy SLD po latach schładzania gospodarki przez prof. L. Balcerowicza) rodziło się w Polsce mniej niż 365 tys. dzieci. Nie ma chyba potrzeby jakiegoś emocjonalnego komentowania tych danych. Należy po prostu stwierdzić fakt, że program 500+ jako czynnik poprawy sytuacji demograficznej w Polsce nie działa, a widać to było już od II kwartału ubiegłego roku. Można zatem łatwo zgadywać dlaczego B. Marczuk pod koniec 2018 roku zamienił resort RPiPS na Państwowy Fundusz Rozwoju.

O ile nie mają sensu długie komentarze - wymownych same przez się – liczb, o tyle warto zastanowić się jakie mogą być konsekwencje (w dłuższej perspektywie) takiego stanu rzeczy. Utrzymujący się od wielu lat spadek urodzeń oznacza, iż na rynek pracy wchodzą roczniki z lat 90-tych, liczące ponad 400 tys. osób (nieco upraszczając) a na emeryturę odchodzą roczniki z II połowy lat 50-tych liczące ponad 700 tys. osób. Różnica mniej więcej 300 tys. osób rocznie.

Rodzi to wiele zagrożeń w różnych obszarach życia społecznego, między innymi dla systemu emerytalnego. Jeśli będziemy chcieli utrzymać dotychczasowy poziom emerytur - mniejsza liczba pracowników będzie musiała utrzymać powiększającą się „armię” emerytów i rencistów, co doprowadzi do konieczności wyboru między następującymi alternatywami:

- obniżamy poziom rent i emerytur;

- wydłużamy wiek emerytalny, likwidujemy przywileje emerytalne różnych grup zawodowych;

- podwyższamy składkę emerytalną dotychczasowym pracownikom (obniżając tym samym ich zarobki);

- dopłacamy coraz wyższe kwoty z budżetu do ZUS, kosztem wydatków na inwestycje, zdrowie, edukację, badania i rozwój, kulturę oraz zwiększając poważnie poziom długu publicznego;

- stosujemy najmniej „dotkliwą społecznie” kombinację wymienionych wyżej czynników.

Podobnie rzecz wygląda z sytuacją służby zdrowia. Jej kondycja zależy głównie od sumy wpłat składek zdrowotnych od poszczególnych ubezpieczonych. Zwiększenie liczby osób wieku senioralnym (65+) automatycznie pociągnie za sobą wzrost potrzeb na specjalistyczne, a tym samym drogie, usługi zdrowotne (leczenie głównych chorób przewlekłych: CHUK, cukrzycy i jej powikłań, nowotworów, operacji zaćmy, leczenia narządów ruchu). Biorąc pod uwagę dotychczasową „wydolność” służby zdrowia trudno patrzeć na problem optymistycznie nawet jeśli zastosujemy któreś z wyżej wymienionych rozwiązań.

Kolejny obszar, na który spadająca liczba urodzeń ma wpływ to rynek pracy. Naturalnym zjawiskiem w tym przypadku jest wzrost płac pracowników w regionach, w których podaż pracy jest największa (prawo podaży i popytu)...oraz wzrost migracji zarobkowej. Już dzisiaj Polska przoduje w Europie w liczbie wydanych pozwoleń na pracę dla obywateli spoza Unii – w 2017 roku było ich około 700 tysięcy. Jednak nieoficjalnie szacuje się, że tylko samych obywateli Ukrainy może w Polsce pracować od 1 do 1,5 miliona (łącznie z pracownikami sezonowymi). Postępujący w kolejnych latach deficyt podaży „rąk do pracy” doprowadzi do sytuacji w której konieczne będzie:

- dalsze otwieranie się na migrantów zarobkowych, nie tylko na tych bliskich kulturowo (Ukraina, Białoruś)  - ci mogą już wybierać bardziej atrakcyjny finansowo rynek pracy w Niemczech, ale także na kraje Azjatyckie ze względu na właściwy im etos pracy (Wietnam, Indie, itp.). W dłuższej perspektywie czasowej nieuchronne byłoby – w związku z tym - upodabnianie się Polski do wielokulturowych państw Europy Zachodniej . To będzie taki mały paradoks. PiS, przy utrzymaniu się przy władzy, będzie musiał albo zmienić swoją politykę dotyczącą migracji albo zmienić swoją politykę społeczna, której elementem jest 500+;

- zachęcanie do powrotu polskich migrantów zarobkowych, którzy wyjechali po wstąpieniu Polski do UE obiecując im ulgi podatkowe. Dla Polski bardziej korzystne finansowo byłoby zaproponowanie wszystkim powracającym z migracji symbolicznego 1% od podatków dochodowych niż rozszerzanie programu 500+ na 1 dziecko bez górnego limitu dochodów, który to program – jak widzimy – nie działa. Wiązałoby się to – najprawdopodobniej – z koniecznością „racjonalizacji” programu „500+”.

- odnalezienie i wprowadzenie skutecznych rozwiązań zwiększających dzietność w Polsce kosztem „racjonalizacji” programu „500+” (trudno znaleźć inne rezerwy finansowe w dużej skali);

- zastosowanie najmniej „dotkliwej społecznie” kombinacji wymienionych wyżej czynników

Jak na razie w debacie publicznej, w sporach przedwyborczych problem nie istnieje. Z jednej strony mamy PiS, który problemu zdaje się nie zauważać wskazując na bardzo dobrą sytuację budżetu i zmniejszający się dług publiczny i równocześnie musiałby się przyznać do nieskuteczności swojego flagowego, niezwykle kosztownego programu a z drugiej strony mamy żałośnie jałową programowo opozycję, która nie ma odwagi zaproponować rozwiązań innych ponad finansową licytację socjalnych zapowiedzi partii rządzącej.

Obawiam się, że taki stan rzeczy może jeszcze trochę potrwać (odkładanie problemu). Najbardziej negatywne konsekwencje możemy oglądać za 10-15 lat, gdy zacznie umierać w Polsce 250-3000 tys. osób więcej niż się rodzić. W końcu do dziadostwa w służbie zdrowia już się przyzwyczailiśmy. Dojdzie do tego jeszcze upadek demograficzny i gospodarczy małych miast, z których młodzi wyjeżdżać będą w dalszym ciągu za granicę lub do miast metropolitalnych w Polsce...No chyba, że coś się zmieni.


spodlasu
O mnie spodlasu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo