Janusz40 Janusz40
672
BLOG

Przeciąganie liny

Janusz40 Janusz40 UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

         

           Trwa przeciąganie liny; Eurokraci ufni w swoje prerogatywy cały czas usiłują zmusić Polskę do podporządkowania się w w sferze ideologicznej, do przyjęcia nadrzędności prawa unijnego nad krajowym, do ukierunkowanego strumienia pieniędzy należnych Polsce z Unii. Innymi słowy - bądźcie grzeczni i przewidywalni (czyli posłuszni) - wtedy bez zakłóceń będą płynęły do was wszelkie przewidywane pieniądze. Tak wygląda to z perspektywy Brukseli. Fakt, że inne państwa (przede wszystkim z tzw. "Starej Unii") nie wykonują wyroków TSUE i żadna kara ich z tego powodu nie spotkała. Najwyraźniej Eurokraci i ich mocodawcy z międzynarodowych grup interesów są przekonani o swojej przewadze gospodarczej, o swojej roli pana w stosunku do lennika - Polski, za którego jest uważana. Są przede wszystkim przekonani o tym, że Polska otrzymuje ogromne beneficja z Unii i z nich nie zrezygnuje, najwyżej trochę się będzie zżymać i w końcu ustąpi (jak to już się zdarzało).


         Otóż, kompetentni ekonomiści widzą jak na dłoni, że od kilku już lat w secularnym rachunku tracimy przy istniejącym, ale w dużym stopniu wymuszonym systemie praw, obowiązków i zależności. Nie idzie tu o czysto matematyczne wyliczenia wpłat i przekazów z Polski do Unii i z Unii do Polski. Właściwie, to nie z Unii do Polski (i odwrotnie), tylko w ramach Unii przepływy wg unijnej budżetowej podziałki. Oprócz tego - całkiem niewidoczne dla nie specjalistów są ogromne przepływy środków z Polski do gospodarczych podmiotów usytuowanych w tzw. "Starej Unii". To zakupy (i serwis) specjalistycznego sprzętu rolniczego, maszyn pracujących przy drogowej infrastrukturze itp. To przebiega bezszmerowo; fundusze w   ramach unijnego budżetu są ściśle rozdzielane zgodnie z interesami brukselskich Eurokratów - one nie są do dyspozycji naszego rządu. Ostatnio te finansowe przepływy przedstawili publicznie Europoseł Jaki i prof. Krysiak.


           Przedstawię tylko dwie sprawy,  w wyniku których Polska już traci dziesiątki miliardów, bądź straci nie tylko finansowo, lecz także w dużej mierze suwerenność. Wszyscy już wkrótce doświadczą, na czym polega ten unijny altruizm, to podwojenie  (z grubsza biorąc) ceny energii elektrycznej.  Otóż w wyniku podpisanego przez  premiera Tuska w 2008 r. pakietu ENERGETYCZNO-klimatycznego wielkie instalacje przemysłowe (czytaj - polskie elektrownie węglowe) mają być obciążone obowiązkiem kupowania  "pozwoleń na emisję CO2). Na  mocy przyjętych derogacji ten obowiązek miał się pojawić dopiero w 2019 r. Oczywiście  - pojawił się i początkowo rząd dofinansowywał sferę komunalną, ale zdaję się już teraz od tego odstępuje. Co na tym zyskała "Stara Unia"? Prócz Niemiec właściwie nie ma tam energetyki opartej na węglu. Emisja CO2 półtora razy większa we Francji, czy Włoszech nie niosła ze sobą obowiązku kupowania owych pozwoleń. Co na tym zyskał D. Tusk? Ano zyskał jakże cenne klepnięcie w plecy w wykonaniu ówczesnego "prezydenta" Europy - N. Sarkozy'ego. Ten największy w dziejach kolekcjoner takich klepnięć doskonale wiedział co robi - opłaciło się. Fakt, że może całe pokolenie Polaków może być znacząco zubożone - nie miał znaczenia. Prezydent Sarkozy zresztą - przypadkowo wygadał się (pochwalił), że ten pakiet, to największe zwycięstwo starej Unii nad jej nowo przyjętymi członkami. Co oznacza najdroższy w Europie prąd powinni wszyscy wiedzieć. To nie tylko drogie rachunki za domowe zużycie, to przede wszystkim utrata konkurencyjności w działalności gospodarczej, odpływ kapitałów inwestycyjnych i wszelkie pochodne klęski. WSZYSCY wszak karmią się prądem. Powstaje pytanie - czy nikt tego nie przewidział? Przewidział nawet ZZ SOLIDARNOŚĆ i występował w sprawie pakietu obawiając się bezrobocia. Organizował międzynarodowy protest L. Dorn, ale bez powodzenia. O wypowiedzenie pakietu występuje poseł J. Kowalski. 


          Przy tym wszystkim walka z emisją CO2 ma głęboki sens i wymyślony system kupowania owych pozwoleń też. Tyle tylko, że obowiązkiem tego kupowania obciążeni nie są wszyscy. Potężna emisja z komunikacji (wielokrotnie większa niż z elektrowni) nie jest obciążona tego typu restrykcjami. Innymi słowy pakiet nie miał na celu ochrony klimatu, tylko oskubania Polski, trzymania jej w ryzach - niech posiada status półkolonii - dostarczyciela taniej siły roboczej. Jajogłowi z Brukseli, a szczególnie z Paryża skrzętnie pilnują swoich interesów, nie może się Polska zbogacić, bo stanie się krnąbrna i konkurencyjna.  Pamiętamy walkę z polskimi przewoźnikami - nie może Polska oferować tańszych przewozów, bo to uderza we francuskich przewoźników.


          Abstrahuję od faktu, że najwięksi światowi "truciciele": US, Chiny, Indie, Brazylia Rosja dość niemrawi i to dopiero w ostatnich latach zaczęli przymierzać się do walki o klimat. Pozostańmy w Europie. Dlaczego zastosowano wielce skomplikowany system obliczania emisji dla poszczególnych emitentów (ale nie dla np. samochodów osobowych, czy samolotów). wystarczyłoby obciążyć państwa opłatami za emisję CO2. Eurostat podawał te liczby. Teraz zdaję się już nie, bo to sprawa drażliwa. Zawsze jednak wielkość zużywanych kopalin (węgla, benzyn i gazu) jest do  uchwycenia. Znając to zużycie paliw można obliczyć ilość emisji CO2. Przyjmując reprezentacyjne "paliwa" stałe - węgiel (C), ciekłe - benzen (C6H6), gazowe - metan (CH4) - zdolny maturzysta może w godzinę obliczyć ciężar emitowanego do atmosfery CO2 przez poszczególne państwa Europy. Byłby to rachunek znakomicie bardziej precyzyjny i sprawiedliwy w porównaniu do prowadzonej polityki klimatycznej obwarowanej tysiącami dokumentów i tysiącami pracowników biurowych.




          W setkach artykułów publikowanych na społecznościowych portalach (np. na Salonie 24) szczegółowo wielokrotnie przedstawiałem stosowne wyliczenia. Oczywiście, tak liczyć nie można, ponieważ prowadzona przez Unię polityka klimatyczna ma uderzać w Polskę, a nie w rozwinięte państwa "starej Unii.




         Druga (jakże aktualna) sprawa - Fundusz Odbudowy. Wszyscy oczekują tych ogromnych pieniędzy - służba zdrowia, samorządy, szkolnictwo, infrastruktura, rolnicy. Wszystkim aż ślina cieknie. W przyjętej publicystyce rodem z Brukseli i z opozycji jakoś nie rozdziela się "normalnych" funduszy strukturalnych - dopłat do rolnictwa, na infrastrukturę itp. od owego FO. Te dotychczasowe pieniądze z UE wynikają z uzgodnień traktatowych i one w żadnym stopniu nie są "zagrożone". Są to pieniądze pochodzące ze składek państw członków Unii, z opłat celnych w portach unijnych i inne tzw. zasoby własne Unii. Natomiast pieniądze na FO Unia pozyskuje emitując unijne obligacje skarbowe. Wg doniesień z ostatnich dni już sprzedano obligacje na sumę ok 45 miliardów EURO. Brzmi nieźle. Nie wiadomo (przynajmniej trudno dotrzeć do informacji) - z jaką rentą, na jaki okres wykupu. Z oficjalnych informacji wynika, że rating Unii równy jest niemieckiemu - czyli bardzo wysoki i renta (czyli stopa oprocentowania) tych pożyczek jest bardzo niska (korzystna dla emitującej obligacje Unii). Trochę trudno w to uwierzyć zważywszy, że w skład Unii wchodzi też "upadająca" Grecja, czy inne śródziemnomorskie państwa dotkliwie doświadczone przez pandemię. Tak, czy inaczej obligacje kupują przeważnie "rentierzy" - prywatne osoby, którym nikt nie narzuci obowiązku kupowania obligacji z proponowaną zbyt niską rentą. 


         Komisja Europejska te uzyskane pieniądze rozdziela zgodnie z przyjętymi i zatwierdzonymi planami krajowych FO. Już np. spore kwoty otrzymały Niemcy (jakoś mnie to nie dziwi). Fundusz składa się z części grantowej (darowizn) i z pożyczek. Pożyczki trzeba oczywiście zwrócić - rzecz jasna z rentą (z odsetkami) - jaskimi - nie wiadomo. Darowizna tylko się tak nazywa; przecież Unia musi wyemitowane obligacje wykupić. Kto ma te pieniądze wyłożyć. logiczne jest, że te państwa, które ową darowiznę otrzymały. Ale logika w Unii, jest deficytowa; a co z "upadającymi" państwami. Już na szczeblu Unii jest zarządzona konieczność utrzymywania funduszu rezerwowego, czy awaryjnego w wysokości 2 % dochodu narodowego. Po co? Można się domyślać, ze to jest związane ze wspomnianymi "upadającymi" państwami. Pozostaje jeszcze zważyć, że pieniądze z FO mają być "znaczone" - przeznaczone na cele zaakceptowane przez Brukselę. I last, but not least - warunkiem "otrzymania" pieniędzy w ramach FO jest zrzeczenie się suwerenności  - przynajmniej w zakresie prowadzonej reformy sądownictwa. Warto sobie uświadomić, że Polska ma całkiem przyzwoity rating i sama może wyemitować obligacje osiągając przy tym rentę przynajmniej na poziomie unijnej (a chyba niższą) i sama może rządzić tymi pieniędzmi. Oczywiście w grę wchodzą tutaj dopuszczalne granice zadłużenia państwa, ale  tu Polska ma jeszcze pewne rezerwy i zadłużenie unijne w opozycji do krajowego, to tylko liczbowa manipulacja nic nie znacząca.




        Reasumując - nie dajmy się manipulować; mamy silne karty; unijny bluff nie może się ciągle udawać.





















Janusz40
O mnie Janusz40

Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka