Dokumentnie, na czym polegał sowietyzm pokazał światu dopiero Sołżenicyn. Ale stereotypy funkcjonują nadal, sentymenty do tego "wspaniałego " ustroju odwołał dopiero na starość słynny skądinąd Yves Montand. Pozostaje jeszcze w całej rozciągłości stereotypowe myślenie o "potędze Rosji.
Dla tych, którzy we wszelkich dyskusjach skłonni są pomijać liczby, przypomnę, iż wszyscy teoretycy i praktycy wojny od czasów Napoleona, poprzez nawet Engelsa, są zgodni, że do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy:
Po pierwsze - pieniądze;
po drugie - pieniądze;
i po trzecie - pieniądze.
Wg MFW przedstawia się to tak : Wg SIPRI (Stockholm International PeacePKB PKB osiągnięty w 2009 r. Research Institute) - wydatki wojskowe w 2009r.
UE 16.414,7 mld.$
USA 14.119,- " - 663,255 mld $
Japonia 5.068,9 " - 46,859 "
Chiny 4.984,7 " - 98,800 "
Niemcy 3.338,7 " - 48,022 "
Francja 2.656,4 " - 67,316 "
Anglia 2.224,- " - 69,271 "
Włochy 2.118,3 " - 37,427 "
Brazylia 1.574.- "
Hiszpania 1.467,9 " - 19,409 "
Kanada 1.336,4 " - 20,564 "
Indie 1.236,- " - 36,600 "
Rosja 1.231,9 " - 61,000 "
===========================================================================
Polska 430,7 " - 10,860 "
Nie podaję już bardzo zbliżonych potencjałem gospodarczym do Rosji takich państw, jak: Australii, Meksyku, Korei Północnej, Holandii czy Turcji. Stany Zjednoczone wydają na zbrojenia tyle ile reszta świata razem wzięta. Gdyby jeszcze porównać np. konwencjonalną broń rosyjską do inteligentnej generacji uzbrojenia "zachodu". Wystarczy sobie przypomnieć, jak w czasie "Pustynnej Burzy", rakietki wystrzeliwane z helikopterów poradziły sobie z pięcioma tysiącami nowoczesnych czołgów Husajna (made in Russia) a była to największa w dziejach świata czołgowa nawała ognia i stali. Całkiem podobny jest stopień przewagi w innych rodzajach broni.
Praktycznie, zachodnie społeczeństwa, a co gorzej większość polityków, pławiąc się w dobrobycie i rozkosznym poczuciu bezpieczeństwa, uważają, że problemu sowietyzmu już nie ma, nie zauważyli, iż po pierestrojce Gorbaczowa i renesansie demokratycznym Jelcyna nastąpiło zahamowanie, nawet cofnięcie tych wielce pożądanych procesów cywilizacyjnych. Wobec "Zachodu" Putin i Miedwiediew udają demokratów, zachodni politycy udają, że w to wierzą i klepią się nawzajem po plecach. Po napaści na Gruzję - Sarkozy, który wówczas "przewodniczył" Europie poklepał Miedwiediewa po plecach, jak jego poprzednik Daladier i premier Anglii Chamberlain klepali w 1938 r. Hitlera i Mussoliniego. Gdyby wtedy znalazł się mąż stanu na miarę naszego Wielkiego Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który uratował Gruzję od całkowitego podboju - być może nie doszło by do września 1939 r. Zresztą był, tylko przedwcześnie umarł - Józef Piłsudski był pomysłodawcą "wojny prewencyjnej" z odradzająca się Trzecią Rzeszą Hitlera. Mówił o tym także Churchill w Fulton - jakże małym wysiłkiem, twierdził, można byłoby zapobiec tak monstrualnym zniszczeniom w wielu miejscach na świecie.
Konkludując, wspomagać procesy cywilizacyjne w Rosji powinny wszystkie państwa respektujące demokratyczne kanony, dyskretnie, bez naruszania narodowej godności, ale na zasadzie stopniowego zbliżania - nigdy Rosji nie należy nadmiernie schlebiać, wpuszczać przedwcześnie na salony, to ona musi być w roli petenta. To państwo od czasów Piotra I liczy się tylko z silniejszymi od siebie. Musimy sobie w końcu uświadomić, że jest to niedźwiadek ze słabo rozwiniętymi zębami.
Wszystko, co wyżej napisałem, traktuję jako wstęp do mojego komentarza odnoszącego się do niedawnego wystąpienia radiowo-telewizyjnego prezydenckiego doradcy - Nałęcza. Otóż wypowiedział się on nadzwyczaj emfatyczne, z żywiołową gestykulacją mającą oddać jego najświętsze przekonanie, że przywiedzenie Putina na groby katyńskie i celebra z udziałem premiera Polski jest sprawą tak ważną, iż na "ołtarzu tej sprawy można złożyć największe ofiary". Wg niego waga tej sprawy jest tak wielka, gdyż Putin wywodzi się z formacji, która to katyńskie ludobójstwo wykonała. Hm... Dla mnie gotowość do złożenia ofiary na ołtarzu tej sprawy w kontekście ogromnej narodowej tragedii smoleńskiej jest wypowiedzią skandaliczną, bezgranicznie cyniczną lub beznadziejnie głupią. W każdym razie jest to wypowiedź dyskwalifikująca Nałęcza jako doradcę kogokolwiek a szczególne prezydenta państwa.
Takie poglądy może Nałęcz wygłaszać w swoim tylko imieniu i dopóki nie odwoła się od nich Komorowski - nie będę go uważał za swojego prezydenta. "Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi,narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor." Jako historyk wie pan oczywiście, kto i kiedy wygłosił te słowa. Radzę jednak codziennie je powtarzać np. co godzinę. Może wówczas dojdzie do pańskiej świadomości, że my tutaj w Polsce, w przeciwieństwie do pana, tak właśnie myślimy.