Moja odpowiedź na komentarz do poprzedniej notki nie chce "wejść" - więc odpowiadam szanownemu komentatorowi w formie nowgo wpisu:
Panie profesorze, wprawdzie nie jestem historykiem, ale nie traktowałbym Rasputina jako majacego wpływ na losy Rosji; jego szamanskie sztuczki dość skuteczne w zwalczaniu hemofilii zapewniły mu wysoką pozycję na dworze Mikołaja II (zwłaszcza u carycy), ale bardziej światli rosyjscy dygnitarze starali się zmniejszyc jego wplywy i ostatecznie wykonali na nim zamach.
Fenomen Rosji jest rzeczywiscie zastanawiąjacy - jej "potęga" nie ma zbyt długiej historii; własciwie, to Iwan Kalita w roli poborcy podatkowego (z łaski chana Złotej Ordy) "zebrał" trochę ruskich ziem i zainstalował się w roli wielkiego księcia w Moskwie (znowu z łaski chana tatarskiego). Po wyzwoleniu sie spod jarzma tatarskiego Moskwa wpadła właściwie pod hegemonię Litwy i pośrednio Korony. Nie była to jednak stała okupacja. Kolejny Iwan - władyka Moskwy podporzadkował sobie Nowogród Wielki, który przedtem opłacał się Litwie, a pośrednio Polsce; nie byl tak kulturalny, tylko złupił doszczętnie to przebogate prastare miasto - Moskwa stała sie bogata.
Nie pomogło to jej jednak zbyt wiele - wg jej historiografii przeżywała okres "Smuty" - była właściwie dość uciążliwym księstewkiem na obrzeżach Rzeczypospolitej. Nadanie sobie tytułu cara, to historyczna megalomania, a nazwanie Moskwy "Trzecim Rzymem", to śmieszność, z której kpi nawet zapoznany Rusofil Norman Davies. Związki z bizantyjskkim rodem Peleologów dające do tego podstawy, to mało, jeśli sie zważy, że polski monarcha też miał żonę z tego rodu i wg Konopczyńskiego n awet z uzasadnionymi prawami do sukcesji bizantyjskiej nie mówiąc o kilkudziesieciu związkach naszych monarchów i ksiąząt z cesarskimi dworami (była nawet z rodu Piastów dama koronowana na Cesarzową Rzymską (w Rzymie właśnie). Nikt w Polsce z tego tytułu nie rości sobie prawa do nazwania Krakowa, czy Warszawy "Trzecim Rzymem".
Rządy Polaków w Moskwie na poczartku XVII w. są sprawą powszechnie znaną. Pod koniec dopiero XVII w. Moskwa własciwie "otrzymała" od Polski lewobrzeżną Ukrainę na skutek opentańczej polityki Jana III, który dla Ligii Antytureckiej chciał pozyskac Moskwę i "sprezentował" za to pół Ukrainy (z Kijowem). Znowu wg. Normana Daviesa " wchłonięcie Ukrainy przekształciło niewielkie księstwo moskiewskie w "Wielką Rosję". Póżniej przyszedł Piotr I , który własnoręcznie scinajac łby bojarom wprowadził terror i zmilitaryzował Rosję, która stała sie wkrótce najsilniejszym państwem w tej częsci Europy; Zasobna i syta Polska, która "nierządem stala" była doskonała pożywką dla apetytów tej wschodzacej satrapii.
Zabory i kampania napoleońska - to historia powszechnie znana. Ale gdy popatrzymy chłodnym wzrokiem na Rosję, to widzimy, że jej przyszła potęga, to wynik znanego w historii procesu podboju państw ucywilizowanych i zasobnych przez plemiona barbarzyńskie. Pechem dla Polski było właśnie to, że dotyczyło to naszego państwa właśnie.
Konkluzja (oczywiscie z mojego punktu widzenia) jest taka, że posiadanie Ukrainy (a przynajmniej jakies podporządkowanie), to klucz do imperialnej potęgi Rosji. Polska, która od czasów Chrobrego, do czasów Piłsudskiego - wielokrotnie rządziła w Kijowie i bodaj dłużej władała Ukrainą niż Rosja - nie ma i własciwie nie miała nigdy ciagot imperialnych - nie powinna jednak dopuścic do hegemonii następcy carów i genseków w Kijowie - to polska racja stanu.
Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka