jerraz21 jerraz21
278
BLOG

Śmierć Ojca.

jerraz21 jerraz21 Społeczeństwo Obserwuj notkę 18

Ponad pięć lat temu zmarł mój Ojciec. Na raka prostaty. Przyczyna dosyć powszechna w naszych czasach komfortu konsumpcyjnego. Nowotwory - to współczesne potwory - zbierają żniwo, ochoczo i niestrudzenie,  dla swojej Pani - Śmierci..

Szczególnie udane życio-kosy  mają miejsce ostatnio. Ludzie umierają falami pandemicznymi. Tak to bywa, kiedy walczy się wszelkimi dostępnymi środkami i sposobami ze śmiercionośnym Wirusem Koronnym. To tak jak walka o pokój - z taka zaciętością i bezwzględnością, że nawet kamień na kamieniu nie zostanie  - i  wówczas pokój nastanie - Śmierci Spokój.

Ojciec mój zmarł pod "respiratorem" na OIOMie.Po kilkuletnim leczeniu, rak ostatecznie dopiął celu, rozlazł się po całym organizmie, rozpanoszył i zwyciężył - zabijając rodzica  i siebie.

Nie ostał "kamień na kamieniu" - nie ostała się żadna "żywa komórka"..

Kiedy Ojciec leżał pod "respiratorem" i  jeszcze "oddychał", przychodziłem każdego dnia.

Machina medyczna  szumiała, pracowała rytmicznie, ekrany migotały parametrami, czasami słychać było jakieś ciche dźwięki: piski, brzęczenia....

Widziałem i wiedziałem, że pacjent już z tego stanu nie wyjdzie na ten świat.

Miny pielęgniarek i pani doktor nie pozostawiały miejsca na nadzieję, na złudzenia...

Więc tak wygląda powolna i bezwolna śmierć?!

Późnym wieczorem siedziałem sam  w salonie..... rozmyślając - w domu mego Ojca.

Na skraju osiedla domków. Było cicho, spokojnie - a nawet błogo. Piękny wieczór majowego schyłku..

Robiło się coraz ciemniej, kiedy nagle  poczułem jakieś zawirowanie - coś jak przeczuwanie, jak konanie...

Byłem  bezwolny - ulotniły się wszystkie myśli - zaostrzyła się percepcja... i wtedy..

Lampa sufitowa w salonie zaczęła gasnąć i zapalać się - tak kilka razy.

A potem dwukrotnie dźwięk brzęczącej szyby, na wprost w drzwiach tarasowych. Tak jakby ktoś przeciągał po niej czymś ostrym i twardym (diamentem). Pierwszy dźwięk przenikliwy, dobitny - jak komunikat: "Tu jestem".

Po kilku chwilach drugi dźwięk - krótki i lekki niczym kropki  na końcu zdania: "odchodzę...".

Odetchnąłem głęboko i spojrzałem na zegar - była 22.12.

Rano telefon ze szpitala.Dzwoni pan doktor z nocnego dyżuru.

- pański Ojciec zmarł wczoraj w nocy

- o której?

- po 22 drugiej  ( dnia 25 05 2016 )


A potem był pogrzeb, którego nigdy nie zapomnę.

Szczególnie  mowy księdza podczas mszy pogrzebowej.

A za oknami kościoła ulewa - jakby Niebo płakało - prawie dokładnie wtedy kiedy trwało nabożeństwo..

Ojciec  nie był łatwym człowiekiem, można by rzec "skrajnym"- kontrowersyjnym.Lubianym i znienawidzonym.

Ksiądz, całe życie Ojca, ujął w pięknych, wzruszających słowach - kojących i uzdrawiających..

Na tym świecie nie ma ludzi doskonałych.

Kto jest bez grzechu - niech pierwszy rzuci kamieniem w bliźniego swego...

Nie ma takiego..


P.S.

W domu Ojca lampa sufitowa była obsługiwana "pilotem" z możliwością regulacji natężenia mocy światła - włączania i wyłączania.

Ja jej nie używałem, nie lubiłem takich wynalazków...



jerraz21
O mnie jerraz21

Jestem tutaj-teraz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo