Konrad Szołajski w powtórzonym w niedzielę odcinku programu Agnieszki Gozdyry “Skandaliści” przedstawił problem egzorcyzmów w Polsce. Prowadzi się je wbrew watykańskim zaleceniom. Głównie niepokorne dziewczyny są na nie kierowane nie tylko przez rodziców, ale i szkoły. Znajdują w tym dziele przyzwolenie jednostek nadzorczych, psychologów szkolnych i oczywiście katechetów.
Pacjentki zaś uzyskują w ten sposób okazję, aby doświadczyć utraty wolności, tortur lub, jak ocenia pani adwokat, występująca w programie, co najmniej innych czynności seksualnych. — Uważam, że jest to okazja, aby osoby, które mają problem z własną agresją i przemocą mogły dać upust swoim potrzebom — powiedział seksuolog Andrzej Depko [ibidem].
Organa ścigania umarzają postępowanie w sprawie ograniczania wolności i molestowania “opętanych”. Tak brzmią konkluzje rzeczonego programu telewizyjnego. Wszystko bowiem się odbywa z inspiracji wychowawców, zatroskanych o bezpieczeństwo latorośli wobec szatańskich zakusów. Chcącemu zaś nie dzieje się krzywda.
Tymczasem od zaklęć i egzorcyzmów na korzyść procedur leczenia odszedł już Hipokrates. Pod koniec XVIII wieku w Europie zarzucono trzymanie chorych psychicznie w kajdanach a od XX wieku stosuje się tam wyłącznie leki i rehabilitację. Oczywiście w tej Europie, co to nam rzekomo narzuca mniemaną wspólnotę, z której nic nie wynika.
Pewnie i dzięki temu w sprawie egzorcystów panuje u nas zmowa milczenia. Psychiatrzy wypowiadają się o nich krytycznie dopiero na emeryturze, kiedy już nie można im zabrać stanowisk w państwowych klinikach lub pozbawić uprawnień do leczenia w prywatnych.
Ale w takim kontekście przynajmniej nie są trafione oskarżenia o panujące rzekomo u nas średniowiecze. Jeżeli stosujemy metody zarzucone już w starożytności, to rzeczywiście takie pomówienia są bardzo przesadzone.