PiS ma szereg bardzo dobrych kandydatów na stanowiska unijne. Tak to ocenia Ryszard Czarnecki, który sam ma pionierskie osiągnięcie we względzie brukselskich nominacji. Jako pierwszy i jedyny dotąd utracił stanowisko wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Powód też był symptomatyczny, publicznie porównał parlamentarzystkę konkurencyjnej opcji do szmalcownika.
W ustach takiego głosiciela wszelkie przechwałki są wielce dwuznaczne. Dlatego brzmi szczególnie jego zapowiedź, że pani Szydło otrzyma w strukturach unijnych godne stanowisko. Jeżeli w dodatku będzie adekwatne do jej możliwości porozumiewania się z zagranicznym posłami, to wyjdzie jak zawsze.
Na razie jednak mamy stanowczy opór dobrej zmiany przed wyborem Fransa Timmermansa na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Dał się on dotychczas poznać jako wielki przyjaciel Polaków. Ma także w pamięci euforię swoich rodziców, wyzwolonych spod niemieckiej okupacji przez pancerniaków Maczka. Można więc twierdzić, że żywi genetyczną sympatię do nas i chciałby nas widzieć w gronie państw Zachodu.
Chyba więc nic dziwnego, że niechętna jest mu partia, która prezentuje raczej wschodni sznyt rządzenia. Mimo że ów do Polski pasuje “jak siodło do krowy”. Tak się mniej więcej wyrażał najwyższy rangą znawca i, co najważniejsze, praktyk przypisywania losów narodom, Josif Dżugaszwili. Mówił wprawdzie o komunizmie, ale tam się wtedy innego rodzaju sznytu nie dorobiono.
Natomiast nasz rozdźwięk wartości trafił i do Brukseli. Znowu więc mamy sukces. I to na miarę takich, jakie ostatnio seryjnie osiągamy na niwie międzynarodowej.
Bo dobra zmiana sublimuje w ideał, inaczej nie może. Wszak wtedy byłaby niedobrą zmianą.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka