Mleko się wylało, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Mam na myśli wydarzenia w Białymstoku. Czy można było zapobiec? Sądzę (bez pewności) że na pewno można było ograniczyć możliwość zadym. W jaki sposób?
Nie jest to technicznie specjalnie skomplikowane, wymaga jedynie zaangażowania i konsekwencji. Rzecz jasna, to co można zrobić w Białymstoku nie będzie osiągalne w Warszawie, Wrocławiu czy w Gdańsku. Ale i na to jest sposób - o nim w dalszej części notki.
Zacznę od Białegostoku i miast podobnej wielkości (i mniejszych) w tzw. wschodniej części Polski. Nie odkryję tajemnicy, że znaleźć tam zwolenników propagandy LGBT jest dużo trudniej niż na zachodzie. Tak jest i chwała Bogu. Ale trzeba to wykorzystać.
Wiadomo, że udział w marszu w Białymstoku wzięli w przeważającej liczbie przyjezdni aktywiści LGBT... Co można było zrobić, zgodnie z prawem rzecz jasna? Utrudnić im pobyt tak, żeby nie chciało już im się wracać. Sposobów jest mnóstwo:
1. Kontrole na drogach
O, niesprawny autokar zmierzający do Białegostoku? Jak mi przykro, koniec jazdy.
Podobnie z samochodami, busami itp.
+ spisywanie wybranych "wycieczkowiczów" bez zatrzymywania (chyba, że pod wpływem...).
Policja może to robić, trudno będzie zarzucić nawet nękanie.
2. Kontrole w pociągach
SOK istnieje, w jeden dzień można popracować trochę intensywniej.
Gada pasażer po niemiecku? A zajrzeć mu do dokumentów i spisać. Wolno.
3. Sklepy, kawiarnie, bary i restauracje
Pozamykać! Na ten jeden dzień nic się nie stanie.
Ludzie wybaczą i wynagrodzą. A jak jakiś przedsiębiorca nie zechce - omijać szerokim łukiem, niech poczuje, gdzie biznes prowadzi.
Instytucja urlopu na żądanie istnieje? Wykorzystać jeden dzień. Sieciówki (galerie) też będą miały problem z otwarciem biznesu.
Efekt? Przyjadą, przejdą się i ... ani gdzie zjeść, wypić, ani posiedzieć. To po co tam jechać? Zwiedzać zabytki? Ich to nie interesuje
4. Ulice
Wiadomo, gdzie przemarsz ma się odbyć. Zatem .... ulice puściutkie: tylko LGBT i policja. Jak w czasie godziny policyjnej.
Nikt się nie będzie na nich gapił, nikomu się nie pokażą i nie pochwalą swoimi problemami. Ich ulica - ich problemy. Niech się sami sobie prezentują - ich sprawa. OLAĆ towarzystwo!!!
Tym bardziej żadnych kontrmanifestacji i bójek - prowokacji.
Można oczywiście umieścić na trasie pochodu plakaty, transparenty z - na przykład - takim napisem: "WSPÓŁCZUJEMY!" albo: "WRACAJCIE DO SIEBIE I NIE GRZESZCIE WIĘCEJ"
Do tego można z mieszkań (na trasie marszu) puścić maszerującym muzykę, której bardzo nie lubią. No i w kościołach są dzwony ...
5. Całkowite zablokowanie marszu
To jest możliwe o ile pozna się plany propagatorów z LGBT i z wyprzedzeniem zorganizuje jakąś publiczną imprezę. Wiadomo, że w mniejszych miastach miejsca na imprezy są ograniczone. Jeżeli LGBT-owcy nie będą mieli miejsca w centrum miasta to zrezygnują - po co jechać kilkaset kilometrów żeby łazić po opłotkach?
Ale tu potrzebny jest wywiad. Istnieje wywiad gospodarczy to dlaczego nie ma być wywiadu społeczno-politycznego?
Oczywiście, to co napisałem powyżej nie musi przynieść sukcesu w 100 procentach ale może utrudnić "pielgrzymki" propagatorów LGBT po całej Polsce.
A co w dużych miastach (w Białymstoku też), tam gdzie się nie uda zablokować i zniechęcić do takich eksperymentów? Tam, gdzie prezydent (burmistrz) sprzyja propagatorom LGBT?
Odpowiedź też jest prosta.
Popatrzmy na Gdańsk. Czy ktoś może mi podać adres witryny internetowej PIS w Gdańsku? Podkreślam, witryny internetowej a nie strony na Twitterze czy FB.
Nikt mi nie poda bo .... nie ma. Ja nie znalazłem. Jedynie na stronie pisorg.pl jest wzmianka, kto jest szefem na tamtym terenie. I to wszystko. Czasami któryś tamtejszy poseł lub radny coś napisze na TT (głównie) albo na FB. Każdy sobie rzepkę skrobie. Każda pliszka swój ogon chwali. A to nie wystarczy. NIE WYSTARCZY!
Jeżeli nie można zablokować imprez LGBT w takim Gdańsku to przynajmniej można wziąć pod "czułą opiekę" działalność magistratu i pani prezydent. Pisząc "czułą opiekę" mam na myśli śledzenie każdego kroku (oczywiście w działalności urzędowej), każdej decyzji, każdego planu. I ładować to na stronie lokalnej witryny PIS. Radni i posłowie mają przeca dostęp do dokumentów różnego rodzaju - ładować to na stronie. Obywatel ma prawo do informacji publicznej - wiadomo, że urzędy się wymigują. A tak obywatele mogliby zobaczyć jak wygląda funkcjonowanie administracji samorządowej bez konieczności proszenia i błagania urzędników.
DLACZEGO PIS W GDAŃSKU TEGO NIE ROBI?
I pewnie w innych miastach też?
Może dlatego, że politycy PIS konkurują sami ze sobą i nie mają czasu na współdziałanie?
Niech mi będzie wolno przypomnieć, że w roku 2006 rząd PIS doprowadził do likwidacji funkcji Głównego Inspektora Audytu Wewnętrznego - GIAW. Miało to takie znaczenie, że do momentu likwidacji GIAW nie można było zwalniać audytorów wewnętrznych w samorządach bez zgody GIAW. A Audyt Wewnętrzny (AW) w samorządach był pierwszą linią obrony przed idiotycznymi pomysłami prezydentów, wójtów i burmistrzów. Dzisiaj AW jest w pełni zależny od pracodawcy i nie będzie (z oczywistych powodów) stawał okoniem nawet bzdurnym decyzjom samorządów. AW stał się narzędziem w rękach samorządowców do walki z przeciwnikami politycznymi. Mało tego, towarzystwo (rządzący w samorządach i AW) się dostatecznie zblatowało - popatrzcie na Warszawę i aferę reprywatyzacyjną. Co w tej sprawie robił - za czasów HGW - Audyt Wewnętrzny (jednostka Audytu Wewnętrznego w UM Warszawa)? NIC!!!
Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo