Historia prawdziwa (tzw. fakt autentyczny): opiszę moich byłych sąsiadów.
Jest dwóch braci - na potrzeby na naszej opowieści nazwijmy ich Jacek i Placek.
Jacek to playboy czasu stanu wojennego. Łachy sprowadzane z zagranicy, najmodniejsze winyle pod pachą: Manaam, Republika, Rezerwat. Czas mu mile płynie na piciu taniego wina i podrywaniu panien. Nie mając czasu na naukę, edukację kończy na klasie maturalnej - a do samej matury nie przystępuje.
Bliźniak Placek to przeciwieństwo Jacka. Mały, piegowaty okularnik.Zakompleksiony ale za to z głową w książkach.
Jacek żyje z pokątnego handlu byle czym. Wcześnie zostaje ojcem nie poczuwając się do obowiązku do łożenia na swojego syna.
Placek z wyróżnieniem kończy liceum, dostaje się na medycynę, a następnie robi specjalizacje.
Komornik nie może odzyskać od Jacka kilkudziesięciu tysięcy złotych tytułem zaległych alimentów.NIe może bo Jacek oficjalnie jest trwale bezrobotnym beneficjentem MOPS. 40-letni lovelas (lekko już łysieje i brzuszek rośnie) zamienił winyle na płyty cd. Dalej przesiaduje w kawiarniach i ławkach parkowych.
Placek jest zastępcą ordynatora dużej kliniki. Na polskie aspiracje (a ostatnio standardy ) zarabia raczej średnio. Zarabia póżniej - popołudniami prowadzi własny gabinet ginekologiczny. Odebrał już mnóstwo porodów więcej pacjentek mu sie brakuje.
Jeden brat podatków nie płaci.A wręcz przeciwnie żyje z okradania obywateli: to zasiłek dla bezrobotnych, to zasiłek z "opieki", to państwowe alimenty na dziecko itp.
Drugi pracuje od 8 do 21. Do tego jako ginekolog musi być non-stop na telefon.
Drugi opłaca PIT, ZUS, opłaca pracownice: sekretarkę i księgową.
Za ubiegły rok oddał państwu w podatkach i para-podatkach ponad 30 tysięcy złotych.
Kształcić się i brać życie w swoje ręce? Dawać się okradać fiskusowi nie mając nic w zamian?
A może siedzieć w kawiarniach?
I kto tu jest frajerem?