Kilka dni temu odwiedzając pub znajomego całkowicie przypadkowo wdałem się w dyskusje z dwojgiem młodych ludzi. Byli to studenci piątego roku filozofii na KULu. Na początku rozmowy, jak to najczęściej bywa, rozmawialiśmy o ostatnio obejrzanych filmach i przeczytanych książkach. Miła, mogłoby się wydawać, wymiana zdań. A to jedna ze stron poleciła godny polecenia obraz, a to skrytykowała inny ostrzegając przed starą czasu na wizytę w kinie. W pewnym momencie dyskusja potoczyła się na zupełnie inne tory. Zahaczyliśmy o politykę i historię. W tym momencie słuchając wypowiedzi tej młodej pary włos zjeżył mi się na głowie. Otóż okazało się, że studenci okazali się być marksistami i w dodatku fanami znanego mordercy Ernesto Guevary de la Serny zwanego Che. Z zacięciem godnym ważniejszej sprawy bronili jego „działalności”. Na argumenty historyczne np.: własnoręczne rozstrzeliwanie jeńców odpowiadali, że „tego wymagała sytuacja rewolucyjna”. Jakakolwiek merytoryczna argumentacja nie dawała rezultatu. Młodzi filozofowie byli zaślepieni miłością do, jak to się wyrazili „wielkiej postaci”. Dałem sobie spokój z wymianą zdań.
Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć fenomen tego zjawiska? Zdaję sobie sprawę, że ludzie z filozofii należą do bardzo specyficznej kategorii osobników. Po krotce – uważam, że nie są zbyt zdrowi na umyśle. Miałem kiedyś kontakt z grupą filozofów z UMCSu (wspólne projekty filmowe i teatralne) i coś jest nie tak z tymi ludźmi. Jednak po raz pierwszy spotkałem się z komunistami z KULu.
W pewnym momencie zapytałem młodzieńca czy jest katolikiem, odpowiedział, że nie. Na pytanie co zatem robi na katolickiej uczelni, gdzie tok nauczania filozofii nie jest materialistyczny, a raczej wręcz odwrotnie, nie umiał znaleźć odpowiedzi. Kilka dni po tym wydarzeniu próbowaliśmy z kolegą odgadnąć motywacje wyżej opisanej postawy dwojga młodych… filozofów. Jedynym logicznym wytłumaczeniem wydało nam się medialne kłamstwo otaczające postać Che. Przedstawiany w filmach, piosenkach i książkach jako romantyczny bojownik o wolność przysłonił tego prawdziwego Guevarę. Człowieka bez skrupułów, opętanego zbrodniczą ideologią. Dla świata mediów argentyński rewolucjonista jest wygodną postacią.
W politycznie poprawnym świecie, gdzie komunistyczne zbrodnie nadal nie są przyjmowane do powszechnej świadomości istnieje tendencja do gloryfikacji bandytów. Kilka lat temu głośnym był film Dzienniki motocyklowe opowiadającym o młodzieńczej wyprawie Ernesta przez Amerykę Południową. W chwili obecnej Steven Soderbergh (twórca m.in. Ocean’s Eleven) kończy filmowanie fabularnej biografii o Che. I te obrazy były i są przyjmowane z zachwytem. Jedynym znanym mi przykładem pokazania zbrodni komunistów (oprócz filmów typu Zaginiony w akcji czy Rambo 2) jest film Pola śmierci opowiadający o Kambodży. Gdyby ktoś nakręcił film o tym, że towarzysz Lenin był żądnym krwi przywódcą, który przejął władzę za pomocą puczu nikt nie dałby na produkcję złamanego grosza. Dlaczego? Przecież film opowiadałby prawdę o rewolucji bolszewickiej. Brakuje w powszechnej świadomości informacji o tym, że komunizm i socjalizm są systemami wymierzonymi w wolność jednostki, we własność, w szczęście i życie.
Wracając jeszcze do postaci Che. Interesującym jest fakt, że ta ikona lewicy wykrzywia swą twarz z setek tysięcy koszulek, kubków i innych gadżetów. I nie spotyka się to z negatywnymi reakcjami. Natomiast gdyby ktoś wyszedł na ulicę w koszulce z, na przykład, Himmlerem spotkałby go społeczny ostracyzm. Ta relatywizacja zbrodniarzy (niektórzy są fajni inni nie) jest zadziwiająca. Bandyta jest po prostu bandytą. I trzeba o tym mówić. Ignorancja nie jest wytłumaczeniem. Takim tokiem przebiegły nasze rozważania. Drugim wyjaśnieniem poglądów studentów byłaby głupota. Co też nie jest wykluczone.
Polecam świetny artykuł o Che autorstwa Humberto Fontovy zamieszczony na stronie Maćka Miąsika oraz doskonały plakat. Warto rozesłać linki znajomym.
Tekst ukazał się pierwotnie na blogu autora.
www.koliber.org
Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Posiadamy ponad 20 oddziałów w miastach całej Polski.
Konserwatyści, liberałowie, libertarianie, wolnościowcy, monarchiści, minarchiści, anarchokapitaliści, antykomuniści. Licealiści, studenci i przedsiębiorcy - młode pokolenie, któremu bliskie są wartości takie jak: ochrona własności, wolność gospodarcza, rozwój samorządności, szacunek dla historii i tradycji oraz silne i bezpieczne państwo.
W naszej działalności dążymy do:
I Realizacji idei wolnego społeczeństwa.
II Całkowitego poddania gospodarki mechanizmom rynkowym.
III Obrony suwerenności państwowej.
IV Stworzenia "silnego państwa minimum" opartego na rządach Prawa.
V Rozwoju samorządności.
VI Poszanowania tradycji i historii.
VII Uznania szczególnej roli Rodziny
Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych przedsięwzięć jak międzynarodowe konferencje, obozy naukowe, panele dyskusyjne poprzez uliczne manifestacje aż po nieformalne spotkania, imprezy integracyjne oraz pikniki.
Różnorodność nurtów sprawia, że są wśród nas ludzie o różnych poglądach. I właśnie to jest naszą siłą. Nie zawsze się zgadzamy, ale to jedyne takie miejsce na polskiej scenie politycznej, gdzie prawica potrafi rozmawiać i wypracowywać kompromisy.
Poszczególne teksty zamieszczane na blogu nie są oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka