Jak rozmawiać ze społeczeństwem o problemach?- to pytanie można postawić sobie analizując nasza rzeczywistość medialną i wypowiedzi polityków.
W ciągu ostatniego roku znacząco spadła w Polsce ilość osób, które uważają że nasz kraj zmierza w dobrym kierunku. To dobry znak- społeczeństwo otwiera oczy i stwierdza że nie jest różowo, a już na pewno nie tak jak opisują to politycy partii rządzącej.
-
I tu właśnie natrafiamy na pierwszy problem. W państwie dzieje się źle- jak rozmawiać o tym z obywatelami. Dziś polityk partii rządzącej który skrytykowałby stan państwa, przykładowo za katastrofalna sytuacje budżetową może mieć pewność że w najbliższych wyborach zajmie na liście bardzo odległe miejsce. Słowo reformy działa przeciez na premiera jak czerwona płachta na byka. Natomiast polityk opozycji mówiący o tym samym to furiat, snujący czarne wizje, które należy odrzucić bo „nie dajmy się zwariować” -nie może być tak źle. Gdzie więc miejsce na poważna debatę o problemach Polski? Brak chęci podjęcia tego tematu dziennikarzy tzw mainstreamu jest niezwykle niepokojący. Choć Trzeba przyznać że przy okazji OFE poczyniono pewne postępy. Miejmy nadzieję że dalej będziemy zmierzać w tą stronę.
-
Innym aspektem jest udzielenie odpowiedzi na pytanie czy społeczeństwo jest gotowe na prawdę. Gotowe w dojrzałym rozumieniu tego słowa-znaczy to że kiedy dowie się o niezbyt dobrej sytuacji nie stwierdzi że najlepiej wyjechać; byle do tego polskiego bajorka nie wracać. Prawdziwa gotowość to chęć pozostania na miejscu, wzięcia odpowiedzialności na własne barki, zrozumiene, tylko w ten sposób można osiągnąc prawdziwie trwałe rezultaty.
Tylko czy nasze społeczeństwo które dostaje do przetrawienia mydlana operę polityki serwowaną w stylu: "news o zaginionym psie cioci Gieni koło Zielonej Góry", doprawioną szczypta tak zwanej kultury w postaci przykładowo Kuby Wojewódzkiego i jego niezwykle błyskotliwych wypowiedzi, jest zdolne do przyjęcia kubła zimnej wody? Wierzę że tak, choć być może przebija przeze mnie naiwność.
PK