Od upadku Bloksa nie mam bloga politycznego. Dotąd mi go nie brakowało, ale teraz zaczęło. Nie wiem, czy reaktywuję taki blog, ale na razie będę od czasu do czasu wrzucał teksty polityczne na mój główny blog i być może także na blog na Salonie 24. Dziś pierwszy taki wpis.
W sobotę opublikowałem na FB taki wpis:
Pytanie do tych spośród moich znajomych, którzy popierają PiS. Czy chcielibyście Państwo być leczeni przez lekarzy, którym Prawo Wykonywania zawodu wydawałby Prezydent RP na podstawie rekomendacyj Naczelnej Rady Lekarskiej wybieranej przez Sejm?
Wywołał on dość gorącą dyskusję zarówno u mnie, jak i u dwojga moich znajomych, którzy go udostępnili.
Szczególnie ciekawe jest kilka głosów w dyskusji:
1. Miłośnikowi demokracji by odpowiadało. Prezydenta mandat mocny, w Sejmie stabilna większość zatem i lekarze mianowani przez Radę złożoną z lekarzy wybranych przez Sejm nie powinni nikogo gorszyć.
2. Nie miałbym problemu z takim sposobem wyboru lekarzy. Nie jestem nośnikiem jakiegoś uprzedzenia wobec państwa i mam zaufanie do tej instytucji nawet przy reżimie demokratyczno liberalnym.
3. Jeśli potraktować to przez analogię to chyba nie byłoby w tym nic złego.
Kandydaci do zawodu lekarza musieliby mieć ukończone studia medyczne i staż, a Rada, choć wyłaniana przez sejm, składałaby się z innych lekarzy.
Nie widzę zagrożenia.
Wszystkie te głosy podważają idee samorządu zawodowego, zarówno lekarzy, jak prawników. Samorządy zawodowe istniały w II RP. Po wojnie zlikwidowali je komuniści. Przywrócono je w III RP. Ci, którzy teraz je podważają, w najlepszym razie naśladują komunistów. W najgorszym sami są komunistami.