Dyskusja wokół wizyty prezydenta Trumpa w Warszawie obraca się wokół spraw trzeciorzędnych. Przynajmniej jak na razie. Pisze się więc o jej implikacjach w naszej polityce wewnętrznej, o wizach, czy wreszcie o jej znaczeniu symbolicznym. To właśnie sprawy w najlepszym wypadku drugorzędne. A co jest kwestią zasadniczą? Jest nią odpowiedź na następujące pytanie: co zaoferujemy Trumpowi?
Każdy kto śledzi poczynania Trumpa ( a ja, chcąc nie chcąc robię to od blisko 40 lat ) wie, że Trump w polityce jest nowicjuszem, który przeniósł do polityki swoje jedyne doświadczenie jakie posiada: biznesowe. To zaś zawsze oparte było na dwóch filarach. Pierwszym było publicity. Drugim, transakcyjne podejście do biznesu. I takie właśnie jest modus operandi Trumpa. Jeśli chcemy ( a zakładam, że chcemy ) wzmocnienia naszego potencjału obronnego i amerykańskiego parasola bezpieczeństwa ( włączając w to energetykę ) to Trump odpowie: OK. Jestem gotów na to przystać ale co oferujecie w zamian?
I tu właśnie jest pies pogrzebany. Od blisko 30 lat nasze elity polityczne nie zadały sobie intelektualnego trudu by spróbować sformułować odpowiedź na to proste pytanie. I nie ma tu znaczenia wyjątkowość Trumpa. Każda realna polityka Waszyngtonu, za każdego nieomal prezydenta po 89 roku wymagała z naszej strony odpowiedzi na to pytanie. I ono nigdy nie padło. Prowadziliśmy ( lepiej lub gorzej ) politykę wpisywania się w oczekiwania Waszyngtonu ALE NIE SFORMUŁOWALIŚMY ŻADNEJ WŁASNEJ OFERTY.
Czy teraz okaże się, że odrobiliśmy lekcje? Oto jest pytanie. Nie wiem co prezydent Duda położy na stole w rozmowie z Trumpem poza ogólnikami o tradycyjnej przyjaźni i wspólnocie wartości. A od tego właśnie będzie zależało czy wizyta Trumpa przejdzie do historii jako symboliczna czy też wniesie nowe, istotne dla nas realne treści. Moment jest wyjątkowy i korzystny dla nas. Trump nas potrzebuje a my jego. Czy zrobimy jakąś ważną transakcję? Jutro się okaże.
P.S. Odpowiadając na komentarze, których autorzy twierdzą, że Polska nie ma nic do zaoferowania USA podam kilka strategicznych pomysłów. Pierwszy to stworzenie w Europie Środkowej konsorcjum do odbioru amerykańskiego gazu. Konsorcjum z infrastrukturą przesyłową - skala takiego przedsięwzięcia korzystnego dla nas ustawiłaby nas w pozycji strategicznych partnerów w energetyce. Drugi, to stworzenie koncepcji NATO dwóch prędkości - jądro stanowiliby ci którzy są chętni do dalszej integracji i wyłożenia minimum 2% PKB na obronę. Może być EU dwóch prędkości, może być i NATO. Trzeci, związany z drugim to relokacja części amerykańskich instalacji militarnych z Niemiec do Polski. Dla USA - redukcja kosztów. U nas dużo taniej. Takich przykładów mogę z kapelusza podać więcej....