Szatonka Szatonka
142
BLOG

"Czy równiny, czy góry..."

Szatonka Szatonka Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Nie lubimy świętować zwycięstw. Nie, żebyśmy uwielbiali świętować  klęski - co często, choć bezpodstawnie, nam się zarzuca - ale jakoś specjalnie nie ruszają nas zwycięstwa. Świętować, wzorem Sąsiada, opuszczenie stolicy przez nieprzyjaciela czterysta lat temu? Nie, to nie dla nas. O, ucieszyć się od razu, poświętować ze dwa-trzy dni, góra tydzień, to co innego. Trzeba wracać do codzienności, bo przyszłość czeka! A z nią nowe sprawy, nowe wyzwania... Nowe zwycięstwa.

Nie porusza nas chwała dawnych zwycięstw. Cieszy, ale nie porusza. Może dlatego, że w naszej bogatej historii mamy ich na swym koncie tyle, że gdybyśmy chcieli każde z nich świętować, dni w roku by nam zabrakło. O, co innego takie klęski czy martyrologia Narodu. Nie, żeby ich było mało. Klęsk, porażek, ofiar terroru wprowadzanego przez nieproszonych gości, też było sporo. I one również odchodzą w bezpamiętny niebyt, dogorywając cichutko na kartach podręczników historii.

Odchodzą, ale jakby wolniej... Jakby mniej się starzejąc... Nasze klęski potrafią latami, dziesięcioleciami, a nawet wiekami czekać na ten czas, gdy wreszcie ktoś je zakończy. Pomści. Rozliczy. Gdy wreszcie będą mogły spocząć w zaświatach historii - w ludzkiej niepamięci.
Gdy wreszcie nadejdzie Zwycięstwo.

Nie podniecają nas zwycięstwa przodków. Napawają dumą, ale nie wywołują tego dreszczyku emocji, jaki wywołuje klęska, gdy to na nas spada obowiązek wziąść za nią odwet. W czasach Peerelu, gdy 1 Maja był symbolem naszej klęski - a zwycięstwa obcej nam Rewolucji - w wielu miastach Polski organizowano aż dwa wielkie pochody pierwszomajowe, oficjalny i społecznościowy. Ten drugi rozpędzany był gazem i armatkami wodnymi. A dziś? Dziś nawet aktywistom SLD nie chce się brać udziału w pierwszomajowej uroczystości. Ten sam smutny los spotał uroczystości trzeciomajowe, tak gorliwie - choć nielegalnie - obchodzone za "komuny", na pohybel Targowicom.
Ech, komu by się dzisiaj chciało tym zajmować, gdy taka ładna pogoda, a sprawa już dawno załatwiona razem z "komuną"... Skoro nadeszło Zwycięstwo.

Zwycięstwo niepełne. Wiele jeszcze spraw budzi w nas emocje. Załatwimy je sami lub przekażemy do załatwienia następnym pokoleniom. Ale i te sprawy będą miały kiedyś swoje Zwycięstwo.

Na swoje Zwycięstwo czekają też sprawy sprzed ponad siedemdziesięciu lat. Katyń i Wołyń, i wszyscy pomordowani na Wschodzie. Czekają ofiary Powstania Warszawskiego. Może się okazać, że my tych spraw nie załatwimy, że zrobią to dopiero wnuki naszych wnuków. Ale nasze, polskie klęski są cierpliwe. Potrafią przez wieki czekać na Zwycięstwo.

A dziś... A dziś jest 8 maja. Dzień Zwycięstwa. Siedemdziesiąt lat temu hitlerowskie Niemcy podpisały akt bezwarunkowej kapitulacji. To bez wątpienia wielkie zwycięstwo. Sąsiedzi ze wschodu przygotowywali się do obchodów przez wiele miesięcy. Sąsiad z zachodu od wielu dziesięcioleci pracował nad tym, by ogrzać się ciepłem tego Zwycięstwa.
A my..? A nam się nie chce.

Na Salonie na palcach można zliczyć okolicznościowe notki. Pisane w zdecydowanej większości przez tych, którzy przypominają nam, że Dzień Zwycięstwa Dniem Zwycięstwa, ale nie ma co osiadać na laurach, bo jeszcze parę ważnych spraw lat czeka na załatwienie.

Moja notka też miała być inna. Bardziej podniosła, bardziej okolicznościowa. Ale nie będzie. I to nie dlatego, że przy sześciu milionach ofiar i stratach terytorialnych słowa "zwycięstwo", "sukces", "wygrana" nie chcą przejść przez klawiaturę.
Po prostu, mnie też się nie chce.

"Od Narwiku do Narwi wieczna chwała tej armii, która sztandar zatknęła w Berlinie!" - sparafrazuję więc tylko słowa piosenki. Dziękuję Wam, żołnierze walczący o wolną Polskę. Dziękuję Wam za to Zwycięstwo.
Bo tylko dzięki niemu może nam się dzisiaj nie chcieć.

 

 

Szatonka
O mnie Szatonka

https://www.youtube.com/watch?v=B1ULWx0eflM

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura