Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
6259
BLOG

Wóz przed koniem

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 182


imagePrzykładem działania bezsensowego jest sytuacja, gdy ktoś zamierza wybrać się w podróż nie zastanawiając się dokąd chce jechać i ustawia konia za wozem z nadzieją, że mimo to pojedzie. W takiej sytuacji nie pomogą mu starania, aby wybrać najlepszy zaprzęg, ani zakup możliwie najnowszego modelu wozu drabiniastego (najnowsza technologia), którym zamierza udać się w drogę.

Obejrzałem na You Tube rozmowę dr. Jacka Bartosiaka z gen. Leonem Komornickim, który rozpoczął swoją wypowiedź od kilkukrotnego powtórzenie, że dla przygotowania właściwej obrony potrzebna jest odpowiednia strategia obronności, której Polska nie ma. To strategiczne przesłanie wyraźnie nie docierało do p. Bartosiaka, który ciągnął gen. Komornickiego na pola bitewne na „pomoście bałtycko-czarnomorskim” i pytał jak bitwy, które mamy tam stoczyć, można będzie wygrywać.

Jednak strategia!

W każdej wojnie strony walczące definiują na własny użytek cele jakie chcą osiągnąć. Zwykle strona agresywna usiłuje zwiększyć wpływy w świecie (zasięg panowania), zdobyć ważne dla niej terytoria, uzyskać kontrolę nad szlakami komunikacyjnymi, złożami bogactw naturalnych. Strona broniąca się, najczęściej słabsza od agresora, usiłuje po prostu przetrwać i zachować stan posiadania sprzed agresji.

Dla osiągniecia celów strategicznych państwa walczące używają środków militarnych, wojska przeprowadzają natarcia, bronią się, toczą boje. To jest najbardziej „widowiskowa”, jeśli tak można powiedzieć, strona wojny. I zwykle na tym skupia się uwaga obserwatorów wojen, analityków doszukujący się „błędów militarnych”, zastanawiających się, czy np. Napoleon mógł wygrać bitwę pod Waterloo. Takie traktowanie wojny prowadzi do niezrozumienia czym ona jest – wielu sądzi, nie tylko ignoranci wojskowi, że na wojnie chodzi o to, aby wygrywać bitwy, najlepiej wszystkie, a na pewno ich większość. Tymczasem mamy przykład Pyrrusowego zwycięstwa – oznaczające wygraną osiągniętą nadmiernym kosztem, nieproporcjonalnie dużym wobec osiągniętych skutków. Takie zwycięstwa w wojnie z Rzymianami odnosił król Epiru Pyrrus, który po kolejnej wygranej bitwie miał powiedzieć do gratulujących mu podwładnych : Jeszcze jedno takie zwycięstwo i jesteśmy zgubieni.

W przypadku wojny zdarzenia toczą się niejako na trzech poziomach. Najniżej jest poziom taktyczny, gdy na polach bitewnym ścierają się brygady, dywizje, różne mniejsze formacje zbrojne i gdy efekt – kto wygrał, kto przegrał, jest widoczny natychmiast. W „drabinie wojennej” na wyższym szczeblu znajdują się działania związków operacyjnych, armii, grup amii, frontów rozgrywające się na Teatrach Działań Wojennych. Najczęściej na TDW są prowadzone działania dla zrealizowania zadań strategicznych wojny i z tego powodu ich przygotowanie jest objęte ścisłą tajemnicą. Podczas wojny TDW może odgrywać główną lub pomocniczą (drugorzędną) rolę. Trzecim, najwyższym szczeblem jest poziom strategiczny, na którym rozstrzyga się w jaki sposób dane państwo zamierza osiągnąć swoje cele wojenne i można stwierdzić, czy te cele osiągnęło, czy nie.

Biorąc powyższe pod uwagę należy stwierdzić, że o wyniku wojny nie decyduje suma zwycięstw na polach bitewnych (taktyka), ani nawet udane manewry na teatrach działań wojennych tylko przyjęcie właściwych założeń strategicznych, które państwo potrafi zrealizować. Kłopot przy ocenie, czy wygraliśmy, czy przegraliśmy konflikt, łatwy do ustalenia w przypadku boju bezpośredniego (taktyka) jest o tyle trudne, że dla oceny w wymiarze strategicznym potrzebna jest dłuższa perspektywa czasowa – to pewien paradoks, ale zdarza się, że skutki wojny, która doraźnie wydaje się przegraną, w dłuższym przedziale czasowym okazuje się wygraną. Posłużmy się przykładem z lat II wojny światowej, uważanej ciągle przez Polaków za przegraną (klęska 1939 r. i jałtańska zdrada sojuszników) konfrontując to z celami wojennymi innych państw.

imageZacznijmy od wrogów Polski: Niemcy i Rosja. Strategicznym celem Hitlera było zbudowanie narodowosocjalistycznej „Tysiącletniej Rzeszy”, światowego supermocarstwa obejmujące Lebensraum przynależne niemieckiej „rasie panów”, sięgającą w Europie od Atlantyku po Ural. Tego celu nie udało się Niemcom zrealizować. Stworzenie obecnej Bundesrepublik Deutschland (prawny spadkobierca III Rzeszy) nie było strategicznym celem Hitlera. Współczesne Niemcy nie nawiązują w żadnej mierze do państwa Hitlera. Rosja – Stalin chciał rozszerzyć panowanie sowieckiego komunizmu na cały świat. Sukcesy bitewne „wyzwoleńczej” misji w marszu na Zapad, opanowanie połowy Europy (granica zachodnia na Łabie) zdawały się to potwierdzać. Spektakularne bankructwo sowieckiego komunizmu i rozpad ZSRR sprawiły, że Moskwa przegrała. Boleje nad tym prez. Putin, ale nie może wskrzesić z martwych ZSRR.

Partnerami Polski w II wojnie światowej była dwa mocarstwa, Francja i Wielka Brytania, one jak cele strategiczne stawiały zachowanie pozycji jakie uzyskały po zakończeniu I wojny światowej, które wyrażał tzw. ład wersalski. Mieściło się w nim wiele państw europejskich, które odrodziły się, jak Polska i Litwa, powstały na nowo – Estonia, Łotwa,, Czechosłowacja, Jugosławia. Dla wszystkich tych państw zmiana ładu wersalskiego, ku czemu dążyli Hitler i Stalin, stanowiła silne zagrożenie dla ich suwerennego bytu, chociaż w Europie były też państwa takie jak Węgry, które okrojone terytorialnie w traktacie pokojowym sądziły, że u boku Niemiec odzyskają utracone tereny, dawaną pozycję i znaczenie. W tej sytuacji sojusz Warszawy z Londynem i Paryżem był czymś oczywistym - Polsce też chodziło o to, aby zachować dotychczasowy stan posiadania. Z tego powodu zresztą sojusz Polski z Niemcami - nie wspominając już o ZSRR, był wykluczony, a czego nie mogą zrozumieć współcześni entuzjaści zawierania sojuszy z Hitlerem.

Sytuacje na polu strategicznym skomplikowało wejście USA do wojny. Inaczej niż europejscy sojusznicy Polski USA nie zamierzały skupiać się na ochronie swego stanu posiadania. Prezydent Delano Roosevelt w sposób „rewizjonistyczny” sformułował strategiczny cel USA, chciał osiągnąć pozycje dominującą w świecie zachodnim. Przeciwnikiem w osiągnięcia tego celu były nie tylko państwa „osi” (Niemcy, Japonia, Włochy), ale też... Imperium Brytyjskie, „nad którym słońce nie zachodziło”.

Pozycja USA w świecie była uzależniona od tego, na ile Amerykanom uda się zdominować Brytyjczyków i stać się niekwestionowanym przywódcą świata zachodniego. Konkurentem w tym zamiarze nie był Stalin, który nie pretendował do przewodzenia Zachodowi – on po prostu był ze świata komunizmu, z Zachodem nie miał nic wspólnego. To sprawiło, że prezydent USA uznał Stalina za partnera w dziele zmniejszania wpływów brytyjskich. W interesie USA było ograniczanie tych wpływów, co wyraziło się w popieraniu procesów dekolonizacyjnych i gotowości oddawania sojuszników Anglii Sowietom, a co miało fatalny wpływ na powojenny status Europy środkowowschodniej i Polski.

Kiedy czyta się korespondencję przywódców „wielkiej trójki” dostrzeżemy, że Roosevelt z sympatią i zrozumieniem traktował oczekiwania i postulaty Stalina (nazywał go pieszczotliwie Wujkiem Joe) i radośnie mu ogłaszał, gdy tylko mógł w czymś zaszkodzić Churchillowi. Bez wątpienia Rooseveltowi udało się osiągnąć zakładany cel – USA po wojnie stały się hegemonem Zachodu, powstał dwubiegunowy jałtański ład międzynarodowy USA – ZSRR. Wielka Brytania i Francja utraciły swoje pozycje na rzecz USA. Dodajmy, że z czasem, po wygranej przez USA „zimnej wojnie” także ZSRR został wyeliminowany i powstał ład jednobiegunowy z dominującą pozycją USA w świecie.

image

Jak więc wyglądała realizacja polskich celów strategicznych: była to przegrana, jak uważa wielu, czy może jednak nie?

https://www.salon24.pl/u/szeremietiew/886409,gloria-victis-odrobina-strategii

Uważam, że nie docenia się polskiego wysiłku w dziele powstania i ustabilizowania się obecnego ładu międzynarodowego. Jeśli zaś uwiadomimy sobie, że niepodległa Rzeczpospolita Polska znowu jest na mapie politycznej Europy, a o co walczyliśmy w II wojnie światowej, to należy skonstatować, że Polska swój cele strategiczny osiągnęła.

A koń i wóz?

imageGen. Stanisław Koziej dawniej wiceminister ON i szef BBN nazwał „wejściem smoka” inicjatywę medialną dr. Jacka Bartosiaka ogłaszającego potrzebę przekształcenie sił zbrojnych RP w „Armię Nowego Wzoru”, która ma Polsce zapewnić zwycięstwo w wojnie (tzw. kinetycznej) z Rosją. Według gen. Kozieja inicjatywa dr. Bartosiaka publicznej debaty o jego Armii Nowego Wzoru to: „najważniejsze wydarzenie 2021 r. w sferze obronności, ponieważ stwarza szansę przerwania strategicznego (ad hoc) i przestarzałego podejścia rządzących (i nie tylko!) do kierowania bezpieczeństwem Polski’. Niestety nie mogę podzielić tego poglądu.

Przy całym zrozumieniu kluczowej roli armii w dziele obrony nie można zapominać, ze wojsko to jednak tylko „narzędzie” - narzędzie służące wykonaniu zadań sformułowanych w przyjętej strategii. A skoro Polska strategii obrony nie ma, to jaki „wzór” ma być zastosowany w przypadku naszej armii i dlaczego ma to być akurat ten suflowany przez p. Bartosiaka? Do tego nie wiadomo do jakiej strategii odwołuje się propagator ANW – dowiadujemy się tylko ogólnie, że chodzi mu odniesienie „polskiego zwycięstwa” w walce z Rosjanami w warunkach ich przewagi w siłach i środkach z narażeniem na wielkie zniszczenia i ofiary – niezbyt nęcąca perspektywa.

Tak naprawdę ANW to rozwiązanie na poziomie taktyczno-operacyjnym. Twórca koncepcji ANW widocznie czuje się bardzo dobrze snując wizję polskich walk i zwycięstw, widać, że wymiar operacyjny działań jest oczkiem w jego głowie. Dużo uwagi poświęca przeprowadzeniu „Bitwy Manewrowej”, która ma przesądzić (sic!) o wyniku wojny z Rosją. Tymczasem snucie rozważań na temat „decydującej bitwy” jest co najmniej czymś nieodpowiedzialnym – jaki jest bowiem powód, aby ostrzegać potencjalnego agresora jak i czym zamierzmy z nim walczyć? Kwestie natury taktyczno-operacyjnej powinny być – podkreślam raz jeszcze - objęte najściślejszą tajemnicą! Nadzieja jest taka, że przeciwnik oglądając prezentacje twórcy ANW dojdzie do przekonania, że Polska będzie inaczej rozgrywać swoje operacje obronne bowiem nikt przy zdrowych zmysłach nie ujawnia jak zamierza działać na polach bitewnych.

Mamy opracowaną i przyjęta w 2020 r. strategię bezpieczeństwa narodowego. Czas najwyższy by opracować nową STRATEGIĘ OBRONNOŚCI RP. Następnie należy sprawdzić, czy istniejący system obrony państwa i siły zbrojne RP będą w stanie ją zrealizować. Powinien być przeprowadzony przegląd systemu obrony państwa badający pod tym kątem potencjał państwa i siły zbrojne RP. Po sprawdzeniu okaże się, gdzie są braki i będzie można ustalić jak je usunąć. Dopiero na tej podstawie można rozstrzygać jak liczna ma być armia, jaka będzie jej struktura i skonstruować plany technicznej modernizacji armii oraz szczegółowe wydatki obronne. Wtedy powstanie armia, którą można nawet nazwać, gdyby ktoś chciał, nawet Armią Nowego Wzoru. Nie można jej tworzyć posługując się wyobrażeniami i fantazjami militarnymi pokazywanymi na ekranach komputerów czarując oglądających, że wskazuje się im sposób naprawy obronności RP.

Stworzenie strategii wskazującej sposób zapewniający bezpieczeństwo Polsce jest sprawa najważniejszą.

 -


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo