Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
1989
BLOG

Lotniskowiec Walendziaka

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

imageZostatałem zaproszony na spotkanie na którym mówiłem na temat modernizacji armii i zakupów uzbrojenia. Jak wiadomo krytycznie oceniam to co się dzieje w obszarze spraw wojskowych (brak strategii obronności RP), w tym także poczynania w zakresie pozyskiwania nowego uzbrojenia. W trakcie dyskusji po moim wystąpieniu jeden z uczestników zauważył, że byłem w MON i odpowiadałem za modernizację sił zbrojnych, ale nic sensownego nie zrobiłem, a szczytem absurdu było, że chciałem kupić dla marynarki wojennej lotniskowiec (!). Zapytałem dyskutanta skąd wziął te swoje rewelacje, a on, z tryumfem pokazał archiwalny numer gazety „Rzeczpospolita” a w nim poświęcony Jerzemu Buzkowi artykuł „Dobry człowiek, ale nie polityk” ( 3 lipca 2009 r., autorzy Eliza Olczyk , Karol Manys.) W nim było coś takiego: „Walendziak opowiada taką historię: – Czytałem plan uzbrojenia po zęby polskiej armii przygotowany przez Romualda Szeremietiewa, wiceministra obrony. Był to tak kosmiczny pomysł, że na koniec listy życzeń sam dopisałem dla żartu „i lotniskowiec operujący na Bałtyku”. Buzek przeczytał cały program i dopiero gdy doszedł do lotniskowca, powiedział: „No nie, z tym to chyba przesadził”.

imageMój krytyk nie zauważył, że ten „lotniskowiec” dopisał Walendziak. Kiedy mu to wypomniałem usłyszałem, że Walendziak tak tylko zareagował, aby uwypuklić brak racjonalności w tym co chciałem pozyskać dla naszych sił zbrojnych, bo wszak miałem w tym zakresie „kosmiczny pomysł”.

Zapomniany dziś Wiesław Walendziak, „dopisujący” do mojego planu uzbrojenia armii ten lotniskowiec, był dawniej ważną figurą na scenie politycznej. Przez jego ręce jako ministra szefa kancelarii prezesa Rady Ministrów trafiały różne ważne dokumenty, także z MON, do premiera Jerzego Buzka. Czy to oznacza, że Walendziak mógł zadrwić ze mnie dopisując ów lotniskowiec?

Do moich obowiązków jako sekretarza stanu w MON należało m.in. przygotowywanie planów zakupów uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Każdy plan powstawał w uzgodnieniu ze Sztabem Generalnym WP i dowództwami rodzajów sił zbrojnych. Jego ramy określały zarówno uzgodnione w takim trybie potrzeby jak i możliwości finansowe państwa, czyli przygotowywana przez ministra Finansów prognoza budżetu MON na następny rok. Sam projekt planu, po przejściu długiej i skomplikowanej procedury, przedstawiałem do podpisu ministrowi ON. Plan był prezentowany sejmowej komisji obrony i następnie minister ON przedstawiał go do zatwierdzenia Radzie Ministrów. Trudno przyjąć, aby w tych uwarunkowaniach mógł powstać jakiś mój „kosmiczny” plan uzbrojenia wojska nie wspominając już o tym, że zaaprobowałby go ówczesny min. ON, którym był Janusz Onyszkiewicz. Jeszcze trudniej wyobrazić, by Wiesław Walendziak mógł do takiego planu dopisywać jakieś lotniskowce. Do resortowego dokumentu, zamkniętego rzeczowo w rubrykach, zbilansowanego finansowo? W jaki niby sposób: po prostu długopisem, czy może fałszując dokument MON wpisując coś do niego i podrabiając mój podpis ? To było po prostu niemożliwe. Walendziak opowiadał bzdury. Tu dochodzimy do rzetelności piszących artykuł dziennikarzy – nie sprawdzili, czy opowieść Walendziaka ma jakieś oparcie w faktach. Bezkrytycznie opublikowali tekst z którego czytelnik mógł wnosić, że nie miałem pojęcia o planowaniu zakupów uzbrojenia i modernizacji armii.  

W lipcu 2001 r. wspomniana „Rzeczpospolita” tekstami pisanymi przez ówczesną „gwiazdę” dziennikarstwa śledczego Marszałek i obecnego do dziś w mediach redaktora Wafel SS opisała mnie jako korzystającego z procederu łapownictwa. W 2009 r. było już wiadome, że Szeremietiew nie jest złodziejem, czyżby więc ktoś wpadł na pomysł, aby przynajmniej zrobić ze mnie durnia?

imageW miesięczniku „Nowa Technika Wojskowa” (marzec 2011) zamieszono artykuł „Meandry modernizacji sił zbrojnych RP”. Autor krytycznie odnosił się do poczynań kierującego w tym czasie MON-em Bogdana Klicha. Wspominał, że jeden tylko raz MON określił nowatorsko kierunki modernizacji sił zbrojnych. Było to w latach 1997 – 2001. Tak się złożyło, że w tym czasie zajmowałem - jak wspomniałem wyżej - stanowisko sekretarza stanu w MON i kierowałem pionem uzbrojenia i infrastruktury. Wraz z moimi współpracownikami zajmowaliśmy się planowaniem i nadzorowaniem zakupów uzbrojenia oraz badań techniki wojskowej. Nie tworzyliśmy żadnych „kosmicznych planów”, ale np. kupiliśmy licencję na armato-haubicę 155 mm, zmodernizowaliśmy systemy oplot., nabyliśmy samoloty transportowe, przygotowaliśmy przetargi na zakup samolotów wielozadaniowych, kołowych transporterów opancerzonych, systemów rakiet ppanc. - to uzbrojenie kupiono po odwołaniu mnie z MON w 2001 r. Wdrażaliśmy program budowy korwet dla marynarki wojennej, co niestety po moim odwołaniu spaprano. Trwały prace nad przygotowaniem Narodowego Programu Śmigłowcowego - niestety nie został wdrożony. Budowaliśmy wojska terytorialne, które min. ON Klich w 2008 r. zlikwidował.

Trochę mnie ucieszyło, iż ktoś docenił naszą pracę w latach 1997-2001, ale "Nowa Technika Wojskowa" jest pismem specjalistycznym docierającym do osób zorientowanych w problematyce wojskowej, pismem, którego sięgający po gazetę „Rzeczpospolita” raczej nie czytają. image


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo