Znowu afera. Chodzi o to, że dyrektor szpitala przywiózł Jarosławowi Kaczyńskiemu do domu kule w związku z chorobą zwyrodnieniową na jaką cierpi prezes. Po prostu Kaczyńskiemu nawaliło kolano, a usłużny dyrektor przywiózł mu kijki do podpierania.
Rzecz jasna według mediów wrażych rządowi mamy tu do czynienia niemal że ze stalinowska dyktaturą nakazującą troszczyć się o generalissimusa największym fiszą okazującym czołobitność przez osobiste służenie.
Na potrzeby kampanii i w myśl idei, że wszystko co związane jest z Prawem i Sprawiedliwością należy opluć i zohydzić gest profesora, jego estymę i chęć niesienia pomocy został przez dziennikarskich degeneratów przedstawiony jako niedopuszczalny blamaż.
Oczywiście profesora nikt nie zapytał, bo i po co, liczą się przecież obrazy i metoda jaką stosowała niechlubnej pamięci Paradowska, że rzeczy domniemane i niesprawdzone należy przedstawić jako pewniki w myśl zasady, że i tak nikt nas nie sprawdzi.
Brudne metody już od jakiegoś czasu stają się narzędziami POlszewickich hien dziennikarskich. Telewizji Polskiej proponuję stosowanie podobnych metod. Może na przykład Hanna Gronkiewicz Waltz wyjdzie w czerwonych rajstopach albo Sławomir Neuman da kwiaty naszemu Schettino?! W końcu z największego absurdu można skleić kawałek niezłego goowna i cisnąć nim w przeciwników politycznych.
