Obraz jakby wydaje się klarować. Nie oszukujmy się. Polityki nie da się robić bez pieniędzy. Już nie mówię o wydatkach tzw. pijarowych i reklamowych. Jednak chociażby przygotowanie ekspertyz, utrzymanie biur partii w terenie, chociażby szkieletowej obsady w tych biurach kosztuje. I to sporo kosztuje.
W ostatnich dniach mamy więc profesjonalnie zrobioną tzw. padgatowkę mającą na celu urobienie opinii publicznej w kierunku jakim to złem są subwencje dla partii politycznych. Owszem ich wydatki są często najdelikatniej mówiąc dyskusyjne. Jednakże dziwi front medialny, który nagle robi to czego nie robił od lat, czyli jest obiektywny. Bo i GW i Newsweek przykładają równo i PiS i PO. Ja zwyczajnie nie wierzę w szczerość intencji ani GW ani Newsweeka. Nie będę tu tłumaczył oczywistych oczywistości, dlaczego nie wierzę. Tak więc uważam, że nagły napad obiektywności GW i Newsweeka ma jakieś drugie dno.
Na to wszystko zjawia się Tusk, co to "cierpiąc" po kontakcie z piłką pełni "bohatersko" swe obowiązki i stwierdza:
"- We wszystkich partiach wydawanie pieniędzy publicznych nie zawsze odpowiada prawdziwym potrzebom partii politycznych - to być może jest idealny moment, aby wrócić w sposób zdecydowany do idei zakazu finansowania partii politycznych z budżetu państwa - dodawał.
- Skoro nie z budżetu, to z czego? Partie po to są finansowane z budżetu, aby nie były dłużnikami biznesmenów - mówili dziennikarze.
- Partie powinny żyć ze składek i darowizn. Jedynym efektem zlikwidowania finansowania z publicznych pieniędzy będą oszczędności i mniejsze środki dla partii. Doświadczenia wszystkich ugrupowań pokazują, że partie dysponują zbyt dużymi środkami i powstaje pokusa, aby je wydawać nie zawsze odpowiedzialnie - mówił premier.
- Wprowadzić limity wysokości wpłat dla partii. Każda będzie musiała być opatrzona imieniem i nazwiskiem wpłacającego, a dane będą przedstawiane Państwowej Komisji Wyborczej. Kontrola przychodów może być pełna niezależnie od tego, kto daje partii pieniądze. Wiadomo, że ukrywanie źle kończy się dla tego, kto chce coś ukryć. To spowoduje powściągliwość, jeśli chodzi o wpłaty na konta partii - dodawał."
wyborcza.pl/1,76842,14125033,Tusk__Dyskoteka___nie__garnitury___tak__I_wracamy.html
Od razu też rezonuje Grupiński:
"PO przyśpieszy prace nad projektem ustawy likwidującej finansowanie partii z budżetu - poinformował szef klubu PO Rafał Grupiński. Pomysł wstępnie popierają Ruch Palikota (chce finansowania partii z odpisu podatkowego) i Solidarna Polska. Przeciwne są PSL, PiS i SLD.
Szef klubu PO Rafał Grupiński poinformował, że przyśpieszeniu ulegną prace, które już toczą się w klubie nad projektem dotyczącym likwidacji finansowania partii z budżetu. - Rozpoczęliśmy w klubie dyskusję nad tym projektem. Przyjmujemy wskazówkę pana premiera jako istotny element przyśpieszenia tych prac - powiedział Grupiński."
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,14126154,PO_przyspieszy_prace_nad_likwidacja_finansowania_partii.html
Arytmetyka sejmowa wskazuje, że projekt ma szanse powodzenia.
Czyli następna kampania wyborcza może oznaczać dla tych, którzy nie zbiorą odpowiedniej ilości gotówki po prostu bankructwo. Nawet gdy taka partia wejdzie do parlamentu musi się liczyć wtedy nawet z likwidacją lub uciążliwymi bataliami sądowymi o zwrot kredytów zaciągniętych na kampanię. Rozgrzani sędziowie już o to zadbają. Górnolotne deklaracje Tuska o limitach możemy między bajki włożyć. Po prawie sześciu latach rządzenia PO ma tak poobsadzane spółki skarbu państwa, wszelakie fundusze, itp., że mogą z nich wyprowadzać góry pieniędzy i nikt nie piśnie słowa. Żeby ten proceder nie był możliwy trzeba by chyba w każdej spółce skarbu państwa, czy funduszu zorganizować oddział CBA, czy CBŚ patrzący dzień i noc głównym księgowym na ręce. Do tego zostanie uruchomiony także mechanizm "słupowy", który wykorzystał swego czasu Palikot, za co mu włos z głowy nie spadł. Pozostają także do dyspozycji budżety samorządów i urzędów marszałkowskich, w których rządzą nominaci PO. Przecież, czy musi lecieć kasa na partyjne konto? Wystarczy "przypadkowo" w czasie kampanii wyborczej zorganizować jakiś festyn, czy inny wesoły jako to się teraz mówi event dla gawiedzi i zadbać o to aby znaleźli się na nim jedynie słuszni politycy. Do tego dochodzi wsparcie propagandowe mediów tzw. głównego nurtu, którym z pewnością będzie cieszyć się PO podczas kampanii wyborczej.
W takim scenariuszu, który zarysowałem o wszystkim będą decydować pieniądze, które PO ma zapewnione a PiS nie miałoby ich po likwidacji subwencji. Jest to tylko zarys. Są tysiące metod na wspieranie swoich pieniędzmi z budżetu, którymi teraz dysponuje ze względu na wielotenią obecność u władzy PO.
Weźmy mechanizm '"słupowy" by Palikot. Palikot wtedy płacił sam za swoją kampanię za pomocą podstawionych emerytów i studentów. Zapytacie więc skąd PO weźmie kasę na opłacanie kampanii przez słupów? Już odpowiadam. Wystarczy, że jakaś instytucja budżetowa obsadzona od góry do dołu przez PO zamówi u takiego słupa jakąś wyjątkowo dobrze płatną "analizę". Dzielenie kasy jest np. 80-20. 80% wynagrodzenia za "analizę" słup wpłaca na PO, 20% zostaje mu w kieszeni. Chętni się znajdą jestem o to spokojny.
Opisałem tylko mechanizm najbardziej prymitywny. Macherzy od takich przekrętów znajdą z tysiąc innych podobnych metod pozwalających wspierać jedynie słuszną partę.
Inne tematy w dziale Polityka