Dziś oto senator co się rozumowi nigdy nie kłania wystosował dramatyczny apel:
"Naprawdę apeluję do klubu PO: pozwólcie mi wreszcie napisać tę antyzwiązkową ustawę!"
jflibicki.salon24.pl/517792,po-slaskim-starciu
Z apelu tego wynika prosty wniosek. W przeciwieństwie do PiS co to niby zamordystyczny jest w PO panuje taka demokracja, że aż strach. Senator musi prosić drogą blogową władze swego klubu o coś do czego ma święte prawo zagwarantowane ustawowo. Bo oto co czytamy w ustawie o z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora:
Art. 15.
1. W wykonywaniu obowiązków senatorskich senator w szczególności ma prawo:
1) wyrażać swoje stanowisko oraz zgłaszać wnioski w sprawach rozpatrywanych na posiedzeniach Senatu i jego organów;
2) wybierać i być wybieranym do organów Senatu;
3) zwracać się do Prezydium Senatu o rozpatrzenie określonej sprawy przez Senat lub komisję senacką;
4) zwracać się do komisji senackiej o rozpatrzenie określonej sprawy;
5) uczestniczyć w podejmowaniu inicjatyw ustawodawczych i uchwałodawczych Senatu;
6) uczestniczyć w dyskusji nad sprawami rozpatrywanymi przez Senat lub komisje senackie.
2. Zasady i tryb korzystania z praw, o których mowa w ust. 1, oraz z innych uprawnień senatorskich w Senacie określa regulamin Senatu.
(wytłuszczenie moje)
www.sejm.gov.pl/prawo/mandat/mandat.htm
Tak więc zgodnie z prawem senator Libicki może jak najbardziej napisać sam i z własnej inicjatywy ustawę, o którą tak błaga i ma pełne prawo nadać jej bieg zdążający do jej uchwalenia.
Czemu więc tego nie robi a tu błaga pozwólcie mi?
Czyżby ze względu na najwyższej jakości standardy demokratyczne panujące podobno w PO? Czy względu na swą słynną pracowitość, która ogranicza się do publikowania notek na S24? Bo przecież w końcu powie - naprawdę chciałem, ale góra mi nie pozwoliła.
A tu coś o legendarnej pracowitości, prosjonalizmie i rzeczowości senatora:
"Wybiera się posłów nie tylko dla poglądów, ale do pracy. Jak długo jest pan parlamentarzystą?
Od 2005 roku.
I nie napisał pan w życiu żadnej ustawy.
To samo mi pan mówił, kiedy rozmawialiśmy w czerwcu.
A pan zdążył zmienić partię i ciągle nic! Ustawy o radiowych i telewizyjnych nadawcach społecznych nie można się od pana doprosić od roku.
Ustawę mam gotową i chętnie ją panu prześlę.
A zdążył się pan chociaż dowiedzieć ilu jest takich nadawców w Polsce?
Już mnie pan o to pytał.
I pan nie wiedział. Teraz pan wie?
Nie, proszę pana,
Rok pracuje pan nad ustawą i nawet nie wie kogo ma objąć?! O mój Boże…
Ja tę ustawę napisałem…
Bądźmy precyzyjni: nie napisał pan. Nikt jej nie widział.
Niech więc będzie, że zaproponowałem pracę nad ustawą, żeby poskromić trochę Radio Maryja. Wie pan czemu jej nie uruchomię w tej kadencji?
Bo jej nie ma.
Nie, dla mnie było to narzędzie korygujące, a teraz tego nie zrobię, żeby nie być w jednym szeregu z Januszem Palikotem, a tego za nic nie chcę.
(...) Wróćmy do sensowności pańskiej działalności w polityce. Ustaw pan nie pisze…
…Zaraz, zaraz, pierwsze kadencje zajmuje oswajanie.
Sześć lat się pan oswajał?
A poza tym pracę parlamentarną realizuje się na różne sposoby.(...)"
wpolityce.pl/wydarzenia/24185-sa-wywiady-po-ktorych-udzieleniu-warto-rozwazyc-wlasne-odejscie-z-polityki-mazurek-w-rz-demaskuje-falsz-libickiego
Inne tematy w dziale Polityka