Przyznaję, że ta wersja gołąbków jest trochę bardziej pracochłonna od zwykłych, ale też i bardziej smakowita!
Uwaga podstawowa - nie używam kapusty włoskiej, które jest łatwiejsza w obróbce, ale ma płaski smak i nieprzyjemną teksturę. No, i zwyczajnie jej nie lubię. Używam zwykłej białej kapusty. Kiedyś poprosiłabym w sklepie o luźną główkę, ale teraz takowych nie ma - wszystkie główki są zwarte.
Uwaga druga - nie obsmażam gołąbków. Kiedyś tak zrobiłam kilka razy, ale rezultat jest niewspółmierny do straty czasu, no i te dodatkowe kalorie ...
Uwaga trzecia - używam ryżu (albo kaszy, wtedy gryczanej) surowego. Nie obgotowuję go, bo jest to niepotrzebna strata czasu.
Uwaga czwarta: jeśli ktoś nie ma ukiszonych w beczce całych główek kapusty, musi pracę rozpocząć 4-5 dni wcześniej.
A robimy to tak:
Kupujemy jedną większą albo dwie mniejsze główki kapusty. Długim, cienkim, ostrym nożem wykrawamy cały głąb. Do dużego gara wkładamy główkę, zalewamy wrzątkiem i pod przykryciem, na małym ogniu, parzymy przez kilka minut. Następnie bierzemy dwa widelce i ostrożnie zdejmujemy pojedyncze liście - tyle, ile ich potrzebujemy (około 20-30, w zależności od wielkości). Liście układamy w dużym szklanym, porcelanowym, glinianym lub kamionkowym naczyniu, dostatecznie dużym, aby pomieściło wszystkie liście. Zalewamy to przegotowaną, ciepłą wodą z solą - płaska łyżka soli na dwie szklanki wody. Obciążamy innym szklanym naczyniem i zostawiamy na kilka dni - minimum cztery. Następnie wyjmujemy z zalewy, osączamy, ścinamy ostrożnie gruby nerw.
Przygotowujemy farsz:
Bierzemy pół kilograma mięsa mielonego (najlepiej samodzielnie) - mięso powinno być przerosłe tłuszczem; może być karkówka wieprzowa lub wieprzowa i wołowa - do tego jedną dużą, drobno posiekaną cebulę, dwa ząbki czosnku ścieramy na tarce o drobnych oczkach, dodajemy sól i pieprz do smaku. Na tę ilość mięsa potrzebujemy co najmniej szklankę surowego ryżu. Wszystko mieszamy dokładnie i zawijamy w liście kapusty.
Na dnie dużego garnka układamy kilka liści kapusty, na tym układamy, ścisło, gołabki warstwami. Zalewamy wodą lub, jeszcze lepiej, rosołem, dorzucamy kilka suszonych grzybów (mogą być shiitake, świetnie się sprawdzają w polskich daniach), kilkanaście ziaren czarnego pieprzu, dwa listki laurowe, kikla ziaren ziela angielskiego, łyżkę majeranku i pół łyżeczki mielonego kminku (jeśli używamy rosołu, ilość przypraw zmniejszamy o połowę - poza kminkiem i majerankiem). Doprowadzamy do wrzenia, po czym na maleńkim ogniu gotujemy około godziny pod przykryciem. Po pół godzinie odlewamy 1/2 szklanki wywaru, po czym do ostudzonego wsypujemy płaską łyżkę mąki ziemniaczanej. Kwadrans przed końcem gotowania dodajemy dwie duże łyżki przecieru pomidorowego, cukru do smaku, ewentualnie więcej przypraw i rozprowadzamy przecier, przechylając garnek ostrożnie na wszystkie strony. Tuż przed końcem dodajemy dokładnie rozpuszczoną mąkę ziemniaczaną i znów mieszamy metodą "przechylną"; doprowadzamy do wrzenia i wyłączamy.
Podajemy z pure ziemniaczanym
Aha, gołąbki dobrze jest zrobić w większej ilości, a nadmiar zamrozić w odpowiednich porcjach. Jak wszystkie potrawy z kapusty, znoszą to doskonale, a jest to znakomite ułatwienie dla kucharza pracującego ;-D
Inne tematy w dziale Rozmaitości