Tatarka Tatarka
132
BLOG

Wakacje w Dolinie Czarnej

Tatarka Tatarka Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Wakacje w Dolinie Czarnej
Do domostwa Marka przyjechała Ola z córką Hanią, która wielokrotnie bywała na krzemowej górze piachu. Julka oczekiwała je, wraz synem Marka. Sprzątała pokoje dla gości. Gotowała. Uzupełniała zapasy. Słysząc trąbienie, biegła na drogę do obwoźnego sklepu. A Kazio? Nie wiadomo, gdzie ancymonek wsiąkł. Miał przygotować drewno na ognisko. Narąbać, jeśli nie ma. Chciała, żeby młodzi pojechali rowerami do pobliskiego muzeum i zobaczyli unikatowe eksponaty. Nie wie, czy Kazio w ogóle tam kiedyś był. Jego rodzice otwierają domostwo z początkiem maja a zamykają w październiku. Sami przyjeżdżają jednie w czasie urlopu. Rodzeństwo Julki korzysta z domu, według ustalonego harmonogramu: kto i kiedy przyjeżdża do siedliska.
***
Kazio z Hanią chodzą do jednej klasy.
Ognisko już dogasało. Robiło się chłodno. Na prośbę ciotki, Kazio przyniósł swój ulubiony koc.
-  Hej! Nie rzucaj! Wpadnie do ogniska! – wrzasnęła Julka, widząc zamaszysty ruch jego ręki.
-  Masz, Hanka! – rzucił w nią kocem, który w locie rozwiał się okrywając całą Hankę.
-  Łaa…! – wydobył się pisk spod cienkiej wełny.  
-  Może brzmi… – zaczął filozoficzne wywody Kazio, gdy Hanka wygrzebała się i otulała ramiona – Zabrzmi jak reklama, ale powinno się być gościnnym! Koco-ponczo, mój towarzysz, może być zawsze przy tobie – monologował nie patrząc na Hanię – Wystarczy, że się poznacie. Możesz liczyć na ciepłe powitanie – skwitował, siadając tyłem do zgromadzonych wokół ogniska.
-  Ono potrzebne każdemu, choć nie każdy o tym wie. – burknęła udobruchana Hania, może lekko zawstydzona.
-  Koc-ponczo pomógł w niejedną noc i otulał w nie jeden zimny dzień – kontynuował dalej Kazio – Nawet przy zasmarkanej chorobie będzie przy tobie. Powitaj towarzysza i daj się otulić. Dołącz do otulonych…– odwrócił się w stronę mocno rozdyskutowanej ferajny, popijającej piwo. Zapytał – Kto wyczekuje świt?
***
Przed posadzeniem lasku, na złocistej górze krzemowego piachu: nic nie rosło w ogródkach. Latem, gdy Julka biegła do sąsiadów mieszkających jeszcze wyżej, unosiła nogi jak bocian. Bose stopy wpadały głęboko aż po kolana. Parzył piasek. Nie mogła uwierzyć w słowa babci Tosi, urodzonej w 1886 roku.
-  Wnusiu, pamiętam, w dzieciństwie zbierałam borowiki za naszym domem. Tu rósł potężny bukowy bór.
Julka nie dopytała babci, co się stało z bukowym lasem i dlaczego na złocistej górze nic nie rośnie. Goła wydma. Nowe nasadzenia wymagały podlewania. Minęło sporo lat, nim zagajnik zaczął zaglądał do okien. Teraz, latem szuka miejsca, aby wygrzać się w słońcu. Niejednokrotnie zastanawiała się, skąd drzewa czerpią wodę na tym wydmowym pagórze.

Dzieci ze wsi lubiły przychodzić na górkę. Zimą zjeżdżały na desce albo na palcie. Latem wspólnie z sąsiadkami kopała głębokie doły na domy, dla lalek zrobionych z patyków. Wykopany, wilgotny piasek we wszystkich kolorach tęczy, od różu, fioletu i cegły – dał się formować w to co zechciały dziewczynki.  Z wilgotnego nawet dom ulepiły. Dopóki hulaka wiatr nie zakręcił kołowrotki, przysypując pisakowe dzieła, suchym, złocistym piachem.
***
Urodziła się w Dolinie Czarnej, w centrum Staropolskiego Okręgu Przemysłowego.
Znalazła w Internecie mapę, bodaj z XIV, na której widnieją dwie nazwy miejscowości, w tym jej wieś, a wokół puszcza. Urzędowe spisy informują, iż w jej wsi, w 1510 roku były kuźnice żelaza. Złoża rudy wykopywano z  pobliskich pól. Pod rzeką Czarną, bo  w sąsiedniej wsi znajdowały się szyby kopalni. Wieś długo nosiła przydomek „Niewola” Na początku minionego stulecia jeszcze istniały fragmenty szybu.
Do późnego średniowiecza wszystko co rosło i żyło w lesie należało do króla. Złoża rudy żelaza również należały, a przywilejem królewskim było ich wydobycie. W zapisach urzędowych zarejestrowano, iż w 1025 roku Bolesław I Chrobry został obdarzony przez Kościół takim przywilejem. Przerób rudy żelaza i górnictwo było głównym zadaniem królestwa, prawdopodobnie stało na wysokim poziomie skoro w XII wieku francuski król zwrócił się z prośbą do Bolesława Krzywoustego o przysłanie polskich specjalistów od wyrobu żelaza.  
W drugiej połowie XVI wieku już w całej Koronie Królestwa Polskiego funkcjonowało 321 fabryk metalurgicznych, w samym Staropolskim Okręgu Przemysłowym były czynne 142 kuźnice.
Można domniemywać, że okoliczne wsie, oczywiście jeśli istniały, także były własnością króla. Jednak z czasem magnateria wyszarpała dla siebie bogactwo naturalne, znajdujące się w obrębie ich terenów. Dlatego w 1576 roku Stefan Batory przekazał właścicielom przywilej górniczy.
Kuźnice od zarania budowane były w pobliżu rzek, inaczej nie mogły funkcjonować. Nawet przy niewielkich akwenach wodnych lokalizowano piece dymarkowe, a przy nich osiedla fabryczne.
Udokumentowano, iż w 1784 roku jeden z pionierów polskiego przemysłu, kasztelan łukowski Jacek Jezierski /1722-1805/, poseł na Sejm Czteroletni, zakupił ogromne połacie ziemi, obok  M. w których istniały już w XV wieku „4 dymy”. Przemysłowiec spiętrzył wody rzeki Czarnej i wybudował najnowocześniejszy zakład hutniczy w Europie.
Trzy lata później, w 1787 roku do okręgu m.-m., Staropolskiego Zagłębia Przemysłowego, przyjechał Król Stanisław August Poniatowski. Wracał z Kaniewa pod Kijowem, gdzie spotkał się z chłodnym przyjęciem ze strony carycy Katarzy II.
Królowie, obojętnie w jakim wieku żyli, zawsze interesowali się przemysłem hutniczym. Broń i wszelkie akcesoria wojenne wówczas produkowano z żelaza a nie z gliny, czy z kamienia. I tak oto ostatni król Rzeczpospolitej Obojga Narodów, udowodnił, iż złoża rudy żelaza i produkowane z nich wyroby również zajmują królewską głowę. Czy król planował wyposażyć wojsko koronne w lepszą broń na trudne czasy? Wiemy, że historia potoczyła się inaczej.
***
-  Ciociu, nie nudź – zawołał Kazio, dorzucając drewno do ogniska
-  O nie! – odpowiedziała podniesionym głosem Julka – Jutro idziemy wszyscy! Pewno nie byłeś, jak cię znam?! W muzeum odbędzie się inscenizacja przyjazdu króla Stanisława Poniatowskiego. Grupy rekonstrukcyjne odtworzą tamten czas. Nie chcesz słuchać ciotki, więc zobaczysz wjazd króla – skierowała się w stronę naburmuszonego Kazia.
-  Daruj sobie przemowę! –-zaoponował bratanek, i poszedł do otulonej Hani, pytając – No powiedz, jak sprawuje się piękne Koco-Ponczo? Już wiesz, że jest rewelacyjnie na chłodny wieczór czy poranek. Idealnie pasuje do porannej kawy. Jest też świetną poduszką po obiedzie. Czekam na pierwszą naszą wycieczkę wraz z moim Koco-Ponczo. Ciotka serwuje  nam jutro  nudny wieczór z komediantami.  
-  A będzie kot w zestawie? – zaśmiała się Hania ze swego dowcipu, oczywiście myślała o kocu-ponczo.
-  Hmm.. – podchwycił dowcip Kazio – Brałem wersje bez kota. Myśląc, więc nie wiem. Sądząc, wiem że dla kreatywnych ludzi kot- przypinka nie byłby problem, zgodnie z prawami handlu i prawami zwierząt – odpowiedział młodzian I nagle zainscenizował. – Kyć kyć… gdzie jest kot? On też musi pójść.
 -  Wydawało mi się, że widziałem jak pogonił zająca!  - zaśmiała się Ola, wpadając w jego rytm.
-  Powidz Hanka, że był jeszcze z czekolady a umarłby ze szczęścia. Powiedz co jeszcze chciałabyś zobaczyć lub spróbować, to, co u mnie dostępne. Proszę, nie idźmy na tych komików.  Przeciągnę cię po kilku miejscach….  Niedaleko są wydmy. Prawdziwe.
 -  No co ty, Kazio…!, twoja ciocia i moja mama, zmuszą nas… – zaprotestowała Hania.
 -  Nikt nie jest idealny. Chociaż moja mina mówi: czemu nie jesteś z czekolady.


Tatarka
O mnie Tatarka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości