Nie milknie spór o koncert Madonny - tak sztampowo zacząłby się tekst dziennikarski w sezonie ogórkowym.
Jaki tam spór, do cholery?
W języku domowym nazywa się to strzelaniem focha (strasznie jestem obrażony) i manipulacją.
Gdy czterolatek rzuca się z płaczem na podłogę w pasażu handlowym, bo chce wymusić od rodziców loda czy zabawkę, gdy panna lub pani wprowadza reżim cichych dni "bo mnie strasznie uraziłeś", to niewielka jest różnica z rozpychaniem się w przestrzeni publicznej i żądaniem nienależnych przywilejów.
Jest w przestrzeni publicznej miejsce dla procesji kościelnych i dla koncertów.
Czterolatka i panią cierpliwie przeczekuję, innym gówniarzom zaaplikowałbym dodatkową porcję szpinaku i wczesne pójście do łóżka bez oglądania telewizji.
A bo ona prowokuje. No, prowokacja polega na tym, że Madonna pocałowała czarnego Chrystusa w swoim teledysku.
Całowanie Chrystusa zgoła niewinne się wydaje w porównaniu z:
„czystość swoją, jeszcze lat dwunastu nie dorósłszy, Panu Bogu poświęciła, ciało swoje postami, niespaniem, łożem twardym, biczowaniem aż do krwi, włosiennicą ostrą, łańcuszkiem żelaznym, umartwiając”, i innymi takimi.
To jest dopiero jazda.
Inne tematy w dziale Polityka