Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
710
BLOG

Na kogo nie zagłosuję w nadchodzących wyborach

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Polityka Obserwuj notkę 37

Choroba egzulantów.

W początkach mojej emigranckiej kariery najbardziej doskwierał mi brak, wstyd się przyznac, polskich papierosów. Nie byle jakich, bo - starsi byc może pamiętają - Klubowych. Próbowałem różnych miejscowych marek, w końcu przerzuciłem się na skręty, bo norweski, grubo krojony tytoń luzem pod nazwą Tiedemanns Gul  (linku nie należy otwierac, bo mieści się pod nim ohydna reklama wyrobów tytoniowych) przypominał, zdawało mi się, smakiem utracone Klubowe. Aż wreszcie, po dwóch latach doczekałem się odwiedzin z kraju. W prezencie dostałem wybłagane 10 paczek papierosów, zapakowanych w siermiężną bułę papierem drzewnym najpodlejszej klasy.

Zapaliłem, zaciągnąłem się - i zgasiłem. Tego nie dało się palic, czułem jak inhaluję słodkawe opary smoły i gorzki smak asfaltu. Reszta papierosów leżała gdzieś w szafie, schła, aż w końcu sie wykruszyła i poszła do śmieci.

A przecież widziałem i inne przykłady tego szaleństwa nieutulonej, bo do utulenia niemożliwej nostalgii wygnańców.

Jeden tęsknił za szlafrokiem z pewnego zakładu krawieckiego, na ulicy bodaj Nowowiejskiej w Warszawie, tym bardziej nieosiągalnego, że w całej Warszawie, w całej Polsce nie było można kupic (to się nazywało wówczas dostac  lub zdobyc) tkaniny frotté nadającej się do uszycia szlafroka. Nic to, że tutaj w każdym szanującym się sklepie z męską garderobą nastawionym na starszą i konserwatywną klientelę można było znaleźc po kilkanaście fasonów podomek  - skoro to stamtąd  miało nadejśc ukojenie i nasz znajomy zamęczał kolejne fale gości z Polski swą nierozumną prośbą.

Inna z kolei pani pragnęła, by jej z ojczyzny przywieziono chustkę w ludowe wzory, koniecznie zieloną lub czarną w czerwone kwiaty. Nic to, że podobnie jak w powyższym przykładzie, żadnych chust, szalinówek nie dało się w Polsce późnego Gierka kupic - cała jej tęsknota za Polską ogniskowała się w wizji ludowej chustki, którą - w zawodnych wspomnieniach - widziała w co drugim sklepie na Nowym Świecie, czy Marszałkowskiej.

Czasami bywałem na różnych polonijnych imprezach - i z dokładnością do dekady potrafiłem określic, z której fali emigracyjnej goście pochodzą. Ci przedwojenni i tuż powojenni, nieliczni już pojawiali się w pelisach, bo styl ubierania się zatrzymywał się i zastygał w momencie wyjazdu. Szerokie lub wąskie klapy, krój spodni, płaszczy, kapelusz lub goła głowa mówiły, że to rok 56 albo 68 a swetry w dzikie wzory i owłosienie dolnych partii twarzy niechybnie wskazywały na rok 81.

Choroby egzulantów, w objawach podobnej do tęsknoty za utraconym dzieciństwem nie da się wyleczyc. Dzieciństwo przemija, lalki Barbie czy samochodziki matchboxa wędrują do pudeł i na strych, by tam oczekiwac na kolejne pokolenie lub wycenę w internetowej aukcji. Tęsknota emigrantów nie przemija nigdy, nawet po powrocie do ojczyzny - może się nawet wówczas  nasila - bo nic nie jest takie, jak utrwaliły to marzenia. Pamiętam pierwszy przylot do Warszawy w 10 lat później - tak brzydkiego miasta przecież nie pamiętałem.

Do czego zmierzam (ach, jak ja lubię takie frazy)?

Ano do odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule.

Prosto z mostu - nie zagłosuję na żadną z partii, żadnego z kandydatów, nie poczłapię do konsulatu odnawiac pamiątkowego paszportu schowanego w szufladzie.

Nie zagłosuję z dwóch powodów.

Pierwszy - bo sie nie znam. Owszem, oglądam polską rzeczywistośc i w przeciwieństwie do tej pierwszej wizyty z roku 1988 coraz więcej mi się podoba. Choc dużo za dużo mam turystycznych zastrzeżeń i grymasów.

Ale przede wszystkim dużo za mało i do tego z perspektywy emigracyjnej, tę Polskę znam, czuję, przeżywam na codzień, z blaskami i trudnościami powszedniej egzystencji bym z pozycji autorytetu miał się poważac na pouczanie krajowców jakich wyborów politycznych mieli dokonywac, bądź wybierac im polityków, którzy przecież nad obywatelami w kraju, nie nade mną, będą sprawowac władzę. Jam bezpieczny, nabroję, a potem sobie pojadę do innego kraju, nie ponosząc konsekwencji.

Drugi powód jest jeszcze istotniejszy. Polityka, sprawowanie władzy to, wbrew licznym w S24 opiniom, wcale nie ideologiczne harce i wygibasy, nie kibolskie lojalności do własnych graczy i pogarda dla kibiców - i wszystkich innych - wrogiej drużyny. Polityka, sprawowanie władzy to przede wszystkim pobór podatku i tego podatku wydatkowanie.

A skoro ja w Polsce podatków w zasadzie nie płacę i ze szkół, szpitali, dróg niewiele korzystam - to jakim prawem miałbym narzucac swoje widzimisię co do poboru i podziału publicznych pieniędzy?

Cóż, że akurat mnie taki czy inny wydatek w słusznej sprawie mógłby się podobac - skoro to inni za moje fanaberie mieliby płacic?

Co z tego, że ten czy inny polityk ujmuje mnie swoim programem lub chocby urokiem - skoro nie ja pod jego dyktaturą będą żył przez 4 kolejne lata i nie ja będę zbierał owoce nieudanego wyboru?

Jest tu w S24 dośc liczna grupa egzulantów niezwykle politycznie zaangażowana - patrzę na ich wyczyny z lekkim obrzydzeniem - bo właściwie co oni o Polsce wiedzą z tej swojej, czasami transoceanicznej, dali?

Ale, gdy już jesteśmy przy narzucaniu rodakom swoich fanaberii - to przymówiłbym się o kolejną reformę pisowni i wyrzucenie tych wszystkich bezsensownych przecinków, nie pełniących żądnej roli i stawianych przed przypadkowo przez profesorów języka polskiego wybranymi słowami jak przed "albo", ale nie przed "lub" i przed "a", choc nie przed "i". Byc może zresztą coś poplątałem, na codzień posługuję się innym językiem i inną ortografią i interpunkcją, co wcale nie przeszkadza mi się wymądrzac i dawac dobre rady..

 

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka