Wiecie co to jest motłoch? To zwielokrotniony tłum, mający siłę stukrotną i ułamek intelektu do podziału.
Tym ułamkiem obdzielają się setki, czasami tysiące, nic dziwnego, że każdemu dostaje się mądrości tyle co brudu za panokciem, Zresztą, ni intelekt, ni mądrość nie są w tłumie cenione, tłum chce doznać krwawej katharsis, wyładować swoje emocje na słabszym, koniecznie słabszym, samotnym i bezbronnym. Na kimś, kto nie odda.
Motłoch kieruje się emocjami, jedną emocją, rozpisaną na kilka głosów - nienawiścią, resentymentem, słusznym oburzeniem, podzielanym przez anonimy z prawej lub lewej.
Jeśli jesteś, czytelniku, nastrojonny scjentystycznie możesz wyróżnić kilka rodzajów motłochu. Gawiedź - biernie przyglądającą się i komentującą wydarzenia, hałastrę - semi-aktywny tłum, szukający ujścia dla swojej chęci działania, zmotywowany lecz niezorganizowany, bez przywódców potrafiących zbiorową energię ukierunkować i sterować, wreszcie najwyższe, najszlachetniejsze jego stadium - dzicz linczującą.
Aby tłum wyładował swoje emocje w działaniu powinny być spełnione pewne warunki - na czele tłumu musi stanąć dyrygent, orkiestrujący jego aktywność, wśród uczestników musi panować przekonanie o sile w masie i poczucie bezkarności w anonimowej, poruszanej jedną intencją zorganizowanej zbieraninie.
Tłum, czarna mierzwa, nie napotykając oporu rozszarpie swoją ofiarę na strzępy. Ale tłum jest tchórzliwy, poczucie bezpieczeństwa w masie bywa złudne, skonfrontowany potrafi się rozpierzchnąć i porzucić osieroconych przywódców na polu walki.
Od wczoraj w S24 kłębi się tłum oburzonego gapiostwa. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Pożywką dla oburzenia stał się drobny fakt. Podobno samozwańczy detektyw, Krzysztof Rutkowski, przekazał mediom nagrania zeznań dzieciobójczyni, a niektóre media, nie zważając na zasady nagrania te upubliczniły i udostępniły.
Tłum jest oburzony, zapomina jednak, że upublicznienia nie byloby, gdyby nie usłużny motłoch, domagający się coraz to nowych podniet medialnych, łapczywie rzucający się na każy skandal, zaspokajający swoją ciekawość rzeczy, które powinny być przemilczane i ukryte.
Gdyby nie wielotysięczna publiczność nie byłoby publikacji.
Uczestnicy S24 mają krótką pamięć, pragnę ją odświeżyć, przypominając własny wpis sprzed niespełna pół roku, gdy zapewne ci sami blogerzy i komentatorzy, dziś tak szczerze oburzeni na publikację materiałow detektywa Rutkowskiego domagali się publikacji najintymniejszych szczegółów o niedoszłym samobójcy sprzed Ministerstwa Finansów (bodaj, nie śledziłem samej sprawy, interesowały mnie jedynie reakcje S24).
Widzicie samych siebie sprzed pół roku? Zapewne nie widzicie. Jesteście bowiem tylko i wyłącznie ślepym motłochem, gawiedzią i gapiostwem.
tekstykanoniczne.salon24.pl/346173,gapie
Pisałem o zjawisku i wcześniej:
http://tekstykanoniczne.salon24.pl/92901,zadza-wiedzy
Na straży naszej prywatności stoją przepisy prawa. Granice naszej ciekawości są zakreślone konwenansem i dobrym obyczajem, do niektórych spraw nie mamy dostępu. Jakbyśmy się nie fascynowali ludzkim nieszczęściem, tragediami, okrucieństwem, patologią, gdzie by nie pędził nas stadny instynkt gapiostwa natrafiamy na zmowę milczenia i niechęc do ujawniania szczegółów.
Od wczoraj S24 w licznych rozedrganych ciekawstwem wpisach domaga się ujawnienia wszystkiego o przypadku nieszczęsnego niedoszłego samobójcy, węszy spisek, co bardziej rozjuszeni blogerzy odgrażają się, że zaprzestaną czytac tytuły prasowe nie dośc zaspokajające ich zwyrodniała żądzę wiedzy. Wietrzą spisek, domagają się bez mała umieszczenia webcamów w domu nieszczęśnika i całodobowych transmisji ze szpitala. Prawda jest przed nimi ukrywana, krzyczą.
Inne tematy w dziale Polityka