Żądza wiedzy naszych kochanych uczestników i komentatorów S24 jest bezgraniczna. Czytam właśnie komentarze (czytam to pewna przesada, tego się czytać nie da) do opublikowanego zapisu rozmowy ówczesnego ambasadora Polski w Rosji z pracownikiem Centrum Operacyjnego MSZ, która odbyła się w kilka minut po katastrofie smoleńskiej.
Z komentarzy przebija pewien zawód i niedosyt informacji. Co prawda sam zapis młócony jest na tysiączne sposoby, tak, że ni źdzbło, ni plewa się nie ostaje. Specjaliści od wszystkiego począwszy od traumatologii i psychologii a na tajnych technikach manipulacji zapisami .vaw mają swoje Boże Narodzenia, dostali wspaniałą zabawkę do ręki, którą teraz rozkładają na czynniki pierwsze, a nawet subprymarne.
Każdy oczywiście wie, jakby się zachował na miejscu ambasadora oglądającego miejsce katastrofy. Zachował by się zgoła odmiennie, oczywiście. Tak więc sprawa jest podejrzana, bo ambasador jest zbyt opanowany - znaczy się, katastrofa nie była dla niego niespodzianką. Z drugiej strony działa chaotycznie - znaczy katastrofa nie była dla niego niespodzianką i działając na pozór chaotycznie zaciera ślady swojego współuczestnictwa. Jest za blisko i za daleko od miejsca wypadku. Widzi za mało i za dużo z odległości 150 metrów. Wyjrałem przez okno, oceniłem odległość 150 m i widzę, że widziałbym mniej więcej to samo co ambasador.
Zwrot "samolot przeleciał nad lotniskiem" analizowany jest wte i wewte, tak, jakby nieprecyzjne sformułowanie miało jakiekolwiek znaczenie.
Komentatorzy zwracają uwagę na jeszcze jeden, wyjątkowo podejrzany aspekt sprawy: sama rozmowa ministra z ambasadorem nie jest upubliczniona i snują z tego faktu kolejne teorie spiskowe, których, pozwólcie, nie będę omawiał.
Mam jedną skromną propozycję, która pozwoli na przyszłość zaspokoić nieutulony głód wiedzy uczestników S24.
Należy urworzyć nową nomenklaturę, obejmującą, powiedzmy, 1500 najważniejszych osób w państwie i jego organach. Osoby te zostaną objęte całodobową inwigilacją elektroniczną. Każdy ich krok, każde działanie, każda rozmowa będą streamowane do przeznaczonego ku temu zakątka internetu w czasie rzeczywistym (IRL). Bez wyjątku, sprawy oficjalne i chwile jak najbardziej intymne - przez mikrofon przy ustach i szerokątną kamerę na czole.
Wtedy, i tylko wtedy obywatelskie prawo uczestników S24 do informacji będzie zaspokojone.
PS. Pozostawiając sarkazm na boku - oficjalne kalendarium katastrofy powinno być dostępne. Choć z drugiej strony zapewne nie starczyłoby terabajtów, by zaspokoić żądzę wiedzy.
Inne tematy w dziale Polityka