Od kilku dni pojawiają się alarmistyczne wpisy w S24 z różnych zakątków kraju, że w kiosku do którego bloger lub blogerka drepce rankiem nie ma Gazety Polskiej Codziennej.
Piszą blogerzy: Ratunku! Ukradli nam Gazetę i snują przerażąjące teorie spiskowe, że siepacze Tuska, że ABW o świcie przejmuje samochody rozwożące ich organ do najmniejszego zakątka ojczyzny.
Od kilku dni blogerzy cierpią na brak codziennej strawy duchowej, od kilku dni nie mają dostępu do jedynego, ich zdaniem, źródła wiarygodnej informacji. Skołowani, nie wiedzą, co myśleć.
Tymczasem wyjaśnienie zagadki jest banalnie proste. Co się wydarzyło można przeczytać w artykule na portalu www.300polityka.pl.
Wszystko zaczęło się od przejęcia udziałów w spółce wydającej GP przez zaufaną Jarosława Kaczyńskiego Janinę Goss pod koniec sierpnia. Nowa szefowa zaczęła robić porządki w spółce, odcięła redakcję od serwisu PAP i zerwała kontrakty z dystrybutorami dziennika. Stąd GPC jest rozprowadzana jedynie w stolicy i nie dociera do reszty kraju.
Janina Goss nie udziela komentarzy na temat przyczyn swoich decyzji. Można spekulować, że mają one podłoże ekonomiczne, trudno jest mi sobie wyobrazić, by gazeta mająca nieco ponad 26 000 nakładu mogła się utrzymać na kurczącym się rynku prasy papierowej.
Czy GPC ma szansę przeżyć po ostrych cięciach ekonomicznych? No cóż, niech wypowiedzą się eksperci od wszystkiego, których nie brak w S24.
Czy nowa szefowa spółki Forum będzie chciała wpływać na linię redakcyjną gazety? Jeśli tak, to przyspieszyłaby jedynie śmierć pisma, mało rzetelnego, ale dość rozbrykanego i mającego swoją nieliczną, ale wierną rzeszę czytelników.
Inne tematy w dziale Gospodarka
