Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński
2374
BLOG

Kościół dryfuje w stronę skały gender

Starosta Melsztyński Starosta Melsztyński Społeczeństwo Obserwuj notkę 57

 O okazywaniu posłuszeństwa

Przecież rzecz nie w tym, że słuchamy przywódców, gdy mówią mądrze, prowadzą w dobrym kierunku,  zarządzają słusznie. Nie na tym zasadza się próba posłuszeństwa. Każdą organizację zorganizowaną na kształt piramidy, w której podstawą jest tłum wiernych toczy od zawsze wątpliwość - czy wierni są wierni dlatego, że otrzymują czego żądają od nas, czy też są wierni nam z miłości i posłuszeństwa. Dlatego dobrze jest, by sprawdzić lojalność i oddzielić ziarna od plew, podatnych na każdy powiew wiatru i gotowycvh do natychmiastowej zdrady i zwątpienia.

Taką próbą jest test szaleństwa. Podajemy wiernym do akceptacji i zastosowania ideę urągającą poczuciu przyzwoitości, instynktowi samozachowawczemu, związkom rodzinnym - czasami, w ekstremalnych przypadkach poza granicę zachowania życia. Przykładów sekt i grup wymagających od swoich członków gestów i czynów najdalej idącej lojalności w historii ludzkości jest wiele. Ofiary z ludzi, poświęcanie pierworodnych w religii Fenicjan, rytualny kanibalizm, kolektywne samobójstwa po upadku III Rzeszy czy cesarskiej Japonii po makabryczną sektę pastora Jima Jonesa, w której na żądanie przywódcy 909 osób popełniło samobójstwo.

Lojalności wbrew rozsądkowi i faktom wymagały znane nam z niedalekiej przeszłości reżimy totalitarne. W rytualnych, groteskowych procesach wrogów ludu chodziło nie tylko o wyeliminowanie prawdziwych lub urojonych wrogów, ale również, a nawet przede wszystkim, by przed wykonaniem sprawiedliwego wyroku w upokarzającej procedurze przyznali się do wszystkich zarzucanych im win, zdrady, współpracy z wywiadami Polski, Rumunii, Japonii. Przyznanie się nie miało na celu ocalenia życia, wyrok był już wydany przed aresztowaniem, podpisany ręką samego dyktatora lub któregoś z usłużnych katów, przyznanie miało cel pedagogiczny, pokazanie poddanym, że nie ma ucieczki ni schronienia, że samo myślenie niedozwolonych myśli, zwiewna wątpliwość są zbrodnią karaną plutonem egzekucyjnym.

Lata terroru w Związku Sowieckim i jego odpryski w każdym z państw włączonych po II Wojnie Światowej w strefę wpływów sowieckich są dokładnie opisane, mechanizmy, które nakazywały oskarżonym przyznawać się do niepopełnionych win również są znane. Akurat w Polsce terror okazał się najłagodnejszy. Terror stosowany był na wielką skalę i w innych państwach komunistycznych jako element umacniania władzy - w Chinach i Albanii, na Kubie i w Wietnamie a w monstrualnej (jeśli tak można gradować państwowo sankcjonowane bestialstwo) formie całkiem niedawno w komunistycznej Kambodży, gdzie za pomocą milionowych morderstw postanowiono wyhodować nowego człowieka, nieskażonego przeszłością i bezgranicznie lojalnego anonimowej władzy. 

Również Kościół Katolicki nie wahał się, gdy miał po temu bogate środki perswazji, używać ich. Nie wiem, czy procesy moskiewskie były celowo stylizowane na ekscesy Świętej Inkwiztycji, czy też podobieństwo wynikało raczej z podobnych mechanizmów i przebiegu procesów, ale analogie są uderzające. Od absurdalności oskarżeń (z dzisiejszej perspektywy), przez widowiskowe procesy, aż po upokarzającą procedurę auto-da-fé możemy doszukiwać się wzoru zastosowanego w czterechsetletnią rocznicę w ZSRS. 

Dzisiaj Kościół nie ma do dyspozycji środków bogatych, ale ciągle widać odczuwa potrzebę kontrolowania lojalności wiernych zarzucając przynętę absurdu i bacznie obserwując rezultaty. Kto w pokorze przyłączy się w chórze potępienia, a kto z wiernych zachowa hardo lub skrycie własne zdanie? Szczerość pokory nie jest wcale wymagana, bardziej cieszy pokora fałszywa, udawana - bo o te dusze tu chodzi. 

Stąd galopujące hoseriady, stąd episkopat brnie od absurdu w absurd,  wyszukując coraz to nowe "przyczyny" pedofilii, jedna od drugiej niemądrzejsza. 

Ot, przy adwencie znów biskup Hoser dał, zachęcony poprzednimi sukcesami medialnymi, wywiad rzekę, w którym rozsiewa swoje przemyślenia na tematy różne:

Rodzina jest jedynym porządkiem ocenianym pozytywnie od pojawienia się człowieka, jest społeczną strukturą miłości. Warto zaznaczyć, że Bóg w pierwszej kolejności chciał właśnie rodziny. Społeczeństwo miało stać się jedynie jej rozszerzeniem. Dlatego też modelem najbardziej właściwym każdej międzyludzkiej relacji jest rodzina.* Dziś ta prawda jest jakby odwracana. Żyjąc niejako w socjalizmie społecznym, przedstawia nam się koncepcję, jakoby rodzina była pochodną kultury, jakąś narzuconą z zewnątrz, obcą istocie człowieka, instytucją.

Jest coś nieprzyzwoitego, odstręczającego, w sytuacji gdy o miłości, seksie, małżeństwie, rodzinie, wychowaniu dzieci wypowiada się człowiek, który dobrowolnie z tego wszystkiego zrezygnował, który nigdy nie zaznał ani goryczy ani słodyczy, obowiązków i radości, ciężarów i głębokiej satysfakcji z bliskości z drugą osobą lub z posiadania dzieci. To nie jest przypadek lekarza, który sam nie musi odczuwać dolegliwości, by je leczyć, czy astronoma, który nie odwiedził żadnej z opisywanych przez siebie gwiazd. Tu chodzi o przeżycie egzystencjalne, o osobiste doświadczenie, bez którego człowiek wypowiadający się o niewidzianych przez siebie kontynentach jest śmieszny i przerażąjący. Bardziej wiarygodny zdałby się wiarołomny mąż lub wyrodny ojciec, niż hierarcha.

Oryginalny wywiad w Rzepie jest płatny, odsyłam do referatu w GW.

Tymczasem inni hierarchowie przypuszczają od kilku miesięcy atak na gender. Gender, kierunek studiów akademickich i przedmiot dyskusji publicznej jest dla polskich biskupów nowym wcieleniem szatana. Podniecają się nawzajem do miotania coraz bardziej absurdalnych oskarżeń i z uwagą kontrolują, kto z wiernych je podchwyci i zacznie kolportować dalej, kto zaś odda się zwątpieniu w powagę urzędów kapłańskich i trzeźwość ich umysłów.

Oto w Częstochowie odbywa się kolejna konferencja naukowa, w tamtejszym Wyższym Seminarium Duchownym. Nie, żebym zabraniał księżom debat i wypowiadania własnego zdania, głoszenia ez cathedra praw objawionych. Ale 

ks. Dariusz Nowak, dyrektor Referatu Duszpasterstwa Małżeństw i Rodzin Kurii Metropolitalnej w Częstochowie, dowodził w kazaniu, że "ideologia gender podważa zasadę bytu podstawowej dla społeczeństwa wspólnoty życia i miłości, jaką jest rodzina".

- Afirmacja genderyzmu każe uznać mężczyznę za kobietę i odwrotnie. Tylko na podstawie kaprysu czy stanu umysłowego takiej osoby. A reszcie społeczeństwa narzuci się wiarę w odgrywane przez nich role i uznanie za prawdziwe wszelkie ich aspekty.

Z kolei Antoni Zięba, prezes Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, przestrzegał, że jeśli doszłoby do znaczącego wpływu idei gender na model społeczeństwa europejskiego, to byłaby to bolesna katastrofa dotykająca wszystkich w wymiarze indywidualnym. - Jestem jednak spokojny o przyszłość. Gender jest tak sprzeczne z rozumem, nauką, medycyną, że zostanie odrzucone 

Wreszcie mój ulubiony, a jak się dowiaduję również faworyt wielu bezbożników, ks. prof. dr hab. Dariusz Oko z Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie dawał czadu. Ten to już nie nakłada sobie żadnych ograniczeń 

- Przy gender tak naprawdę chodzi o realizację pewnego projektu społecznego - mówił, dodając, że "genderyzm to tak naprawdę walka z kobiecością i atak na Kościół, bo kobiety są w najlepszej sytuacji w krajach chrześcijańskich".

Dla ks. Oko "genderyzm to namiastka po marksizmie". - Pod atrakcyjnym opakowaniem równości, tolerancji i kultury kryje się rewolucja seksualna.Podstawami genderyzmu są: ateistyczny feminizm i homoideologia. Genderyzm wypływa z ateizmu Sartre'a, neomarksizmu i Szkoły Frankfurckiej - mówił do zebranych. Zaznaczył, że "gender jest wrogiem nauki", ostrzegając, że "przez łamanie podstawowych praw ludzkich, praw rodziców nosi znamiona totalitaryzmu", a "program seksualizacji dzieci prowadzi do destrukcji człowieczeństwa".


Dzięki Bogu jedynie, że wątpić można bezpiecznie, co najwyżej w środowisku bardziej dewocyjnym wątpić trzeba ciszej i konspiracyjnie - jeśi ktoś nie ma ochoty na konfrontację.

A ja przypuszczam, że obok tradycyjnych już dyskusji rodzinnych przy wigilijnym stole, dyskusji, po których najbliższa rodzina przestaje się do siebie odzywać do następnych Świąt, dojdzie kłótnia tego półateusza wujka Józka Monety z dewocyjną ciotką Gitą o gender.

A o co w tym genderze chodzi? Tego już, poza ciskanymi gromami i obłudnymi oskarżeniami jak powyżej, od biskupów się nie dowiecie.

Poza przeróżnymi, mniej lub bardziej rozsądnymi dyskusjami akademickimi, być może chodzi o to, by twoja córka, drogi czytelniku, mogła wybrać sobie takie życie, takie wykształcenie i taką karierę, jaką zechce i by jej rola społeczna nie była definiowana jej ochotą do rozkładania nóg, złączenia małżeńskiego w pochwie i funkcją chodzącego inkubatora. A jeśli własną córkę kochasz, to będziesz ją w jej marzeniach i staraniach wspierał i pomagał, prawda? Na tym polegają obowiązki rodzicielskie.

A Kościół? Cóż Kościół, zdaje się dryfować w stronę niebezpiecznych skał Gender, o które może się poturbować. Oglądaliście kiedyś nieuniknioną katastrofę, rozciągniętą na lata, której nikt nie potrafił powstrzymać? No to chyba macie przykład. Na pokładzie miotają się majtkowie i marynarze, sternik dzielnie kręci kołem sterowym wedle szczegółowych wskazówek kolegium kapitanów, na bocianim gnieździe obserwator drze się w panice, a statek majestatycznie dąży w kierunku rafy.

*Przegapiłem, ale czyżby biskup Hoser dyskutował dyskretnie z samym Fryderykiem Engelsem i jego dziełem Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa? Arcyciekawe.

http://marxists.anu.edu.au/polski/marks-engels/1884/pochodzenie/index.htm

Skoro zaś księża o seksie, to i nasze ulubione piosenkarki z dawnych lat też. Tym razem o francuskich pocałunkach. Hm, nie wiecie co to takiego francuskie pocałunki? Zapytajcie waszego miejscowego specjalistę od Małżeństw i Rodzin.

Ostrzegam:

Ostrzegałem, niech nikt nie mówi, że nie ostrzegałem

Patriotyzm jest ostatnim schronieniem szubrawców. Samuel Johnson    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (57)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo