Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
174
BLOG

Lekarze przyjaźni dzieciom

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 122
I znowu mamy powód do ubolewania nad polskim brakiem nowoczesności. Jak donosi "Dziennik" Polki najrzadziej ze wszystkich Europejek korzystają z antykoncepcji hormonalnej. A powodem - i nie jest to podawane w formie żartu - jest to, że lekarze ginekolodzy nie chcą, z przyczyn religijnych, przepisywać im pigułek hormonalnych. Uzasadnieniem dla tego zabawnego dość wyjaśnienia mają być listy, jakie otrzymują panie z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Cóż - jako człowiek, któremu zyski wielkich koncernów medycznych są całkowicie obojętne - nie widzę szczególnego powodu do zmartwienia faktem, że Polki nie znajdują się wśród głównych konsumentek tabletek antykoncepcyjnych (także tych o działaniu wczesnoporonnym). Nie mam też poczucia, że w kraju, który ma tak niski przyrost naturalny, akurat działania, których celem jest jeszcze mocniejsze jego ograniczenie - miały być szczególnie wspierane. Ale mniejsza o to. O wiele istotniejsze jest co innego. Otóż autorzy tekstu i ich informatorki z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny wyraźnie sugerują, że problemem jest fakt, że pewna część lekarzy (z doświadczenia swojego i żony wiem, że nieliczna) odmawia z powodu własnego światopoglądu przepisywania antykoncepcji. I to ma być ta zbrodnia, z którą porządek powinna zrobić minister Kopacz.

A przecież wolność sumienia pozostaje jednym z fundamentów wolnego państwa. Lekarz, jak każdy człowiek, ma prawo decydować, które działania uznaje za moralne, a których nie. I dotyczy to także metod medycznych, które uznaje bądź nie - za moralnie dopuszczalne. Szczególnie istotne jest to w przypadku działań, które z leczeniem nie mają nic wspólnego, a tak jest z antykoncepcją, która (jeśli stosowana jest w celach antykoncepcyjnych, a nie innych) niczego nie leczy, a wręcz przeciwnie niszczy stan zdrowia, jakim jest płodność. Jeszcze mocniej widać to w przypadku środków "dzień po" (dokładnie podawanych do 72 godzin po stosunku). Te ostatnie bowiem mają już nie działanie antykoncepcyjne, ale niszczące powstałe życie. Nikt nie może zmusić lekarza, by w tej kwestii działał wbrew własnemu światopoglądowi. A kto ma takie pomysły domaga się w istocie budowy państwa totalitarnego, w którym w pewnych sferach działalności nie ma i nie może być miejsca dla konsekwentnie wierzących katolików.

Sprzeciw wobec podawania środków antykoncepcyjnych jest bowiem ściśle związany z katolicyzmem. Katolik zażywający takie środki lub podający je zwyczajnie grzeszy. I nie jest dla niego usprawiedliwieniem fakt, że państwo go do tego zmusza. W sumieniu bowiem wiąże go nie prawo, list od Wandy Nowickiej czy opinia koleżanek, ale nauczanie Kościoła. Państwo, które przypisuje sobie prawo do zmuszania go do grzechu w istocie wykracza poza swoje uprawnienia, staje się - jak ujmował to Jan Paweł II - "lekko zakamuflowanym totalitaryzmem".

Pomysł, by wymuszać na lekarzach przepisywanie wszystkiego, co wyprodukuje przemysł farmaceutyczny, ogranicza jednak również prawa pacjentów. Jako mąż i ojciec chcę mieć wraz z moją żoną możliwość wyboru takiego lekarza, o którym wiem, że podobne wartości są mu bliskie. Chce zachować możliwość wyboru placówki czy szpitala, w którym nie ma zgody na likwidowanie zarodków czy na podawanie tabletek antykoncepcyjnych. Wydaje się, że to dość oczywiste. Ci, którzy wyznają inne wartości mają pełny wybór innych placówek. W Warszawie, jak o tym donosi sam "Dziennik", tylko w jednym szpitalu lekarze nie wypisują recept na antykoncepcję. Wszędzie indziej jest ona nie tylko dostępna, ale wręcz propagowana. Zwolennicy antykoncepcji mają więc w czym wybierać.

Ale żeby nie było im przykro proponuje "salomonowe rozwiązanie". Szpitale czy gabinety, których pracownicy i dyrekcja decydują się na odmowę przepisywania środków antykoncepcyjnych i wczesnoporonnych mogliby znakować się etykietą "szpitala przyjaznego dzieciom". Takim szpitalem, o czym z przyjemnością mogę zaświadczyć jest warszawski Szpital Świętej Rodziny przy ulicy Madalińskiego. I nie mam jakoś większych wątpliwości, że zdecydowana większość ludzi wolałaby korzystać z usług specjalistów, dla których płodność nie jest chorobą, a dziecko jest darem a nie zagrożeniem. A pozostali mogliby z lubością korzystać ze wszystkich - super zdrowych i super skutecznych (to ironia) - tabletek hormonalnych.

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (122)

Inne tematy w dziale Polityka