Jeśli Grzegorzowi Napieralskiemu gniją w piwnicy ziemniaki to nie ma on zapewne wątpliwości, kto jest temu winny. Oczywiście Kościół. Aby przestały gnić konieczne jest rychłe wypowiedzenie konkordatu i "absolutny rozdział Kościoła od państwa". Jeśli do tego nie dojdzie - ziemniaki w piwnicy Napieralskiego będą nadal gniły, a do tego na naszych polach może pojawić się stonka ziemniaczana, zrzucana przez postacie w czarnych strojach.
Taką, przyznaję dyskusyjną opinię, wyprowadzam z uważnej lektury wypowiedzi Napieralskiego. Ten polityk, uznający się za polskiego Zapatero, postanowił bowiem robić karierę na ostrych atakach na Kościół, licząc na to, że elektorat "Faktów i mitów" - obficie reprezentowany na w Salonie24 - pozwoli uniknąć ostatecznego krachu jego powolutku, ale systematycznie zdychającej formacji. Problem polega tylko na tym, że zrobił to z zaskakującą u polityka z takim doświadczeniem głupotą i jeszcze bardziej porażającym brakiem wiedzy.
Oto bowiem z tego, że w warszawskim szpitalu nie zabito dziecka, które nosi w swoim ciele inne dziecko (wcale zresztą nie zgwałcone) Napieralski wyprowadził wniosek, że koniecznie trzeba wypowiedzieć konkordat. - Prawo zezwala na dokonanie takiego zabiegu. Księża i różne organizacje jeżdżą za dziewczyną po szpitalach i różnych instytucjach namawiając ją, aby taki zabieg nie został wykonany. To już jest przekroczenie wszelkich norm i tragiczna sytuacja, nie tylko dla tej rodziny, ale i dla innych uczestników życia społecznego - powiedział Napieralski i dodał, że: "dzisiaj mamy dowód na to, że jednak Kościół ingeruje tak naprawdę w sprawy państwa. Nie chcemy ingerencji".
Na podstawie tej wypowiedzi chciałbym zadać kilka pytań szefowi SLD...
1. Czy jego zdaniem fakt, że "księża i różne organizacje jeżdżą za dziewczyną po szpitalach i różnych instytucjach i namawiają ją, aby taki zabieg (czyli zabicie dziecka - to już mój dopisek) nie został wykonany" rzeczywiście wynika z konkordatu? Dla ułatwienia proponuje przewodniczącemu przeczytanie samego konkordatu! Tak będzie o wiele prościej...
2. Czy jego zdaniem w wolnym kraju mogą działać organizacje, których celem jest wyraźny, jasny i pełny sprzeciw wobec aborcji? I czy mają one prawo do takiego działania, które będzie próbą przeciwdziałania każdej aborcji, nawet tej, która jest zgodna z polskimi normami prawnymi?
3. Czy jeśli jest zdania, że działanie takich organizacji jest "skandalem i przekroczeniem wszelkim norm", to jest skłonny przyjąć, że równie skandaliczne jest chodzenie po szpitalach i innych instytucjach (sądach itd.) aborcyjnych lobbystek w rodzaju pani Wandy Nowickiej, których jedynym celem jest umożliwienie jak największej liczbie kobiet zabicie własnych dzieci, a w konsekwencji zmianę polskiego prawa? A jeśli nie, to skąd owa różnica w traktowaniu organizacji za i przeciw życiu?
4. Czy zdaniem Napieralskiego katolicy mają prawa głosić opinie zgodne z własną wiarą, działać w zgodzie z nimi i próbować wcielać je w życie, czy też ścisły rozdział Kościoła od państwa ma oznaczać, że dla katolików nie będzie już miejsca w państwie Napieralskiego (tak jak nie było go w państwie jego poprzedników na fotelu szefów kilkakrotnie przemianowywanej partii, której został przewodniczącym)?
5. Czy zdaniem Napieralskiego księża (także ci, którzy bez jego zgody pętają się po szpitalach) są obywatelami Rzeczpospolitej Polskiej i mają prawo wypowiadać się na tematy społeczne czy tym bardziej moralne?
Odpowiedzi na te pytania pozwolą ustalić, czy Napieralski chce państwa bardziej wolnego, w których pewne kwestie będą dyskutowane a organizacje pozarządowe będą mogły działać, czy też jego celem jest powrót do ideowego monopolu jedynie słusznej, bo postępowej wizji rzeczywistości. Dla mnie z jego wypowiedzi wynika jednoznacznie, że nie chce on więcej wolności, ale przeciwnie mniej wolności dla katolików. U postkomunistycznej lewicy nic w tym zresztą nowego.
Inne tematy w dziale Polityka