Ja wiem, że może Wojciechowi Orlińskiemu trudno w to uwierzyć, ale są jeszcze w Polsce mężczyźni (podobnie jak i kobiety), którzy nie marzą o zabiciu dziecka nienarodzonego. Są też tacy, którzy zabierają czternastoletnie córki do Berlina czy Pragi po to, by pokazać im piękno tego miasta, a nie po to, by zabić własnego wnuka. Trudno w to uwierzyć? Może komentatorowi "Gazety Wyborczej" tak, ale zdecydowana większość ludzi nie ma z tym większych problemów.
I ja również takich problemów nie mam. Panie Wojtku - niech mi Pan uwierzy - gdyby któraś z moich córek zaszła w ciąże w wieku 14-lat (a zrobię wszystko, by się tak nie stało) to, choć uznałbym swoją wychowawczą porażkę, nigdy nie zdecydowałbym się na zabicie wnuka. On/ona nie może być ofiarą błędów moich dzieci, ani też moich ewentualnych porażek. Pieniądze zaś, które miałbym przeznaczyć na zabicie, a które tak solennie mi Pan odlicza, wolałbym przeznaczyć na zabawki dla wnuka lub wnuczki, którego pomógłbym swojej córeczce wychować.
A wszystko dlatego, że dla mnie ciąża nie jest problemem, dziecko nie jest zagrożeniem, a seks, tak jak wychowanie wiąże się z odpowiedzialnością. Jeśli jako ojciec zawiodłem, jeśli popełniłem błędy, które sprawiły, że moja córka musiała szukać mężczyzny w kimś innym, a czułości w działaniach, które nie są przeznaczone dla nastolatek, to MUSZĘ wziąć za to odpowiedzialność i pomóc w niesieniu odpowiedzialności mojemu dziecku, które raz już zawiodłem. A w tym wypadku wzięcie odpowiedzialności oznacza urodzenie i wychowanie dziecka, które nie jest winne moim i córki błędom. Urodzenie i wychowanie, a nie ucieczka za pomocą szczypiec ginekologicznych, którymi zmiażdży się główkę mojego wnuka.
Tak, wiem, że Pana zdaniem to fundamentalizm. Uznanie, że istnieją niezmienne normy moralne, którym trzeba być posłusznym, że życie jest wartością fundamentalną, i że nie można go niszczyć - nie mieści się w Pana kategoriach. Pan rozumuje, czego znakomitym przykładem jest Pański tekst, w kategoriach całkowitej hipokryzji i nie jest Pan w stanie zrozumieć, że dla kogoś innego istnieje rzeczywistość moralna, które trzeba być posłusznym. Nawet za cenę pewnych wyrzeczeń.
Z Pana tekstu wynika bowiem zupełnie jasno, że z faktu, że jest Pan nieodpowiedzialnym... hipokrytą (to najdelikatniejsze określenie jakie przychodzi mi do głowy, bo nie chciałbym obrażać Pana bliskich), wyprowadza Pan wniosek, że wszyscy inni też są nieodpowiedzialnymi hipokrytami. Ale wciąż jeszcze tak nie jest. Na szczęście nie wszyscy są Panem.
Może zresztą sam Pan nie wierzy w to, co napisał, bo ja jakoś nie jestem w stanie uznać, że ktoś szczerze i po namyśle chciałby zawieść swoją córkę do Berlina, by tam zabić swojego wnuka. Ideologia, poglądy nie mają tu bowiem nic do rzeczy. Pewne rzeczy można napisać, ale nie wierzę, by łatwo można je było zrobić. I dlatego pytam: Panie Wojciechu zawiózłby Pan swoje dziecko, by tam zabić jego dziecko?
Nie wierzę! Może jest to wiara naiwna, ale wolę zgrzeszyć naiwnością niż cynizmem.
Inne tematy w dziale Polityka