Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
181
BLOG

Czytać ze zrozumieniem

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 128
Poważna polemika zakłada, że druga strona nie tylko potrafi czytać, ale i zrozumieć nie tylko prosty tekst, ale i leżące u jego podstaw założenia. Panu Profesorowi Wojciechowi Sadurskiemu, choć czytać bez wątpienia umie (a i w pisaniu jest znakomity), ta ostatnia zdolność jest - jak pokazuje jego ostatni tekst - całkowicie obca (albo też - czego nie da się wykluczyć - tylko udaje, że nie rozumie, po to, by móc swobodnie podowcipkować ze spraw, które w istocie są poważne). Ale, jako że rozmówcy należy się szacunek i poważne traktowanie - postaram się wyjaśnić Profesorowi - podstawy stanowiska, zgodnie z którym można i należy stawiać pytanie o ekskomunikę minister Ewy Kopacz, a także o wyższość prawa naturalnego (czy objawionego) nad stanowionym.

1. Zacznijmy od początku. Otóż - Szanowny Panie Profesorze - katolicy (podobnie jak chrześcijanie innych wyznań czy Żydzi) wierzą, że ponad Nimi istnieje Bóg. I to On, a nie oni jest źródłem Prawa Moralnego. Jeśli więc prawo stanowione jest sprzeczne z normami moralnymi, które - jak wierzą katolicy - zostały objawione, to "trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi".

2. Celem człowieka jest zbawienie, a nie spokój społeczny czy egzekwowanie prawa. Jeśli stosowanie prawa stanowionego czy pomysłów władców może człowiekowi zaszkodzić w osiągnięciu jego celu ostatecznego - to powinien on (dla własnego dobra) podporządkować się Bogu, a nie złemu i szkodliwemu prawu.

3. Kościół rozpoznaje okoliczności, zachowania czy czyny, które zbawieniu szkodzą, i naucza o nich, przypominając, że pewne czyny wyłączają człowieka z prawa do komunii (grzech ciężki), a inne nawet z widzialnej wspólnoty Kościoła (ekskomunika). Celem tego nauczania nie jest jednak zemsta czy czysta kara, ale jasne uświadomienie, że bez pokuty za tego typu czyny - zbawienie może okazać się niemożliwe. Ekskomunika (czy przypomnienie, że w pewnym stanie nie da się przystępować do komunii świętej) jest więc ostatnim lekarstwem, którego odmówienie człowiekowi (na przykład, żeby nie sprawiać mu przykrości) może mieć dla niego katasrofalne skutki.

4. W przypadku jawnego, publicznego złamania pewnych norm i zasad (uczestnictwo w aborcji jest tylko jedną z nich) dla jasności sytuacji i unikania zgorszenia wiernych przydaje się przypomnienie zasad, czyli także publiczne ogłoszenie ekskomuniki (która zachodzi - np. w przypadku lekarzy wykonujących aborcję czy osób ZMUSZAJĄCYCH do NIEJ - automatycznie). Dzięki temu nie buduje się wrażenia, że prawo państwowe jest dla katolików ważniejsze niż moralność.

5. Człowiek pozostaje jednością. Nie ma nic takiego jak minister Ewa Kopacz, którą można oddzielić od katoliczki Ewy Kopacz. I dlatego wszystko, co zrobiła jako minister obciąża jej sumienie jako katoliczki. Nie ma innej możliwości, bo trudno sobie wyobrazić, by tożsamość relacyjna jaką jest bycie urzędznikiem mogła zostać oddzielona od tożsamości katolickiej czy od samej osoby. Nie jest zatem prawdą, że ktoś oczekiwał od urzędnika państwowego, by ten działał w zgodzie z prawem religijnych. Oczekiwana tego od katolika. I do tego, chyba Kościół ma prawo.

6. Ekskomunika nie oznacza w najmniejszym stopniu wkraczania prawa religijnego do prawa państwowego. Odnosi się ona bowiem do konkretnych osób, które deklarują swoją przynależność do Kościoła. Orzekana jest więc ona wobec członków pewnej wspólnoty, a nie wobec wszystkich. Fakt, że pewna część tych osób wypełnia funkcje publiczne - w niczym nie umniejsza faktu, że nie są one tylko obywatelami, ale i katolikami. I jako tacy mogą być oceniani. Kościół nie narzuca przy tym własnej interpretacji moralności państwu (czego dowodem jest choćby to, że pogodził się z ułomnym prawem), a jedynie przypomina, że katolik nie może go stosować i działać w zgodzie z nim. Paradoksalnie katoliccy politycy mogli głosować za obowiązującym obecnie prawem (bo jest ono lepsze, niż poprzednie), ale nie powinni uczestniczyć w jego stosowaniu.

7. Pani minister, i to również jest bardzo ważne, nie musiała łamać prawa, by nie narażać się na kary kościelne. Wystarczyło, aby a) nie podejmowała działań w tej sprawie; b) zrezygnowała tłumacząc, że nie może pogodzić decyzji z sumieniem. Każda z tych decyzji byłaby akceptowalna. Jeśli jednak pani minister zdecydowała się działać w zgodzie ze złym prawem, to naraziła się na konsekwencje i to nie w doczesności, ale w wieczności.

I tyle. Może niewierzącemu liberałowi trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie postrzegają to ludzie wierzący. Czy mają oni prawo żyć w społeczeństwie otwartym? Czy ich racje mogą być rozpatrywane, czy też w ramach budowania "liberalnego państwa" - tym ostatnim odbierze się głos? Tak jak odebrało się głos, godność i prawo do życia - nienarodzonym. To są pytania, które trzeba stawiać, gdy do drzwi puka (posługując się cytatem z Jana Pawła II) demokracja bez wartości, która przeradza się w "jawny lub zakamuflowany totalitaryzm".

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (128)

Inne tematy w dziale Polityka