Dziewięć na dziesięć dzieci, u których stwierdzono możliwość Zespołu Downa jest zabijanych w Hiszpanii jeszcze przed narodzeniem - wynika z danych przedstawionych Narodowe Stowarzyszenie na rzecz Obrony Prawa do Obiekcji Sumienia w Hiszpanii. 94,5 procenta dzieci, u których postawiono diagnozę tej choroby jest zabijanych przez własnych rodziców.
Diagnoza prenatalna z działania, które umożliwić miało leczenie pewnych skomplikowanych schorzeń lub przyspieszyć proces godzenia się z upośledzeniem (mniejszym lub większyn) własnego dziecka przekształciła się zatem w działanie, którego jedynym celem jest eugeniczna eliminacja najsłabszych członków społeczeństwa. Lekarze nie mają przy tym, przynajmniej w Hiszpanii, realnej możliwości wskazywania innych niż zabicie dziecka sposobów załatwienia sprawy.
Choroba (niekoniecznie zresztą upośledzenie, ale również - jak to pokazują ostatnie dyskusje w Indiach, gdzie 15-letnia dziewczyna chce usunąć 25 tygodniowe dziecko z powodu choroby jego serca) nie jest przy tym jedyną cechą, która ma umożliwiać odebranie człowiekowi prawa do życia. W krajach azjatyckich uznaje się, że wystarczającym powodem do zabicia dziecka może być jego płeć. Dziewczynki są tam mniej cenione, więc częściej się je likwiduje. I choć budzi to protesty społeczności międzynarodowej, to trudno nie dostrzec, że jest to tylko dalszy ciąg nieubłaganej logiki, pozwalającej na zabijanie upośledzonych.
Jeśli bowiem przyznajemy rodzicom prawo do zabicia dziecka, które z powodu stanu zdrowia będzie im sprawiało większe kłopoty niż dziecko zdrowe, to dlaczego odmówic im prawo do zabicia dziecka, które z powodu swojej płci będzie tworzyło więcej kulturowych i życiowych problemów? Jakie mają być realne powody, dla których zabicie dziecka z zespołem Downa miałoby być prawem rodziców do wyboru, a już zabicie dziewczynki (a w pewnych sytuacjach chłopca) już w składa takiego prawa miałoby nie wchodzić?
A tak swoją drogą ciekawe, co by powiedzieli obrońcy praw homoseksualistów, gdyby wymyślono kiedyś (nie rozstrzygam przy tym, czy rzeczywiście homoseksualizm jest genetycznie uwarunkowany, a jedynie na moment to zakładam) sposób sprawdzania, czy dziecko poczęte będzie w przyszłości homoseksualne. Czy wtedy również optowaliby za prawem rodziców do sprawdzania "orientacji seksualnej", i do ich osobistego wyboru, czy chcą mieć takie dziecko. Jeśli nie - to już teraz powinni zacząć walczyć o prawo do życia dla osób niepełnosprawnych. Podobnego apelu trudno nie skierować do feministek. Jeśli nie chcecie, by w pewnych krajach zabijano dziewczynki - to sprzeciwiajcie się aborcji eugenicznej.
PS. O "ślubie" lesbijek nie będę pisał szerzej, bo nie ma to sensu. Z faktu, że "przebieraniec zabawił się w księdza" i "sparodiował katolickie obrzędy" nie wynika dokładnie nic. Obie panie nadal są pannami, sakrament nie został im udzielony, bo dwie kobiety zwyczajnie nie mogą być małżeństwem (nie dlatego, że nie chce tego Kościół, tylko dlatego, że nie tak urządził świat Bóg). Sprawa jest zatem wielką chucpą, która nie jest warta komentowania. Tak jak nie byłaby warta komentarza sytuacja, w której jakiś "wielebny" z Kościoła Wielkiego Żółwia udzieliłby "ślubu chomikowi i żółwiowi" w jakimś sklepie zoologicznym.
Inne tematy w dziale Polityka