Teutonick Teutonick
376
BLOG

Być albo nie być?

Teutonick Teutonick Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

   W sytuacji geopolitycznej w jakiej w chwili obecnej znajduje się nasz nieszczęśliwy kraj dla każdego jako tako świadomego i w sposób właściwy rozumiejącego swoją rzeczy powinność wraz z pojęciem racji stanu obywatela, zasadnym pozostaje konieczność znalezienia odpowiedzi na pytanie: czy stawiać na ugrupowania tworzone przez ludzi stwarzających choć pozór dobrych intencji i wynikających zeń patriotycznych pobudek, niezależnie już od tego jak ów patriotyzm jest przez nich pojmowany i ile błędów i wypaczeń podczas marszu po krętej drodze ku osiągnięciu postawionych celów (wyprowadzenie naszego organizmu państwowego „na prostą” oznaczającą realną niezawisłość) zdarza im się popełnić, czy może jednak po staremu za pośrednictwem klik miejscowych kanalii, wypomadowanymi ustami cioteczki Grabcowej ślących kolejne wielce postępowe i „proeuropejskie” komunikaty do ogłupionego wieloletnią tresurą społeczeństwa, dać się omamić przeróżnym kosmopolitycznym hienom usiłujących właśnie ostatecznie domknąć międzynarodową sieć układów, tak by pogrążyć naszą - wciąż usiłującą się we właściwy sposób odrodzić - państwowość już na amen, tak aby nam maluczkim nawet do pustych łbów nie przychodziło próbować wyrwać się na jakowąś śmieszną i nikomu niepotrzebną niepodległość.

   Wydaje się, że „w życiu narodów i państw” nadal winna obowiązywać zasada „mniejszego zła”, a objawiające się w wielu tematach, przechodzące niekiedy w stan przypominający pełzanie, kunktatorstwo kół obecnie rządzących i hamowanie piętą rozpoczętych przemian, nie powinno zamazywać nam całości obrazu, w którym w równie bliskiej perspektywie jawią nam się osobnicy gotowi w każdej chwili sprzedać własną matkę za garść miedziaków, a o jakowychś tajemniczych wartościach wyższych jak na ten przykład „Bóg , Honor, Ojczyzna” nikt w tym towarzystwie nawet nie słyszał, chyba że w kontekście wznoszonych gdzieś pod gabinetowym oknem tyleż złowrogich, co niewątpliwie (zgodnie z powtarzającymi się cyklicznie medialnymi „relacjami”, płynącymi niczym trujący jad z przeróżnych niebieskoekranowych przekaziorów, w których co i rusz występuje taki bądź inny pizdeuszowaty radomir, zgodnie z ostatnio panującymi nowomodnymi trendami, prócz pedalskiej zaczeski i ogólnie niechlujnego, „artystycznego” wyglądu, wyróżniający się podawanymi w komsomolskiej intonacji kolejnymi wstrząsającymi opowieściami z krypty, trafiającymi wprost pod nasze - wciąż w zupełnie nieuzasadniony sposób hodujące sobie na własnych piersiach całe kłębowisko żmij - gościnne strzechy) „faszystowskich” haseł.

   Alternatywę wobec partii, która operując póki co wciąż jakowymiś beznadziejnymi półśrodkami pcha jednak naprzód ten nasz pozbawiony dętek polski wózek na gołych felgach, stanowi bowiem ekipa gwarantująca nam ponownie całkowity regres i staczanie się w otchłań niebytu rodem z ery kamienia łupanego (nie wspominając już o ch.ju i d.pie), zamaskowane co nieco mirażem tworzącym zawiesinę złożoną z kolorowych paciorków okraszoną z rzadka jeszcze niezakazanym – podążając w sukurs najnowszym tendencjom – fajerwerkiem. I albo wobec braku innych poważnych możliwości zadowolimy się swego rodzaju tymczasowym substytutem, albo już na stałe powrócimy do roli drenowanego przez wszystkich wokół obszaru, rynku zbytu dla bubli i rezerwuaru taniej siły roboczej. Być może ktoś w ferworze przedwyborczej walki uzna, że z dwojga złego należałoby jednak postawić na indywidua występujące niemalże z otwartą przyłbicą jako judasze i odszczepieńcy, całkowicie jawnie promujący model państwa bez państwa (likwidacja urzędów wojewodów, instytutów pamięci i resztek własnych autonomicznych służb, ale za to dla odmiany na osłodę wprowadzenie waluty euro) zdanego zwyczajnie na łup co silniejszych sąsiadów, niźli na nieco krygujących się i zapętlających w swych bogoojczyźnianych zapędach ludzi, sprawiających ostatnim czasem wrażenie niemalże modelowych lawirantów. Jednak być może należałoby dać wiarę liderom obozu rządzącego twierdzącym niewzruszenie, że w obecnych warunkach „robio łuni co mogo” aby przychylić narodowi nieba. A że wszyscy wokół zwykli rzucać kłody pod nogi, a prócz tego także i obiektywne okoliczności wzmagane wszechobecnym oporem materii jakoś nijak nie chcą pomagać…

   Tymczasem jednak kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje dylemat pt. jakże tu ufać w dobre intencje naszych arcypatriotycznych ojców narodu kiedy w obliczu ostatnich doniesień o 2-óch (słownie dwóch) zaoranych do imentu londyńskich taksówkach z demobilu (czyżby ktoś znów chciał sobie zaoszczędzić na kosztach złomowania?), podarowanych wspaniałomyślnie (nie chcą ani szekla, wyobrażacie sobie Państwo?) „wahszawiakom” przez grono „przedsiębiorców” wywodzących się rzecz jasna z pewnej „narodowości słynącej z hojności” z przeznaczeniem do codziennej obsługi ostatnich, niewymarłych jeszcze „Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata” (nie bardzo wiadomo jedynie kto i za czyje miałby owe cuda motoryzacji wraz z ichnimi, faktycznie zasłużonymi pasażerami obsługiwać), niemalże w przeddzień Świąt Bożego Narodzenia z Pałacu Prezydenckiego dochodzą nas dzikie chanukowe pienia, w kontekście których nieco nowego wymiaru nabiera obraz tradycyjnej wigilijnej potrawy, widniejącej w świątecznych jadłospisach jako „karp po żydowsku”, od której to miotającej się wciąż w ostatnich spazmach ryby ktoś jakby zapomniał oddzielić żywiących się nią nadal pijawek. A smutną konkluzję może stanowić konstatacja, zgodnie z którą nasz organizm państwowy niestety przez zbyt wiele lat był systematycznie i z premedytacją osłabiany aby dziś móc wprowadzić w życie wariant erdoganowski, a taki właśnie scenariusz w obliczu tak licznych rzesz miejscowego zaprzaństwa, nie wspominając o czyhających zewsząd wrogach zewnętrznych, aż prosiłby się o realizację.


Teutonick
O mnie Teutonick

szydercza szarańcza

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka