threeme-ww threeme-ww
737
BLOG

Biedronce do sztambucha (i innym komentatorom również)

threeme-ww threeme-ww Blogi Obserwuj temat Obserwuj notkę 43

Jak pewnie wiecie zrezygnowałem z blogowania. Ta notka jest jedynie małym wyjątkiem w moim postanowieniu, wczoraj blogerka @biedronka skutecznie mnie nakręciła, by przełamać zniechęcenie miałką dyskusją na S24. Pewnie nie warto tego po raz n-ty opisywać, jednak przypomnę, że powodem mojego odejścia z Salonu był niski poziom "debaty", kliki wzajemnie popierających się blogerów, banowanie w dyskusji adwersarzy ośmielających się mieć odmienne zdanie, cenzura. Tak, S24 zawsze był specyficzny, zawsze po prawej stronie mocy, jednak jeszcze kilka lat temu zdecydowanie więcej było otwartości na zdanie innych, szacunku dla dyskutantów i wyższy poziom merytoryczny dyskusji. To wszystko - w mojej opinii, z którą nie musicie się zgadzać - w przeciągu kilku ostatnich lat dramatycznie spadło. Aż żal było patrzeć jak może i czasem kontrowersyjni, ale ciekawi i dobrze piszący blogerzy odchodzili robiąc miejsce dla krzykaczy i propagandystów czy to pis, czy to konfederacji, czy to nawet skrajnej prawicy. Zbyt długo się tu zasiedziałem i zbyt późno odszedłem. Decyzji o odejściu nie żałuję, choć czasem odczuwam nostalgię do pisania i dyskusji. Jednak wojna na ukrainie sprawiła, że znów zacząłem komentować, akurat ten temat w zaskakujący sposób połączył Polaków od prawa do lewa (może z wyjątkiem skrajności tych stron). Wszyscy (niemal) uważamy Putina za nowego Hitlera (bardziej nieudolnego, jak widać), okazujemy solidarność z sąsiadem i wspieramy go, choćby słowem, w walce. Dlatego w lutym odnowiłem konto, najpierw z czystego zainteresowania jak na wojnę patrzy prawa strona (sam uznaję się za centrystę), potem udzielając się w dyskusjach. I choć widzę, że generalnie mogę przyznać sporo racji w tych kwestiach blogerom S24, to istnieją też jednak pewne różnice. Niestety - w mojej opinii - "problem" z prawicowcami jest taki, że nawet jeśli przyznasz im rację w 75% a w 25% się z nimi nie zgodzisz, to i tak uznają cię za wroga i wyzwać od najgorszych... Smutne, przykre, ale wiele razy tego doświadczyłem. Przynajmniej ze strony tych o których pewien bloger mówi, że nie są zbyt kumaci. 

Ale do rzeczy. Powodem dla którego robię wyjątek w postanowieniu końca blogowania jest blogerka @biedronka. Biedronki to skądinąd sympatyczne i piękne owady i przy tym bardzo pożyteczne. Jednak od jakiś kilku, może kilkunastu lat nasze rodzime biedroneczki wypierane są przez inwazyjne biedronki azjatyckie. Są one bardziej agresywne, niszcząc populację polskich krewniaczek. Dodatkowo mogą częściej "gryźć" i być szkodnikami upraw. Blogerka @biedronka zapewne wybierając sobie pseudonim kierowała się właśnie popularnością naszych rodzimych biedronek, jednak z przykrością muszę stwierdzić, że bliżej jej chyba do ich azjatyckich krewniaczek. Nie chcę jej obrażać, opisuje nie to jaka jest, ale jak się zachowuje pisząc komentarze. Może na S24 daje upust emocjom a w życiu "realnym" zachowuje się zupełnie inaczej? Tego nie wiem, mnie interesuje to, jak postępuje na Salonie. W pewnym sensie gdy piszemy tu komentarze i notki to stajemy się naszym zwierciadlanym odbiciem z realnego świata. Inaczej zachowamy się w dyskusji z człowiekiem na żywo, w cztery oczy, inaczej jako (nie do końca!) anonimowi blogerzy kryjący się pod nickami. Inaczej w rozmowie z tatą, bratem, kolegą, ciocią, przełożonym... Tak, mnie też to dotyczy. Threeme jako bloger to inna osoba niż threeme z "realu" Wyznaję jednak jedną zasadę: czy w necie, czy w życiu trzeba być uprzejmym dla innych, nawet jeśli się z nimi nie zgadzasz i delikatnie mówiąc są wkurzający. Chyba jednak nawet ci, którzy mnie nie lubią (oględnie mówiąc) przyznają, że nie obrażam, nie insynuuje, nie wkładam nikomu w usta twierdzeń, których nie wypowiedział. Nie cenzuruje i nie blokuję niewygodnych komentarzy, choćby były dowodem, że się pomyliłem. A jako, że jestem tylko puchem marnym, to i mylę się i błądzę. Nie mam jednak problemu najmniejszego z przyznaniem tego. Tak... a teraz na chłodno analizuję komentarze @biedronki:

1. W niemal każdym sugerowanie czegoś, czego nie stwierdziłem.

2.Zawsze wkładanie w usta niewypowiedzianych przeze mnie twierdzeń.

3. Wywyższanie swojej wiedzy i wyśmiewanie mojej. Nawet w przypadkach, gdy opisujemy to samo!

Choć akurat to, z przykrością stwierdzam, nie dotyczy tylko biedronki. To właściwie cecha wspólna większości blogerów Salonu. Przykład: klimatologia to interdyscyplinarna nauka szeroko korzystająca z (zwłaszcza!!!) matematyki i fizyki. Ale też biologii, chemii, oceanologii... i wielu, wielu innych. Gdyż gdy klimat jest system gdzie oddziałuje ze sobą "wszystko ze wszystkim" Lód w arktyce i jego powierzchnia ma przełożenie na prądy strumieniowe w skali globalnej, cykle wypływu wód głębinowych oceanu na cyrkulację atmosferyczną a ta na to, że lato w polsce może być chłodne i deszczowe lub upalne i suche... Takich powiązań jest wiele, dużo już rozumiemy na poziomie opisu matematycznego, część dopiero badamy. Najwięcej z tych zależności zna, rozumie i bada klimatolog, jednak nawet on nie ma pełnego obrazu całości. Gdyby porównać to do puzzli, to klimatolog ma najwięcej poskładanych kawałków tworzących spójne, uporządkowane fragmenty, z których bez problemy może już odtworzyć obraz całości, jednak do jego pełnego opisania brakuje mu pewnych "zgubionych" fragmentów. Natomiast przeciętny człowiek, bloger, nie zajmujący się tym tematem może co najwyżej mieć pudełko chaotycznie wymieszanych pojedyńczych puzzli, z których wybiera sobie wygodne dla siebie twierdzenia. I nawet jeśli jeden kawałeczek układanki potwierdza jego rację, to już w połączeniu z kolejnym i następnymi całkowicie może obalić jego wizję całości. Z jednego puzzla nie da się odtworzyć całej układanki, całego obrazu. Potrzeba co najmniej kilkunastu pasujących do siebie elementów. A co robi @biedronka (i inni tutejsi blogerzy)? Ano właśnie wybiera sobie te fragmenty, te kawałeczki, które są dla nich wygodne i na ich podstawie próbuje stwarzać swój własny obraz całości. To nie błąd, to wielbłąd! Jestem absolwentem specjalności klimatologia, hydrologia i meteorologia na UAM Poznań. Z tej racji mam wiedzę o większych fragmentach układanki klimatycznej, niż większość tutejszych blogerów. Jednak się nie wymądrzam, gdyż wiem, że to jest nic w porównaniu z uczącymi mnie wykładowcami z tej specjalności a ci z kolei wiedzą mniej, niż wybitni naukowcy od dekad poświęcający się temu zagadnieniu, jak choćby James Hansem. Przy okazji muszę jeszcze krótko opisać, że - niestety - klimatologia w naszym rodzimym wydaniu dopiero nadrabia zaległości badawcze względem świata. U nas jeszcze całkiem niedawno przeważało podejście geograficzne w nauczaniu studentów klimatologii. Klimat w miejscu x jest taki a taki, gdyż kształtuje go tam czynnik y i z. Tymczasem na świecie obecnie rozwija się dynamicznie podejście matematyczno - fizyczne w badaniu klimatu. Podstawy geograficzne zostały, ale bada się jak procesy fizyczne (na poziomie nawet kwantowym!) kształtują klimat i próbuje się to przełożyć na język matematyczny. Czasem wkurzamy się, że prognoza pogody na najbliższy tydzień się nie sprawdziła. Zapominamy jednak, jak ogromny postęp na polu modelowania matematycznego pogody w ostatnich dekadach się dokonał. Dziś sprawdzalność prognoz trzydniowych, pięciodniowych a nawet tygodniowych jest już bardzo duża i naprawdę zadowalająca. To zasługa ogromnej, tytanicznej pracy naukowców przekładających procesy fizyczne odpowiedzialne za pogodę na język matematyki. To zasługa coraz lepszych modeli komputerowych uwzględniających już setki czynników i coraz większej mocy obliczeniowej superkomputerów. Owszem, teoria chaosu daje w kość i narzuca ograniczenia, z każdym rokiem udaje się nam jednak przesuwać granicę tych ograniczeń coraz dalej. 

Teraz mała próbka komentarza @Biedronka, dla przykładu:

"rośliny POTRZEBUJĄ CO2 do życia a na klimat przede wszystkim wpływają wybuchy na Słońcu, orbita Ziemi i wybuchy wulkanów na które to zjawiska na razie nie mamy wpływu właśnie z uwagi na stan naszej technologii ale tej nie da się rozwijać nakazami i zakazami. I możesz sobie towarzyszu głosić swoje odezwy gdzie chesz ale większość świata tym nakazom podlegać nie będzie i będzie je miała w poważaniu. Bo większośc ludzi żyje w krajach rozwijających sie a nie rozwiniętych."

Generalnie rozbijając ten komentarz na pojedyńcze stwierdzenia, to w każdym @biedronka ma rację! Jednak są to tylko pojedyńcze puzzle, wyrwane z większę układanki. W dodatki wymieszane ze sobą. Część prawdy nie musi być całą prawdą...

To prawda, że rośliny potrzebują CO2 do życia. Jednak cała prawda jest taka, że rośliny świetnie dawały sobie radę przy dużo niższych stężeniach tego gazu w atmosferze. Przed Rewolucją Przemysłową było ok. 270 ppm CO2 w atmosferze i roślinność świata miała się doskonale. Dziś mamy 420 ppm... Dodatkowo rośliny do wzrostu potrzebują też wody, azotu, fosforu. Potrzebują w miarę stabilnego klimatu i "bezpieczeństwa" Tymczasem KAZDA zmiana klimatu, nie ważne, czy to ochłodzenie, czy ocieplenie przez pewien czas oznacza niestabilność warunków, dostosowywanie się stref klimatycznych. Tam, gdzie były pustynie, tam powstaną lasy. I odwrotnie. Przez dekady, stulecia roślinom wcale "nie jest lepiej"! Obecnie wskutek wielu czynników, jak wylesianie, wypas bydła, czy w końcu ocieplenie się klimatu rośnie ryzyko, że puszcza Amazońska zamieni się w sawanne. To dramtyczna zmiana, która wymusi kolejne zmiany w układzie i przez dekady oznaczać będzie niestabilność warunków... Co więcej, w cieplejszym świecie generalnie jest więcej szkodników. Więcej ich może przeżywać zimę i się rozmnażać. W żaden sposób to nie służy roślinom. Owszem, po stuleciach, tysiącu lat dojdzie do dostosowania się, ustabilizowania. Jednak my nie mamy stuleci. Więc popularne na Salonie twierdzenie, że roślinom CO2 służy jest zarówno prawdą, jak i kłamstwem. Prawdą w zawężonym, ignoranckim podejściu, kłamstwem gdy na to zagadnienie całościowo spojrzy naukowiec...

Tak, to prawda, że Słońce kształtuje klimat Ziemii. Jest jedynym źródłem energii kształtującej wszystkie procesy klimatyczne. ALE... Ale są też dziesiątki innych czynników. Modyfikatorów wpływu Słońca, w tym również CO2. Tak się składa, że obecnie Słońce słabnie i jest w bardzo głębokim minimum. A pomimo to z dekady na dekadę obserwujemy coraz więcej energii w układzie klimatycznym Ziemi. Skoro Słońce dostarcza (nieco) mniej energii, to dlaczego jest jej w układzie więcej? Ano dlatego, że coraz więcej jest jej zatrzymywanej. Atmosferyczna izolacja działa coraz mocniej... I tak się składa, że kilka lat temu w serii eksperymentów zmierzono, że ilość tej dodatkowej energii odpowiada izolacyjnym właściwościom CO2 (Opisuję to zagadnienie możliwie najprościej jak można, choć proste to zdecydowanie nie jest).

Dalej: biedronka podała orbitę Ziemi i wybuchy wulkanów. Super. Ma rację, to prawda, że i one kształtują klimat. Ale to znowu wybrane z chaotycznie rozsypanych puzzli ćwierćprawdy. Orbita Ziemi zmienia się w cyklu dziesiątek i setek tysięcy lat. To ten czynnik obecnie uważa się za główną przyczynę zlodowaceń (ale uwaga: przy wysokich stężeniach CO2 zlodowacenia nie zachodziły, pomimo zmian orbity!) Również w notowanej historii jakoś nie widzimy, by wulkanizm był obecnie jakoś specjalnie silny. A już na pewno nie w porównaniu z epizodami silnego wulkanizmu znanymi z geologii... Poza tym temat wulkanów i ich wpływu na klimat jest szeroki jak amazonka, nie sposób w notce tego opisać. W skali dekad wybuch wulkanu nawet w kategorii "potworów" jak Krakatau ma nieznaczny i ograniczony do kilku lat ochłodzeniowy wpływ na globalny klimat. Owszem, Krakatau spowodował fale chłodu w Europie i Ameryce, nawet bardzo silne. Ale przejściowe i ograniczone w czasie do kilku lat. W skali tysięcy lat potrzeba połączonej wzmożonej aktywności sejsmicznej wielu wulkanów. Gdy jest "cicho" mamy epizody klimatyczne w rodzaju ciepłego klimatu okresu wczesnego średniowiecza. Gdy przez stulecia kilka wulkanów "szaleje" mamy Małą Epokę Lodowcową... Jednak i to nie wpełni tłumaczy tamte cykle. Dopiero dodanie do siebie wpływu aktywności Słonecznej (niskiej w okresie MEL), stężenia zawartości gazów cieplarnianych, zapylenia atmosfery, fazy cyklu Milankovica (zmiany parametrów orbity Ziemi) dopiero wtedy dość dobrze udaje się nam odtworzyć przeszłe cykle klimatyczne. 

Więc napisałem @Biedronce, że coś tam wie. Ogólnie to, co napisała jest to wiedza powszechna. Jednak to za mało, by widzieć większy fragment całości. Biedronka widzi pojedynczy puzzel. Ja widzę kilka większych fragmentów układanki. Klimatolog widzi powiedzmy 80% całości. I chyba tylko Bóg zna całość, wie jak to wszystko działa. Jak fizyka kształtuje klimat, ten wpływa na biologię i chemię (choćby oceanów) a te znów oddziaływują zwrotnie na klimat. Biedronka i inni blogerzy, nie znając tych większych fragmentów w mojej opinii nie mają prawa wypowiadać się o całości. 

Mógłbym pisać jeszcze długo o ignoranctwie biedronki, choćby na przykładzie jej komentarza o obiegu węgla, o lasach... W każdym jej komentarzu jest małe ziarenko prawdy, jednak ogólnie to kłamstwa. Wszak nikt nie wierzy w legendy, choć uważa się, że mogą zawierać ziarenko prawdy...

4, Nazywanie mnie (i pewnie wielu innych, mających odmienne zdanie) "towarzyszem", choć jestem z rocznika lat 80 tych...

Skądinąd ciekawe, może to jej jakaś nostalgia za dawnymi czasami?

5. Przeskakiwanie z tematu na temat, w nadziei, że gdzieś się adwersarz "kopnie" Odpowiesz na jeden jej złośliwy komentarz, poświęcając czas na cierpliwe tłumaczenie, już leci pięć kolejnych. Nie zauważysz ich, nie odpowiesz - i już uzna to za wygraną w sporze. 

6. Czepialstwo.

Odpowiadasz na jej komentarz komentarzem. Siłą rzeczy skrótowo, po "macoszemu" Przyczepia się do jakiegoś fragmentu komentarza. Znowu skrótowo odpowiadasz. I znowu się czepia. Jak nie może do merytoryki, to do braku przecinka, kropki. A jak nic nie znajdzie, to włoży Ci w usta coś, czego nie powiedziałeś...

7. Obrażanie. Najczęściej od nieuków.

Choć poziom wiedzy biedronki sugeruje, że sama jest nieukiem:

"jeszcze drobna uwaga do sztambucha ekoterrorystów - ignorantów. Wyższa temperatura to wieksza wydajność fotosyntezy i lasy monokultorowe albo niemal monokulturowe - uboższe w gatunki są w chłodnej strefie klimatycznej czyli w takiej Norwegii natomiast z wiedzy z ekologii - którą nieuku winienieś posiadać z programu klasy 8ej obecnie dowiedziałbyś się, że w naszym klimacie wyższa temperatura to większa bioróżnorodność.

Gdybyś był choć ciutkę dociekliwy jak nieco bystrzejszy młody człowiek obecnie to zastanowiłbyś sie skąd się wzięły złoża węgla na północy Grendlandii..." 

O wydajności fotosyntezy w cieplejszym klimacie napisałem już wyżej. W skrócie przypomnę tylko: to nie takie proste! (tu wręcz prostackie!). Tu dodatkowo uzupełnię o ograniczenia fotosyntezy względem temperatury, zachęcam do analizy: https://www.biologia.net.pl/metabolizm/intensywnosc-fotosyntezy.html 

Biedronka, jak wynika z jej komentarzy, jest nauczycielką biologii, powinna więc znać tę zalezność, tymczasem okazuje się, że najwyraźniej o niej nie wie!

Dla tych, którym nie będzie się chciało otwierać linka: 

"Przy optymalnych warunkach świetlnych

optimum temperaturowe fotosyntezy wynosi

około 30 °C i jest niższe dla roślin C3 niż dla

roślin C4

. Przy wyższych temperaturach

natężenie fotosyntezy spada, co jest związane

ze wzrastającą intensywnością oddychania i

fotooddychania w temperaturze powyżej 40 °

C. W temperaturze powyżej 40 °C spada

powinowactwo enzymu Rubisco do CO2

, przez

co łatwiej zachodzi oksygenacja 1,5-

bisfosforybulozy. W temperaturze 60–70 °C

dochodzi do denaturacji kompleksów

chlorofilowo-białkowych, co prowadzi do

całkowitego zaniku aktywności

fotosyntetycznej rośliny.

Rośliny są w stanie przeprowadzać fotosyntezę w temperaturach niewiele poniżej 0 °C

(rośliny górskie) aż do temperatur zbliżających się do 50 °C (rośliny pustyń). W szerszym

zakresie temperatur fotosyntetyzują glony, głównie sinice (55–60 °C).

Wzrost temperatury powyżej 50 °C zwiększa ponadto płynność błon komórkowych,

prowadząc do wycieku jonów, między innymi protonów, z wnętrza tylakoidów. W efekcie

pomimo funkcjonującego transportu elektronów przez przenośniki nie jest wytwarzany

gradient protonowy niezbędny do syntezy ATP. W niskich temperaturach płynność błon

komórkowych ulega zmniejszeniu, co ogranicza tempo dyfuzji ruchliwych przenośników

elektronów, głównie plastochinonu i plastocyjaniny, a w konsekwencji obniża wydajność

fazy fotochemicznej fotosyntezy.

Widoczne na rysunku różnice w optimum temperaturowym fotosyntezy u roślin C3 i C4

wynikają z wartości optimum temperaturowego dla aktywności Rubisco (około 25 ⁰C) i

karboksylazy PEP (około 35 ⁰C)"

Jak widzicie zakresy optymalnych i maksymalnych temperatur dla wydajności fotosyntezy są zaskakująco niskie. Dość powiedzieć, że w Indiach w maju trwała fala upałów sięgająca 50oC w cieniu! W cieniu!!! W latach silnich fal upałów obserwuje się, że rośliny więcej CO2 emitują, niż pochłaniają! A w cieplejszym świecie upałów jest więcej i są intensywniejsze!

Coś zaczynam wątpić w to, że biedronka uczy biologii...

Zresztą kawałek dalej: " lasy monokultorowe albo niemal monokulturowe - uboższe w gatunki są w chłodnej strefie klimatycznej czyli w takiej Norwegii"

Porównajmy więc:

"Na obszarach tajgi rosną głównie drzewa iglaste: świerki, sosny, limby, jodły syberyjskie, modrzewie, ale także – najczęściej drobnolistne – liściaste: brzozy, osiki, olsze, jarzęby."

(z wiiki)

Jak to się ma do naszych "lasów"? Owszem, gigantyczna przewaga sosny w dużej części naszych lasów ma również naturalne przyczyny: klimat, ubogie gleby, niedawne zlodowacenia. I jest też po części skutkiem takiej a nie innej historii (wylesianie, wypalania). Jednak do czasu "nastania" leśników sosna dominowała, ale nie aż tak mocno. To leśnicy sprawili (po wielu dyskusjach tu przyznaję, że wina dotyczy głównie leśników niemieckich i obecny stan jest odziedziczony), że na znacznym obszarze kraju sosny są praktycznie jedynym drzewem tworzącym lasy. Może jescze trochę brzóz, czasem trafi się dąb (niestety najczęściej jest to dąb czerwony, obcy gatunkowo, wprowadzony przez... leśników. Tak. Są w Polsce fragmenty lasów dużo bogatszych gatunkowo. Najczęściej tam, gdzie działalność leśników była mocno ograniczona... Co tylko udowadnia, że Polskie lasy, będące monokulturowymi plantacjami leśnymi (to na szczęście się powoli zmienia, dzięki nowemu pokoleniu leśników) NIE SĄ bogatsze od ich "dzikich" odpowiedników ani nawet nie są bogatsze gatunkowo od (stosunkowo) ubogich lasów tajgi...

"natomiast z wiedzy z ekologii - którą nieuku winienieś posiadać z programu klasy 8ej obecnie dowiedziałbyś się, że w naszym klimacie wyższa temperatura to większa bioróżnorodność."

Znowu biedronka szafuje półprawdami. Przykładowo Wielkopolska na skutek czynników naturalnych notuje bardzo niskie roczne sumy opadów. Dodatkowo działania człowieka, jak wylesienie, drenowanie pól, osuszanie bagien czy likwidacja małych zbiorników wodnych ten problem znacznie pogłębia. Dziś Wielkopolska ma ogromny problem z deficytem wody dla rolnictwa, ale i w przyrodzie jest z tym coraz gorzej. Może termin "stepowienia" Wielkopolski jest nieco na wyrost, ale na pewno to w Wielkopolsce mamy najwięcej susz. Obecnie od kilku lat praktycznie w każde lato mamy suszę. Poziom wód gruntowych jest bardzo niski, były już lata, gdzie małe a nawet średnie rzeczki całkiem zanikły. Jak Noteć, którą dodatkowo "niszczy" odkrywkowe wydobycie węgla. Nawet wody głębinowe, wydawałoby się o ogromnych zasobach, gromadzone przez tysiące lat, są obecnie w zagrożeniu i trzeba ograniczać ich wydobycie - co powoduje zresztą konflikt z rolnikami, którzy tej wody w okresie suszy dramatycznie przecież potrzebują do produkcji żywności. Na intensywność suszy mają wpływ dwa czynniki: ilość rocznych opadów (i ich charakter, najlepiej jak na wczesną wiosne jest dużo śniegu) oraz roczna średnia temperatura i maksymalne temperatury latem (fale upałów). Tak się składa, że im cieplej, tym mniej śniegu na wiosnę a fale upałów coraz intensywniejsze, co przecież od kilkunastu lat obserwujemy. Nasi dziadkowie i pradziadkowie, choć mogli doświadczyć rekordu temp. maksymalnej z 1921 (niemal 41oC) to z całą pewnością nigdy nie doświadczyli fali upałów 35 -38oC trwających przez niemal miesiąc! A tak się stało w 2015 i w 2019 roku... Jest pewne, że fale upałów będą coraz częstsze i coraz intensywniejsze. To wyniszcza roślinność, niszczy lasy, prowadzi do przebudowy i ubożenia naszej przyrody. Szkoda, że biedronka nie widzi tego większego fragmentu układanki, trzymając przed sobą jeden puzzel. Tak tundra jest uboższa od tajgi (uwaga dla nieprzyrodników: to wcale nie oznacza, że nie jest cenna przyrodniczo!) tajga jest uboższa od lasów mieszanych. Lasy mieszane mają mniej gatunków od dżungli amazońskiej... jednak to tylko znaczne uproszczenie obrazu, gdyż o bioróżnorodności decyduje szereg wielu innych czynników niż temperatura. 

Biedronka twierdzi, że im cieplej w naszym klimacie, tym większa bioróżnorodność. Zapomina jednak, że stosunkowo niedaleko od nas, na węgrzech, panuje cieplejszy klimat. Pomijając to, jak tamtejszą roślinność przekształcił człowiek, to naturalną formą są tam lasostepy. Jest całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę tylko zmiany naturalnych czynników, że ta formacja przy ociepleniu dotarła by do nas. A więc nieco zubożyła gatunkowo naszą przyrodę. Biorąc jednak pod uwagę wpływ człowieka, to najprawdopodobnie w końcu nasze lasy zastąpią stepy i wtedy twierdzenia profesora Wodziczki (nieco na wyrost) o stepowieniu Wielkopolski, staną się faktem. Podsumowując: cieplej to nie koniecznie większa bioróżnorodność (w naszym klimacie).

https://www.teraz-srodowisko.pl/aktualnosci/Susza-zbiera-plon-gina-sosny-swierki-2372.html

Biedronka nazwała mnie ignorantem i nieukiem, jednak w każdym jej komentarzu wykazać można, jak delikatnie mówiąc, myli się. Biedronki azjatyckie rozgniatane wydzielają nieprzyjemną woń. Dlatego też z ostrożności, taktu dla kobiety i (zapewne) osoby starszej długo pozostawałem obojętny na jej obrażanie mnie. Do czasu. Dziś zaryzykuję przykrą woń rozgniatanego inwazyjnego owada, czas pobłażliwości się skończył. 



threeme-ww
O mnie threeme-ww

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura