Tomasz Gontarz Tomasz Gontarz
177
BLOG

Refleksyjnie o pokoleniu '89+

Tomasz Gontarz Tomasz Gontarz Polityka Obserwuj notkę 2

W ostatnią środę oddałem krew w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa. Zdziwień było bez liku. Pierwsze: od dziecka mdlałem na widok krwi. Stres przed pobraniem kilku mililitrów osocza był dla mnie tak wielki, że moje żyły jakimś magicznym sposobem zatykały się uniemożliwiając paniom pielęgniarkom wykonanie zadania. Teraz, wypompowałem z siebie prawie pół litra i nawet sprawiło mi to satysfakcję. Drugie: prostota i komputeryzacja całej procedury. Raz dwa byłem zarejestrowany, następnie pobrano próbkę do badań, potem mnie przebadano i wysłano do transfuzji. Nie trwało to nawet godzinki. Szybko, sprawnie i w naprawdę komfortowych warunkach. I trzecie, chyba największe zdziwienie: mimo że był to dzień powszedni, godziny poranne to wraz ze mną krew oddawało mnóstwo moich rówieśników. Na oko trzecia klasa liceum / pierwsze lata studiów. Nie potrzebowali żadnych akcji propagandowych, albo profitów by uratować komuś życie. Czysty altruizm.

Piszę o tym dlatego, że wiele się mówi o pokoleniu '89+, czyli dzieciakach, którzy są 100% wytworem wolnej Polski. W zeszłym roku, my wychowani na Generale Daimosie i komiksach Kaczora Donalda z hukiem weszliśmy w życie publiczne, wykopując ze stołka premiera Kaczyńskiego. Dwa lata temu ,,Newsweek" alarmował, że jesteśmy bardziej wyuzdani niż hipisi i nie istnieją dla nas tematy tabu. Socjologowie i publicyści zamartwiają się naszym konsumpcjonizmem i najbardziej prostacką wyznawaną odmianą hedonizmu (seks, alkohol, narkotyki). Ostatnio, ,,Gazeta Wyborcza" lamentowała nad naszym konformizmem porównując nas do buntowniczego pokolenia '68. Do litanii epitetów pod adresem wychowanków III RP można jeszcze dodać lenistwo, bierność, chamstwo, niezdyscyplinowanie, egocentryzm spowodowany przez system kapitalistyczny.



A ja mam znów przed oczami tą grupę młodych ludzi oddającą krew. Kilkadziesiąt tysięcy woluntariuszy WOŚP-u czy innych organizacji charytatywnych. Tysiące blogów politycznych prowadzonych przez gimnazjalistów i licealistów, zawierających niekiedy głębsze przemyślenia od tych publikowanych na łamach ogólnopolskich gazet. Firmy i filmy tworzone przez nastolatków. Muzyka i płomienne dyskusje płynące z ust rówieśników. I co? Czy na serio mam wierzyć tym mędrkom, którzy opisują nas jako ,,couch potatoes"?



Ilekroć, ktoś w mojej obecności zaczyna narzekać na ,,tą dzisiejszą młodzież", przytaczam archeologiczną anegdotkę rodem ze Starożytnego Sumeru. Kiedy w XX wieku udało się wreszcie odcyfrować tajemnicze znaki klinowe tworzone przez dawnych mieszkańców Międzyrzecza, to jedna z przetłumaczonych tabliczek oznajmiła światu po kilkudziesięciu wiekach milczenia, że: ,,Młodzież jest coraz gorsza. Pije dużo wina i nie słucha się starszych." Zazwyczaj rozmówca w lot łapie zakamuflowaną aluzję.


Parafrazując słowa sumeryjskiego tetryka, uważam że nasze pokolenie nie jest gorsze od swoich poprzedników, a nawet w wielu aspektach lepsze.


Nie potrafię znaleźć nikogo w moim otoczeniu, kto nie uczęszczałby do szkółek językowych. Z trudem mogę spotkać osobę, która nie ma żadnych zainteresowań, czy poglądów politycznych. Manga, historia, fantastyka, klub sportowy, poezja, czy gra na gitarze. Za tym idą zakładane zespoły, organizowane koncerty, zawody sportowe, uczestnictwo w młodzieżówkach partyjnych (ponad 700 użytkowników którym się chce dyskutować o Polsce), czy chociażby tworzenie blogów.



My wychowani w kapitalizmie, znamy wartość pieniądza. Cenimy wolny rynek, mnogość towarów, szybką obsługę, szacunek do klienta. Dla nas to standard. Punkt minimum. Dlatego nie potrafimy zgłębić pokręconej filozofii ZUS -u, publicznej służby zdrowia, urzędów miejskich, solidaryzmu społecznego. Mówią, że pieniądz jest dla nas bogiem. Być może. Dla niektórych. W liceum rozdajemy ulotki, potem pracujemy w McDonaldzie, ewentualnie łapiemy się na praktyki. Z trudem możemy nawiązać łączność pokoleniem naszych ojców, dla których studia to czas tylko i wyłącznie nauki, libacji, kawiarnianych dysput, czy demonstracji. My dodajemy do tego jeszcze pracę.


Nie buntujemy się, bo nie mamy przeciw czemu. Internet zapewnia nam wolność słowa i ekspresji. Nasza praca i pieniądze  - niezależność od państwa. Wolny rynek gwarantuje nam zaspokojenie każdej potrzeby.


Kiedy wędruje po internecie i widzę setki D4rky, Reodów, czy Zetorów (ten to dla mnie nowe wcielenie Adolfa Bocheńskiego) to jestem spokojny o Polskę. Widząc, polską sieć w koliberalnych barwach, wiem że nam (wkraczającym w życie publiczne) nie sprzeda się łgarstw na temat wyższości własności publicznej nad prywatną, nie uwierzymy w bajki o krwiożerczym kapitalizmie i nie damy sobie zabierać owoców naszej ciężkiej pracy pod płaszczykiem ochrony słabszych i mniej zaradnych.



Ziemkiewicz w ,,Polactwie" pisał o swoim zdziwieniu, gdy dotarł do źródeł z czasów Międzywojnia. Rysował się z nich inny stereotyp Polaka, od powszechnego dzisiaj modelu Homo Sovieticus. (bierny średniak) Polak za Piłsudskiego i jego epigonów był jak współczesny Amerykanin. Udzielał się społecznie, organizował zbiórki na rzecz FON-u, redagował lokalne gazetki, uczestniczył w obradach samorządu, by w niedzielę z przyjemnością spotkać się z członkami jego kółka strzeleckiego. Inny świat. I tak się składa, że właśnie dzisiaj to właśnie my, możemy zrealizować ten ideał. Tylko wcześniej trzeba odczekać, aż minie 40 lat i pokolenie komunistycznych niewolników, umrze na polskiej Pustyni Synaj.

 

/14.03.2008/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka