Tomasz Sakiewicz Tomasz Sakiewicz
321
BLOG

Wewnętrzna okupacja

Tomasz Sakiewicz Tomasz Sakiewicz Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 7


Napadanie na inne państwa przy użyciu całego potencjału militarnego nie jest dzisiaj zupełną przeszłością. Dzieje się to jednak niezwykle rzadko. Bodajże ostatni raz taka klasyczna wojna miała miejsce w przypadku ataku na Kuwejt, kiedy to Irak, na prośbę jakiegoś enigmatycznego rządu wyzwolenia, udzielił bratniej pomocy sąsiadowi, wyzwalając go jednocześnie ze złóż ropy. Saddam Husajn pożałował swojej decyzji, gdy w odpowiedzi na agresję zwaliła mu się na głowę koalicja różnych państw z USA na czele. Tylko strach przed wzmocnieniem potęgi Iranu nie doprowadził wtedy do całkowitej zagłady jego reżimu. Sowieci po raz ostatni dokonali otwartego ataku na inne państwo (oczywiście również w ramach bratniej pomocy) w Afganistanie. Koszty tej wojny były tak duże, że przyczyniły się do rozpadu ZSRS.


Uderzenie całym potencjałem militarnym jest obecnie najmniej efektywną formą konfliktu (choć zawsze należy być na to gotowym). Wojnę otwartą zastąpiono dzisiaj hybrydową. Nieregularne oddziały składające się z różnych przebierańców wyzwalają swoje małe „ojczyzny”, by chwilę później przyłączyć je do większej. Towarzyszą temu atak informacyjny i inne działania terrorystyczne (zobaczmy, ile mediów rozwinęło się ostatnio w Polsce, wzmacniając rosyjską wersję wydarzeń na Ukrainie). Okazało się to bardzo skuteczne, ale jednak ma ograniczony zasięg. Rosjanie do Kijowa nie weszli i szybko nie wejdą, a sankcje ekonomiczne za ukraińską awanturę mocno im doskwierają.


Są lepsze i bardziej niezauważalne sposoby opanowania terenu przeciwnika: wewnętrzna okupacja. Wystarczy przejąć większość systemu medialnego, przekupić czołowych polityków, kontrolować finanse, sypnąć grosza środowiskom opiniotwórczym i kraj zachowuje się jak kolonia. Uzależnieni politycy zamkną konkurencyjne gałęzie przemysłu (uległe media odtrąbią to jako akt liberalizmu gospodarczego albo dostosowania się do Unii Europejskiej). Upadająca gospodarka zadłuży się u kolonizatora, więc nawet jakby zmieniła się władza, to społeczeństwo nie będzie stawiać oporu. Zrobi też swoje agentura rozsiana po różnych instytucjach.


Tego typu działania należy traktować jako kroki nieprzyjazne i zwalczać je. Podobnie jak w przypadku wojny hybrydowej trzeba dokładnie tłumaczyć ludziom, z czym naprawdę mają do czynienia. Zawsze chodzi o podbój.

Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 12/2017 z dn. 22.03.2017 r.

Autor Bajek dla Marysi i Alicji, współautor książek Układ i Flaki z nietoperza oraz Partyzant wolnego słowa. www.gazetapolska.pl www.niezalezna.pl www.GPCodziennie.pl  www.TelewizjaRepublika.pl ur.31.12.1967. W latach osiemdziesiątych działał w ruchu Oazowym i Muminkowym opiekującym się dziećmi z upośledzeniem umysłowym. Uczestnik organizacji opozycyjnych, w tym konspiracyjnych struktur w liceach na warszawskim Żoliborzu, Ruchu Katolickiej Młodzieży Niepodległościowej, NZS wydział psychologii. Współpracownik ukazujących się w drugim obiegu "Słowa Niepodległego" i "Wiadomości Codziennych". W 1989 r. współzałożyciel ZChN. Wycofał się z polityki w 1991 i zajął dziennikarstwem. 1991-1992 dziennikarz "Nowego Świata", 1992 założyciel "Gazety Polskiej", następnie wieloletni szef działu ekonomicznego, a potem krajowego. Od 2005 r. redaktor naczelny. Prowadził wiele audycji w Polskim Radiu i TVP, w tym "Pod prasą, "Rozmowy Jedynki", "Trójka po trzeciej". Od 2011 red. nacz. Gazety Polskiej Codziennie, współzałożyciel Telewizji Republika.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka