Oceny Okrągłego Stołu dzielą dzisiaj mocno życie polityczne. Co ciekawe, jego
przeciwnikami często stają się ci, którzy wtedy tamte rozmowy popierali, a zwolennikami
ówcześni ostrzy krytycy. Nie można jednak narysować linii: ten, kto rozmawiał, zdradził, a
ten, kto nie rozmawiał, miał rację. Zawsze miałem na to swój pogląd i w miarę upływu czasu
się w tym utwierdzam.
Sam fakt negocjacji z przeciwnikiem nie jest niczym złym. Inaczej wojny kończyłyby się
wyłącznie unicestwieniem jednej ze stron albo całkowitą kapitulacją. Większość kończy się
jednak porozumieniem. Przy Okrągłym Stole rozmawialiśmy z przedstawicielami naszego
okupanta. Okupant miał dosyć broni, by dalej utrzymywać się przy władzy, ale nie był w
stanie jej skutecznie sprawować. Jemu chodziło o to, by polepszyć warunki swoich rządów,
choćby dzieląc się nimi, a przedstawicielom strony społecznej o to, by społeczeństwo dostało
podstawowe prawa. Żadna ze stron nie miała legitymacji, by reprezentować cały naród, ale
jest faktem, że spotkały się tam znaczące siły polityczne. Co więc miały prawo negocjować?
Przede wszystkim przekazanie władzy społeczeństwu i warunki współistnienia do tego
momentu. Gdyby na tym się skończyło, trudno byłoby przyczepić się do rozmów Okrągłego
Stołu i ich ustaleń. Problem polegał na tym, że dla jednych taki był właśnie cel – do nich
zaliczyć można środowisko późniejszego Porozumienia Centrum – a dla innych ustalenia
Okrągłego Stołu miały obowiązywać po wsze czasy – taką postawę przyjęli Lecha Wałęsa i
„Gazeta Wyborcza”.
Kiedy więc powinny skończyć się ustalenia Okrągłego Stołu? Najpóźniej wraz z wyborami
1991 roku, bo to były pierwsze wolne wybory do sejmu. Dalsze trwanie przy tych ustaleniach
byłoby już spiskiem przeciwko demokracji. Faktycznie ustalenia przestały obowiązywać po
wyborach 4 czerwca 1989 roku. Sejm wprawdzie nie był w całości demokratycznie wybrany,
ale senat już tak. I na żadne z miejsc nie wybrano komunistów. Zasiedli w parlamencie tylko
dzięki kontraktowi Okrągłego Stołu. Oczywiście w czerwcu 1989 roku mieli jeszcze dosyć
sił, by próbować utrzymywać władzę, ale wiatr zmian powiał za chwilę w całym Układzie
Warszawskim i te siły się skończyły.
Czy rację mieli ci, którzy sądzili, że należało przeczekać komunistów? Tego się już nie
dowiemy. Historia potoczyła się w innym kierunku i przewidzenie jej w alternatywnej wersji
byłoby bardzo trudne. Istniało ryzyko, że komuniści będą jeszcze balansować na krawędzi
upadku przez lata. Kolejne wybory pokazały też, że pewna część społeczeństwa ich popiera.
Spór o Okrągły Stół w obozie niepodległościowym to po prostu spór o taktykę. Nie zostanie
rozstrzygnięty. Czym innym jest spór z tymi, którzy uważają, że te ustalenia były ważniejsze
od demokracji. W tej sprawie mam zdanie zupełnie jasne. To była próba spisku przeciwko
społeczeństwu.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr 08/2019 data 20.02.2019