Narobiła w gacie bida i płacze.

Na początek aby ustrzec się oskarżeń o niekulturalne sformułowania, zaznaczam, że w notce tej wyrażam jedynie zdania prywatne, a językiem używanym do napisania tej notki zainspirowała mnie władza.

Standardów przez nią proponowanych niemniej staram się nigdzie nie przekroczyć.

A teraz do sedna.

 

Władza ujawniła swoje oblicze.

Jeszcze nie ucichł hihot władzy na temat doniesień podsłuchowych z rozporka pewnego znanego posła PIS, a już sama dała głos.

I to jak donośnie.

Od Władywostoku do Kolorado powtarzane są dowcipy władzy na temat murzyńskości, możliwości utrzymania się z drukowania pieniędzy i lodów na deser.

Syf który się z tych rozmów wyłania, władzy jednak nie wydaje się przeszkadzać.

Premier stwierdza nawet że wbrew nagrywającym będzie trwał. Bo jak nie on to kto nam tak pięknie wydrukuje?

 

Zapytajmy więc premiera.

Czy lęk przed oddaniem władzy widoczny coraz bardziej od wyborów do europarlamentu, bierze się z chęci rozliczenia przez niektóre środowiska prywatyzacji?

W tym świetle uczciwą postawą premiera wydaje się wzięcie na klatę odpowiedzialności za te działania (grabież emerytur, przemysłu, a teraz i prywatnych oszczędności.

Bo wiadomo gdzie się drukuje pieniądze tam wartość oszczędności spada na łeb na szyję).

 

Oraz stwierdzenie że rząd tymi nagraniami szantażować się nie da.

To dobrze że nie chowa swojej odpowiedzialności za "prywatyzaje" różnych dziedzin życia - emerytury, oszczędności, przemysł  usiłując nas przekonać że wywołane były szantażem.

A bierze ją na siebie.

 

 

Ale zapytam wprost.

Czy sam nie usiłował szantażować PIS rozporkowymi nagraniami? 

Tak mogło by wynikać z tego co piszą niektórzy sympatycy PO.

Kto ma interes ten odpowiada.

 

Kto więc w Polsce miał interes zaglądać do rozporka posłowi Hofmanowi?

Oraz kto w jego imieniu się tą sprawą zajmował?

 

Jak już rozmawiamy o tym kto czym na czyje polecenie i za ile nielegalnie nagrywał polityków i ujawniał ich rozmowy?

 

To naprawdę warto wiedzieć.

Bo to były początki całej sprawy.

 

I tylko proszę znowu nie opowiadać kawałów o lodach.