Tonick Tonick
121
BLOG

Wojna wrony z narodem. Taka jak ją pamiętam.

Tonick Tonick Społeczeństwo Obserwuj notkę 6
Wieczorem nocy wprowadzenia stanu wojennego mój brat był u dziadka, a ja w domu. Byłem zmęczony, więc szybko położyłem się spać i nawet nie zauważyłem że stało się coś dziwnego. Dopiero kolejnego dnia zauważyłem brak teleranka i stojący na skrzyżowaniu na wprost moich okien transporter. Oraz grzejących przy stojącym koszu z prętów z napalonym w nim koksem ogniu ręce żołnierzyków którzy nie do końca sami wiedzieli co się stało. Mój brat wiedział wcześniej. W nocy ktoś zapukał do okna dziadka domu i powiedział że jest wojna i mężczyźni wybierają się do lasu, bo nikt nie wie co będzie dalej. Teraz można się z tego uśmiechać ale wtedy nie bardzo było z czego. Ten grudzień jak i każdy inny w mojej rodzinie był szczególny. Ten zwłaszcza dla mnie, ale i nieco dla mojego brata. Wchodziliśmy w noc stanu wojennego dorastając do każdy innego, ważnego w życiu etapu. Tydzień później rozklejaliśmy po okolicy ulotki w których solidarność życzyła Polakom, swoim sympatykom i członkom spokojnych Świąt Bożego Narodzenia i tego by nowy rok przyniósł szybkie zmiany w tamtej sytuacji. Też przeżyliśmy sytuację w której zomowcy czytali jedną z takich ulotek gdy my wychodziliśmy z drugiej strony budynku, który okleiliśmy z każdej ze stron. Zdaje się że widział nas mieszkający w pobliżu ormowiec. Ale albo mi się wydawało, albo nie chciał widzieć. Pamiętam jak bardzo się bałem gdy w mamy firmie proklamowano strajk, a kolega który tamtędy wracał z miejsca ktorego już dziś nie pamiętam, opowiadał że widział jak czołgiem staranowano wrota na halę, aby zomowcy mogli się dostać do budynku w którym wszystkie wejścia zaspawano, oraz to co myślałem sobie słysząc że giną górnicy w Wujku. W mojej rodzinie nikogo nie internowali, widać bracia ojca i matka byli za małymi działaczami w S aby warto ogrzewać dla nich jakiś pokój w wczasowiskach. Zwolniono jedynie moją matkę która była wtedy jedynym żywicielem rodziny z pracy pilnując (choć przyznaję niezbyt długo, aby nie dostała szybko nowej pracy. Pamiętam jeszcze paczkę na Święta od S w której były minn mandarynki i która spowodowała że czułem się fatalnie, jak ktoś kto robił małą rzecz którą uważał za naturalną, co może zostało odebrane jako fakt który powinien zostać nagrodzony tymi gorzko smakującymi mandarynkami. Cały stan na macie w moim pokoju (były wtedy takie słomianki oraz obrazy z muliny które wieszało się na ścianach co dziś się pewnie wyda śmieszne.) wisiało zdjęcie Wałęsy z córką Wiktorią, z czego do dziś nabijają się moi koledzy.  Pamiętam jeszcze doskonale jak pewien znany do dziś dziennikarz spowiadał się w lokalnej gazecie że on z żadnymi ulotkami nie miał nic wspólnego i że najpewniej to jakaś prowokacja że ktoś mu zostawił pod drzwiami ;). Oraz pamiętam jak szybko trzeba było wiać gdy człowiek zasiedział się z kolegami na ławeczce w noc, bo niestety policjanci też byli młodzi, a ja słabo biegałem. Na szczęście mieli na nogach buciki ważące tyle że było co dźwigać. Lecz najgorszym wspomnieniem ze stanu wojennego był mój kolega ze szkoły któremu mimo że nie był pełnoletni internowano obojga rodziców, a chwile później wywalono go ze szkoły bo nie zaliczył przedmiotu prowadzonego przez sekretarz pop w szkole. Mimo że nie uczył się gorzej od innych. Pamiętam też jak na początku stycznia rozprawialiśmy pełnym głosem o tym na skrzyżowaniu (jednym z większych w moim mieście) z moim zdaniem jednym z 2 profesorów w mojej szkole o największej wiedzy z prowadzonych w mojej szkole przedmiotów. Który nawet dla zostania dyrem w budzie nie zdecydował się na przynależność do "jedynie słusznej" wtedy partii. Jednak stan wojenny nauczył mnie jak oceniać ludzkie zachowania oraz jak rozróżnić ludzi na tych którym można ufać i tych którym nie. Stan wojenny odezwał się znowu niedawno gdy gdzieś przeczytałem że matka kolegi którego wywalono wtedy z budy jest podejrzewana o to że była tajnym kontaktem SB. Ot takie życie że jak czemuś trzeba ufać to raczej nie propagandzie a temu na ile się zna człowieka. Doskonale też pamiętam jak wtedy łatwo rozpoznawało się to kto jaki jest.  :) Więc nawet z niego wynikło coś dla mnie pożytecznego. Choć słyszałem od kolegów jak czuli się żołnierze przebierani 13 w takie samo moro jak mieli zomowcy, Żołnierze którzy w styczniu mieli wrócić do cywila, a musieli zostać nad terminowo z okazji stanu wojennego. Stan wojenny pamiętam jako coś co nauczyło mnie że nawet będąc zewnętrznie zniewolonym można się czuć bardzo wolnym.


Tonick
O mnie Tonick

Kliknij Quo vadis Ziemio? Jak studiować W hołdzie Powstaniu - Notka ukryta przez redakcję salon24 pływam jedynie pod prąd

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo